Reżyser w białej sukience

Na plan przychodzi tak jak jej najwygodniej – w sukience i szpilkach. Żeby nie myśleć o wyglądzie, ale pracy. – Wiem, że jeden film nie zmieni świata – mówi Magda Piekorz. – Ale jeśli komuś coś drgnie w sercu, to już wiele.

Kino Magdy
Była na drugim roku politologii Uniwersytetu Śląskiego, kiedy na katowickim Wydziale Radia i Telewizji otwarto studia pomaturalne. Postanowiła spróbować tu i w szkole teatralnej w Krakowie. W obu zakwalifikowała się do ostatniego etapu. Ale wyznaczono go na ten sam dzień. Już podczas wstępnych egzaminów na reżyserię zafascynowała ją realizacja krótkich scenariuszy. Dlatego wybrała Katowice. Ale jej nazwisko było dopiero drugie pod kreską. – Moja szkoła wszystko na mnie testuje – opowiada. – Na pierwszym roku zostałam pierwszym wolnym słuchaczem, teraz obroniłam pierwszy doktorat z filmów dokumentalnych. Te filmy dokumentalne udawały jej się od początku. Zarówno w nich, jak i w fabularnych zwraca uwagę na formę, bo nie lubi złego oświetlenia, niedbałego montażu.

Ale przede wszystkim ważna jest treść. – Wolę „Amatora” i „Przypadek” Kieślowskiego niż to, co robił później – mówi. – W tych wcześniejszych czuję jego nerwy na wierzchu, w kolejnych – chłód doskonałości formalnej. A ja muszę bezpośrednio dostać się do bohatera, dotknąć go, bo tylko wtedy go zrozumiem. Bohaterowie jej dokumentów są właśnie tacy „dotykalni”. „Dziewczyny z Szymanowa” przedstawiają życie uczennic szkoły zakonnej sióstr niepokalanek. – Chciałam się dowiedzieć, jak nastolatki funkcjonują w sytuacji pewnego zamknięcia, w okresie, kiedy ich hormony szaleją – wyjaśnia. Była wtedy od nich niewiele starsza. Siostra dyrektor obejrzała film i jej się spodobał. Dopiero potem rozpętała się afera prasowa wywołana przez tendencyjny artykuł w „Trybunie”. Musiała tłumaczyć się przed Komisją Etyczną i Radą Programową TVP. I wygrała, nic w filmie nie zmieniła. – Nie interesuje mnie skandal, robienie czegoś pod publiczkę, chcę być wierna kinu autorskiemu – dodaje.

Zdążyć z uczuciem
W dokumencie „Bośnia” pokazała sytuację muzułmańskich kobiet rozpaczliwie szukających szczątków swoich bliskich. Bo w islamie tylko godnie pochowani dostępują życia wiecznego. Podczas ekshumacji pomagała im polska antropolog Eva Klonowski. – Starałam się podpatrzeć, jak Polka mierzy się z problemami innej kultury, religii – mówi. W „Arystokratach w nowej Rosji” przedstawia rosyjskich dziedziców tytułów, którzy przez lata musieli ukrywać swoje pochodzenie. „To nie skrzydła ku sławie, ale krzyż” – powiedział jej reżyser Nikita Michałkow o swoim arystokratycznym pochodzeniu.

W „Przybyszach” ukazała problem artystów awangardowych, którzy sprowadzają się na wieś i nie mogą z tamtejszymi mieszkańcami znaleźć wspólnego języka. Podczas kręcenia „Franciszkańskiego spontanu” zakochała się we franciszkanach, którzy w bazylice w Katowicach-Panewnikach co roku wznoszą 18-metrową, największą w Europie, szopkę. – Pracują przez trzy tygodnie, żeby ktoś przez chwilę mógł się zachwycić – mówi. – To, że zostałam reżyserką, to jakaś prawda o mnie – dodaje. – Każdym filmem chcę powiedzieć coś ważnego. Wybieram tematy, które mnie bolą, przejmują. Nie wstydzi się mówić o swoim poczuciu misji. O sile sztuki, która zmienia świat, ma dalszy ciąg w życiu odbiorców. Tak było z jej „Pręgami” według prozy Wojciecha Kuczoka. – To opowieść o bezradności ojca, który nie potrafi pokazać synowi, że go kocha. Potem syn myśli, że też nie umie kochać – streszcza go. Po projekcji „Pręg” na Festiwalu Filmowym w Gdyni podszedł do niej 40-letni mężczyzna i długo jej dziękował: „Mój tata ma osiemdziesiąt kilka lat i jeszcze zdążę mu powiedzieć, że go kocham”.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości