Może jestem egzotycznym katolem

0 tym, co szkodzi publicznemu wizerunkowi, o granicy między słusznym sprzeciwem a obrażaniem ludzi i o tym, czemu rezygnuje z polskiego obywatelstwa, z Wojciechem Cejrowskim rozmawia Artur Bazak.

Czy nie obawia się Pan, że przez świat mediów został Pan zaszufladkowany jako „egzotyczny katol”, który nabluzga, jak trzeba, od głupków przezwie i „przejedzie się” po Frytce? Czy nie wpadł Pan w pułapkę swojego publicznego wizerunku, którego ocierająca się o skandal forma przesłania przekaz ważnych treści? Dlaczego ludzie oglądają w Internecie program, w którym odbył Pan rozmowę z Frytką z Big Brothera? Nie dlatego, żeby podpatrzeć nowoczesną strategię ewangelizacji i zobaczyć, jak prawda wyzwala człowieka. Tylko dlatego, że to fajny ubaw, a „Cejrowski znowu pojechał po bandzie”.
– A skąd Pan taki mądry? Bo ja na przykład nie robiłem badań na temat tego, dlaczego ludzie oglądają ten program z Frytką. Być może z powodów podanych przez Pana, ale ja tego nie wiem. Pan wie? Jeśli tak, to skąd? Taka niezawodna intuicja? A może Pan prorok? No i być może rzeczywiście jestem „egzotyczny katol”, bo połowę życia spędziłem w krajach egzotycznych i to na pewno miało na mnie wpływ. – Polakiem jestem z urodzenia, a kulturowo bliżej mi do Amerykanów; no więc być może jestem „egzotyczny katol”, ale skoro katol, to z definicji nie bluzgam nikomu. I nikogo nie przezywam. Natomiast staram się być ostry i dobitny do granic wyznaczonych wskazaniem Jezusa, by TAK było TAK, a NIE było NIE. Z Frytką rozmawiałem o pryncypiach, a nie o niej samej. I dałem jej w tym programie wielokrotnie szanse jako człowiekowi, by sama inaczej oceniła swoje czyny. Niech Pan to sobie obejrzy ponownie – ja niczego nie osądzam, za to PYTAM dociekliwie. Mój wizerunek publiczny nie jest dla mnie pułapką, gdyż ja nic nie muszę – nie muszę pracować w TV, ani nawet nigdzie w Polsce. Od wielu lat mam niezależność finansową, pozwalającą mi swobodnie poruszać się w świecie, w którym inni koledzy dziennikarze się samoograniczają – bo tu dom w kredycie, tam żona i dziecko, a oni na pensji w gazecie... Ja jestem finansowo niezależny od pracy w mediach, więc mogę sobie pozwolić na to, by mnie z mediów usunięto. I dlatego też pozwalam sobie na więcej.

Gdzie przebiega granica między ostrym wyrażeniem słusznego sprzeciwu a obrażaniem drugiej osoby i zamknięciem się na dyskusję?
– Granicy w takich kwestiach należy szukać we własnym sumieniu. W „Warto rozmawiać”, kiedy w stronę pani Senyszyn powiedziałem, że „z głupkami nie warto rozmawiać”, też nikogo nie wyzywałem, tylko stwierdziłem w dobitny sposób, że pewne kwestie nie mogą podlegać negocjacjom ani dyskusji oraz że nie warto rozmawiać z głupkami, bo wówczas poważne kwestie zostają sprowadzone do poziomu głupstwa.
Moja strategia polega na tym, by robić miejsce dla innych ludzi o podobnych poglądach. Gdyby mnie wtedy nie było w programie „Warto rozmawiać”, gdybym nie wybuchnął gorącym sprzeciwem, to dwie osoby siedzące na prawo ode mnie – Joanna Najfeld i prof. Nalaskowski – byłyby przez widzów ocenione jako skrajne. Dzięki mojemu „egzotycznemu katolicyzmowi” widz ocenił poglądy tej dwójki jako umiarkowane. I o to szło! I to jest prawdziwa wygrana
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Więcej nowości