Kiedy Charlie Chaplin zapowiedział, iż planuje nakręcić komedię wyśmiewającą będącego u szczytu władzy Hitlera, wielu próbowało odwieść go od tego pomysłu. Zarzucano mu nawet, że chce wciągnąć USA w wir szalejącej wówczas w Europie wojny.
Komik pozostał jednak nieugięty. W bezkompromisowej satyrze zatytułowanej „Dyktator” demaskował cele i metody nazistowskiej propagandy, apelując jednocześnie do ludzkości, by nie pozwoliła na dalszą ekspansję hitlerowskiego reżimu.
Chaplinowi udało się doskonale połączyć tradycje kina niemego, z nowoczesnymi zdobyczami technicznymi kina dźwiękowego. Gagi wykorzystane w początkowych sekwencjach „Dyktatora”, w których widzimy Charliego jako nieporadnego żołnierza w czasie I wojny światowej, przywodzą na myśl dawne, nieme krótkometrażówki artysty. W dalszej części filmu Chaplin zaczyna jednak już coraz śmielej stosować efekty dźwiękowe, by do mistrzostwa zbliżyć się w dwóch – poniekąd tanecznych – scenach.
Pierwsza z nich ma miejsce w żydowskim zakładzie fryzjerskim, gdy Charlie goli siedzącego w fotelu klienta. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż dzieje się to w rytm „Tańca węgierskiego nr. 5” Johannesa Brahmsa. Perfekcyjne zsynchronizowanie ruchów Charliego z dynamiczną melodią kompozycji wzbudza w widzach podziw i lęk zarazem. Wszak obskakujący klienta fryzjer nieustannie wymachuje brzytwą, którą w każdej chwili może go skaleczyć.
Druga warta uwagi sekwencja to niemalże baletowy taniec Charliego-fuhrera z globusem. Symbolizująca hitlerowską manię wielkości scena przeszła do historii kina, ale myli się ten, kto uważa, iż także sam Chaplin jest już tylko historią filmowej burleski. Wszak jego pomysły inscenizacyjne, gagi, a nawet całe sceny cytowane są w filmach do dziś.
Przed laty wielkim wielbicielem talentu Chaplina był Louis de Funes. Z samego „Dyktatora” zaczerpnął pomysły na komiczne sceny do kilku swoich filmów. Obecnie chaplinowskie cytaty i inspiracje namiętnie wykorzystuje inny gwiazdor kina, Jackie Chan, który w komediowych scenach walk raz po raz korzysta z chwytów i konceptów, stosowanych przed dekadami przez zmagającego się z prześladowcami „włóczęgę w meloniku”.
Wart podkreślić jest także fakt, iż „Dyktator” nie jest wyłącznie arcydziełem w dziedzinie komedii. Sposób w jaki Chaplin ukazał na ekranie przemówienia, wiece, czy parady jest rzecz jasna dowcipny, ale analizować można je także, jako znakomite dokumenty epoki dyktatorów. Dokumenty w których Chaplin ujawnia m. in. stosowane przez ówczesnych propagandzistów chwyty i manipulacje socjotechniczne.
Sama postać wielkiego dyktatora i jego rywala z sąsiedniego państwa to znów nic innego, jak przenikliwe studia ogarniętych żądzą władzy jednostek. I tak Adenoid Hynkel i Benzino Napaloni (czyli ukazani w krzywym, chaplinowskim zwierciadle Hitler i Mussolini) doszlusowali do galerii antybohaterów, których wcześnie spotkać mogliśmy m. in. w sztukach Szekspira, czy Moliera. Tym samym Chaplin dołączył do największych z artystów, zaś jego "Dyktator" do filmów uznawanych za arcydzieła wszech czasów
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Jednak tylko co piąta osoba uznaje zastępowanie człowieka sztuczną inteligencją za etyczne.
Świąteczne komedie rządzą się swoimi prawami. I towarzyszą nam już przez cały grudzień.
Trend ten rozpoczął się po agresji Kremla na Ukrainę. A w USA...