Polska w krzywym zwierciadle

Przed laty ogromną popularnością cieszyła się seria komedii pod wspólnym tytułem „W krzywym zwierciadle”, której zbiorowym bohaterem była amerykańska rodzina Griswoldów, skupiająca w sobie wszystkie ludzkie słabostki i przywary.

My też mieliśmy w PRL swoje zabawne portrety rodzinne, choćby „Alternatywy 4” (wciąż cieszące się niesłabnącym powodzeniem), ale w ostatnich latach jakoś ostrze społecznej satyry w polskim filmie wyraźnie się stępiło.

Mamy oczywiście fenomen komedii romantycznych, przyciągających do kin i przed telewizory miliony widzów. Tyle że siłą produkcji w rodzaju „Listy do M.” – jak to celnie ujął jeden z krytyków – „nie jest oryginalność, lecz umiejętna gra znaczonymi kartami”. Innymi słowy – to kopie amerykańskich przebojów, przeniesione w polskie realia, bez specjalnej zresztą o nie dbałości. Ale narzekających na „Planetę singli” czy „Miłość na wybiegu” pocieszę: może być gorzej, gdy autor scenariusza uzna, że komedia powinna stać się utworem zaangażowanym w problemy społeczne.

To przypadek filmu „PolandJa”, pokazywanego teraz w Canal+. Użyty w nim został najmodniejszy dziś w komedii schemat, czyli kilka wątków prowadzonych równolegle, schodzących się w jednym miejscu – tu: w restauracji oferującej kebaby.

Słowo „schemat” ma tu i drugie znaczenie, film jest bowiem zbiorem najbardziej banalnych i niemądrych klisz na temat Polski: kraju bezwzględnych szefów, nieuprzejmych urzędników i agresywnych kierowców, ojczyzny egoistów i ksenofobów. Jedna z bohaterek (z włosami pofarbowanymi na biało-czerwono) tak bardzo nienawidzi obcych, że najpierw kopniakami traktuje przesympatycznego Turka, a potem detonuje w jego restauracji bombę.

Chciałoby się powiedzieć: „i śmieszno, i straszno”, ale „PolandJa” spełnia tylko ten drugi warunek. Zwierciadło jest nie tylko krzywe, ale przede wszystkim brudne. Zamiast w nie zaglądać, lepiej po raz kolejny obejrzeć „Ranczo”. Wciąż w tej kategorii bezkonkurencyjne. 

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości