Dawniej, kiedy Wielki Post był naprawdę czasem poszczenia, to zbliżająca się Środa Popielcowa skłaniała jakby bardziej do zorganizowania jeszcze na ostatku jakiejś hucznej zabawy.
Mówiło się na to ostatki. I tutaj śląska tradycja, oprócz zwykłego pójścia na muzykę – bo tak się mówiło na zabawy taneczne – zna dwie najbardziej charakterystyczne formy zabawy. Jest to wodzenie niedźwiedzia i pogrzeb basa.
Najpierw zajmijmy się wodzeniem niedźwiedzia, które jeszcze w XIX wieku było wśród Ślązoków jedną z najbardziej popularnych zabaw. Wspomina o tym śląski pisarz Józef Lompa w 1842 roku: „W ostatki obwodzą na Górnym Śląsku mężczyznę obwiniętego w grochówkę (tj. grochowiny, gałęzie, słomę, siano...), który symbolizuje niedźwiedzia (...)”. Zabawa polega na tym, że barwny korowód przebierańców ze śpiewem, tańcem i muzykantami obchodził gospodarskie zagrody, strasząc niedźwiedziem.
Bo dawniej buszujące po zagrodzie prawdziwe niedźwiedzie robiły rzeczywiście wielkie szkody wśród dobytku i były zagrożeniem życia dla domowników. Stąd można wnioskować, że tradycja tej zabawy sięga swymi korzeniami w naprawdę dawne czasy, kiedy w śląskich lasach były jeszcze niedźwiedzie. A to być może było w XV, w XIV wieku, albo jeszcze wcześniej? Wróćmy jednak do przebiegu tej zabawy w wodzenie niedźwiedzia. Otóż kiedy wspomniany korowód niedźwiedzia – a szli w nim jeszcze strażacy, diabły, kominiorze… – zbliżał się do poszczególnych domostw, to domownicy musieli wykupić się pieniędzmi, słodyczami, jajkami, mąką, piernikami…
Wszyscy razem śpiewali i tańczyli z niedźwiedziem. Czasami wodzone po wsi zwierzę upadło i było podnoszone przez innych uczestników zabawy. Było to zdarzenie symboliczne, mające przestrzec, aby podczas karnawałowej zabawy nie przesadzić i nie upaść moralnie. A zatem widzimy wyraźnie, że owo wodzenie niedźwiedzia to nie tylko jakaś głupia zabawa albo tani sposób na dorobienie paru groszy.
Pogrzeb basa zaś – nazywany także pogrzebem basów, albo basbegraben – to zabawa muzyczna w ostatkowy wtorek przed Popielcem. Widziałem to kiedyś w Cieszynie oraz w Dziergowicach niedaleko Kuźni Raciborskiej. Istotą tej zabawy jest tańczenie do samej wtorkowej północy, czyli tańczy się do ostatniej sekundy karnawału.
A kiedy zegar wybije północ i ogłosi rozpoczęcie Środy Popielcowej, czyli czas Wielkiego Postu, to instrumenty milkną i w milczeniu wyprowadza się z sali kontrabas albo tubę, czyli taką wielką basową trąbę. Czasem te ceremonie pogrzebowe zaczynają się jeszcze przed północą i wówczas korowód muzykantów idzie i gra ulicami miejscowości, ogłaszając rychły koniec zabawy. Wtedy też symbolicznie na marach niesie się bas.
I na koniec jeszcze możemy się zapytać, po co takie wygłupy? Po prostu, taka jest nasza kultura! To ona poświadcza, że karnawałowe tradycje to nie tylko domena Wenecji czy Rio de Janeiro.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |