Biografie artystów bywały podstawą dzieł sztuki filmowej i literackiej. Zdarzały się i takie, które wielkich mistrzów nie oszczędzały (choć częściej o męce tworzenia mówiły). Jednak autobiografia czasu kryzysu twórczego to dowód odwagi i oryginalności.
„Osiem i pół” Federico Felliniego to opowieść o reżyserze filmowym – gwieździe znajdującej się na szczycie. Aktorzy go uwielbiają i marzą o grze w jego obrazach. Producenci pozwolą na każdą, nawet najbardziej szaloną, jego zachciankę. Współpracownicy widzą w nim geniusza. Tylko on sam nie ma pomysłu na nowe dzieło.
Jest tu więc motyw uwięzienia w złotej klatce. Już w pierwszej scenie (wielokrotnie przywoływanej, parafrazowanej, onirycznej dziejącej się w korku samochodowym) Guido zostaje ukazany jako ktoś na kogo są zwrócone oczy wszystkich ludzi dookoła. On sam chciałby uciec, kto się w swojej aktualnej sytuacji dusi (dosłownie). Nawet jednak gdy mu się to w końcu udaje i odlatuje, zostaje ściągnięty na ziemię przez producenta.
Ten ostatni puścił już w ruch wielką produkcyjną machinę, której film ma być końcowym efektem. Widzimy to już w świecie realnym w postaci budowanej, wielkiej makiety statku kosmicznego. Tymczasem nie ma scenariusza.
Kłopoty reżysera ze stworzeniem nowego filmu, szukaniem pomysłu, trudnością z przyznaniem się do własnej porażki i kabotyństwa, rozmyślania nad tym o czym i jaki film ów miałby być – z których jednakże niewiele wynika – są filmu treścią. To jednak jeszcze nie wszystko.
Nie trudno się domyślić, że Guido to alter ego Felliniego. Reżyser przez tę postać dyskutuje z samym sobą. Zadaje sobie pytanie - o czym i jaki film zrobić? Pociąga go samo życie, jest wielbicielem kobiet. Jego status gwiazdy mu się podoba, choć bywa uciążliwy. Jak to ukazać?
Przez postać pisarza, który ma pomóc w pisaniu scenariusza, obraz pokazuje problemy estetyczne – wcale nie tylko ówczesne – sztuki filmowej. Ciągłe pytania i konieczność udowadniania, że film to taka sama sztuka jak inne, tak samo umożliwiająca przekazywanie ważnych treści. Przy okazji widz może podejrzeć jak już w tej fazie pracy nad filmem twórcy zastanawiają się nad konstrukcją i formą późniejszego dzieła (czy i po co dana scena miałaby być potrzebna ?).
Stosunek reżysera do producenta to z kolei wieczne pytanie o ekonomię i technologię filmu. Granice odpowiedzialności artysty w tych dziedzinach, a przez to i granice twórczej i artystycznej swobody.
Film ukazuje również jak na twórcę, proces tworzenia, samo dzieło wpływa proza życia – słabość fizyczna, kłopoty osobiste.
Jest to także dzieło prawdziwie autotematyczne. Opowiada się tu o tym, jak powstał ten, konkretny film. Nie są to kulisy powstawania jakiegoś wyimaginowanego, innego dzieła. Intelektualnie i filozoficznie jest to jedna z najmocniejszych pozycji w dziejach światowego kina.
Sama późniejsza historia X muzy dowodzi, że jest to również film inspirujący (co oczywiście tez jego wielkości dowodzi). Bardzo różni twórcy do niego nawiązywali. Jednym udawały się przy tym filmy lepsze („Wspomnienia z gwiezdnego pyłu” Woody Allena), innym gorsze – by nie rzec marne („Dziewięć” Roba Marshalla). Mistrzowskiego oryginału nikt nie doścignął.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |