Historia Karola Wojtyły

Jest to niezwykła biografia Karola Wojtyły, obejmująca najważniejsze okresy w jego życiu: sytuację rodzinną, przyjaźnie, studia, pracę naukową i artystyczną, fascynację, posługę kapłańską i biskupią.

Przybiegł zdyszany Juliusz Kydryński, kolega uniwersytecki: poprosił Karola, aby pomógł mu ciągnąć wózek wyładowany sprzętem domowym jego rodziny. Nie przebyli nawet stu metrów, kiedy jakiś myśliwiec niemiecki, porzuciwszy grupę bombowców i powróciwszy nad miasto zaczął ostrzeliwać wszystko, co się poruszało na drogach. Chłopcy niemalże w ostatniej chwili zdołali schronić się w jakieś bramie. Śmiertelnie się wystraszyli.

Karol wrócił biegiem do domu, aby nie zostawiać więcej ojca samego. Z trudnością przekonał go, że lepiej będzie, jeśli opuszczą miasto – nie pociągiem, ponieważ kolej była celem ataków lotniczych, ale na piechotę, tak jak czyniła to większość uciekającej ludności. Wszyscy kierowali się na wschód, jak najdalej od tej części Europy, z której przybywał najeźdźca.

Radio nieustannie ogłaszało komunikat, który potwierdzał wybór opuszczających miasto, z całkiem jednak innej przyczyny: ,,Wszyscy mężczyźni posiadający kartę mobilizacyjną – mówił spiker – muszą kierować się na wschód, aby tam stawić się w oddziałach, do których zostali przeznaczeni”.

Zapakowali kila najpotrzebniejszych rzeczy do paru walizek i ruszyli w stronę Tarnowa. Drogą ciągnęły sznury uciekinierów, wielu z nich był pochodzenia żydowskiego. Stopniowo dołączały się też wiejskie rodziny, które zabierały ze sobą cały dobytek, także zwierzęta: krowy, konie, kury, gęsi itd. Młodzież usiłowała podtrzymywać wszystkich na duchu wesołymi opowieściami, piosenkami, starzy natomiast narzekali na zbyt pochopnie podjętą decyzję opuszczenia domostw i wyruszenia w drogę, która nie wiadomo gdzie miała mieć swój kres.

,,Pan kapitan” szedł z trudnością, z każdym metrem coraz wolniej, podtrzymywany, a właściwie prawie niesiony przez syna. W którymś momencie przejechała obok ciężarówka z amunicją: Karol zatrzymał ją i poprosił kierowcę, aby zabrał ze sobą ojca. Podróż trwała tylko do Tarnowa, gdzie kierowca postanowił się zatrzymać: i tak, stwierdził, że nie zdołałby dołączyć do dowództwa dywizji, której miał dostarczyć ładunek.

Niektórzy z napotkanych żołnierzy donieśli, iż 4 września naziści zajęli korytarz gdański. Pomorska Brygada Kawalerii została dosłownie wyrżnięta w pień: nie mogła liczyć na żadne posiłki ani też wytrzymać zmasowanego ostrzału artyleryjskiego, pozostały jej jedynie długie lance, z których dzielnie szarżowała na wroga.

Dwa dni później został zajęty także Kraków. Wiadomość o okupacji miasta była niesamowitym ciosem dla ludzi, którzy niedawno z niego uciekli: nagle wyrosła ogromna przepaść pomiędzy nimi a tym wszystkim, co było im drogie i co za sobą pozostawili – domem, krewnymi, pracą. Skończyła się też woda, a przydrożne studnie były suche. Wokół rozciągały się tylko bezkresne pola ziemniaczane. Nikomu nie chciało się już śpiewać rozpacz uciekinierów rosła z minuty na minutę.

Nagle zaczął się przybliżać wszystkim znany złowrogi warkot. Ludzie rozbiegli się w panice, niektórzy szukali schronienia pod drzewami, inni w rowach. Na otwartej przestrzeni pozostali tylko starcy i kobiety tulące do siebie dzieci i próbujące chronić je własnym ciałem: nieruchomi, bezbronni, żywe cele dla pikujących z bestialską furią sztukasów. Nalot nie trwał długo. Myśliwce odleciały, pozostawiając za sobą długi ślad krwi i śmierci.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości