Generał chwyta
 za pióro

„Ben Hur” Lewisa Wallace’a, który uwierzył w Chrystusa w czasie pisania książki, był największym chrześcijańskim bestsellerem XIX w. Rywalizować z nim mogło tylko
„Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza.

Autor ustanowił trzy zasady, którym pozostał wierny, pisząc książkę. Chrystus w powieści pozostanie poza sceną, na której rozgrywają się wydarzenia, wypowie tylko słowa, jakie znajdują się w Ewangelii, i nie pojawi się w żadnej scenie wymyślonej przez autora. Z jednym wyjątkiem. To scena, w której Jezus podaje wyczerpanemu Ben Hurowi pojmanemu przez Rzymian kubek chłodnej wody ze źródełka w pobliżu Nazaretu.

Książką, z której niektóre sceny wystawiano w kościołach, szybko zainteresował się teatr. W listopadzie 1899 roku, za zgodą Wallace’a i po pokonaniu dwóch poważnych przeszkód, miała premierę sztuka według jego powieści. Jakie to były przeszkody? Ponieważ nie wiedziano, jak przedstawić Jezusa przez aktora, Wallace wyraził zgodę, by Zbawiciela obrazowała na scenie wiązka białego światła. Problemem był też wyścig rydwanów na małej powierzchni sceny, ale i z tym ostatecznie sobie poradzono. Prezentowane w całych Stanach do 1921 r. przedstawienie obejrzało ponad 20 mln widzów. Powieścią zainteresował się przemysł filmowy, ale Wallace nie odczekał się premiery pierwszej ekranizacji. Zmarł w 1905 roku.

Strażacy
na rydwanach

Pierwszy „Ben Hur” w kinach pojawił się w 1907 roku. Film trwał 15 minut, co zmusiło reżysera Sidneya Olcotta do dokonania uproszczeń i zmian w intrydze. I tak np. Ben Hur nie został zesłany na galery, w wyścigu rydwanów bierze udział tylko dwóch woźniców, Ben Hur i Massala. Centralne sceny filmu, wyścig rydwanów, zostały zrealizowane na plaży w New Jersey. W rolach powożących rydwanami, do których zaprzęgnięto konie, ciągnące na co dzień wozy strażackie, wystąpili miejscowi strażacy. Film wszedł do historii kina z powodów pozaartystycznych, bo producenci nie postarali się o zgodę właściciela praw autorskich na adaptację. Zaowocowało to procesem, a wyrok ustalił zasadę, że wszyscy producenci filmowi muszą najpierw uzyskać prawa autorskie do każdego wcześniej wydanego dzieła. Producenci „Ben Hura” musieli zapłacić właścicielowi praw 25 tys. dolarów, co sprawiło, że film stał się najkosztowniejszą produkcją w tym czasie.

Na premierę kolejnej ekranizacji powieści trzeba było czekać do roku 1925. „Ben Hur” w reżyserii Freda Nibla z Ramónem Novarrem był wielkim, najkosztowniejszym filmem z okresu filmu niemego. Do dzisiaj wywiera wrażenie epickim rozmachem i znakomicie sfilmowanym wyścigiem rydwanów. Nad tą sceną sprawował nadzór William Wyler, twórca nakręconej w 1959 r. najbardziej znanej adaptacji filmowej „Ben Hura” z Charltonem Hestonem w roli tytułowej. W filmie Wylera udało się przekonująco przedstawić przemianę tytułowego bohatera, który uczy się, że ostatecznie miłość zwycięża nienawiść, przyjmuje przesłanie Chrystusa i zostaje Jego wyznawcą. Monumentalna, nagrodzona 11 Oscarami, ekranizacja powieści znalazła się na watykańskiej liście 45 filmów fabularnych, które propagują szczególne wartości religijne, moralne lub artystyczne.

W 2003 r. studio filmowe, które Charlton Heston założył wraz z synem, nakręciło animowaną opowieść o Ben Hurze.

W tym roku mogliśmy oglądać w kinach "Ben-Hura" w reżyserii Timura Bekmambetova. Recenzję filmu można znaleźć tutaj.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| KULTURA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości