Filozof i góralskie galoty

Marek Szołtysek

publikacja 05.12.2011 07:57

Niektórzy próbują się w Polsce dzielić na tych, co słuchają jakiegoś radia, i na tych, którzy tego radia nie słuchają. I to wygląda, jakby Chrystus po to przyszedł na świat, żeby przynieść nam radio!

Filozof i góralskie galoty Foto: GN Śląscy górale dyskutują o koniakowskich koronkach

W IV wieku p.n.e. jed­nemu z greckich filo­zofów, Diogenesowi z Synopy, zarzucono, że mę­drcowi nie wypada odwie­dzać niektórych ludzi i miejsc. On zaś odpowiedział, że słoń­ce też dotyka swoimi promie­niami błota, a się nie brudzi. Natomiast w I wieku n.e. po­dobne wątpliwości zgłaszano Jezusowi z Nazaretu, zarzuca­jąc Mu, że kontaktuje się z po­ganami, grzesznikami i celnikami. I chociaż Chrystus powie­dział wtedy wyraźnie, że zo­stał posłany do wszystkich, to jednak ludzie zawsze narażeni są na niebezpieczną skłonność przefilozofowania tej prawdy.

Już apostołowie mieli pokusę lepszego traktowania chrześ­cijan będących najpierw wy­znania mojżeszowego od tych, którzy nawrócili się bezpośred­nio z pogaństwa. A przecież współcześnie niektórym nie mieści się w głowie, by zakon­nica zajmowała się nawraca­niem prostytutek. A czy Matka Teresa z Kalkuty nie szokowa­ła pochylaniem się nad ludźmi z najniższych kast? Niektórych nawet szokowało, że Jan Pa­weł II jeździł na nartach… bo to jakoś tak nie wypada.

Dzisiaj też niektórzy próbują się w Polsce dzielić na tych, co słu­chają jakiegoś radia, i na tych, którzy tego radia nie słucha­ją. I to wygląda, jakby Chrystus po to przyszedł na świat, żeby przynieść nam radio! Mylenie więc radia ze zbawieniem jest tak samo niemądre jak segrego­wanie ludzi na bogatych i biednych, choć oczywiście ludzie różnią się zamożnością. Z tym problemem potrafił się uporać św. Franciszek z Asyżu i sam został biedaczyną, ale nikomu z posiadania trzosu nie czynił zarzutu. Natomiast komuniści uczynili z tego zjawiska powód do morderczej walki klas.

Ludzie więc w dziejach świata skłonni są do wymyślania roztomajtych filozofii tego, co należy i nie należy robić. I naj­częściej jest to tak samo bez­użyteczne jak dzielenie pijanych na tych, co piją z przyjemnoś­cią lub z obrzydzeniem. Ale najgorsze jest to, że do tych teoryjek się przywiązujemy i potem błądzimy. Tak też było w śred­niowieczu z przystępowaniem do Komunii św.

Tak podkreślano świętość tego sakramentu oraz grzeszność człowieka, że ludzie przestali chodzić do Komunii i skupili się tylko na adoracjach Najświętszego Sakramentu. Tak było prawie dwieście lat. Gdy potem w XIV wieku nowocześni duchowni rzucili hasło codzien­nej Komunii, to uznano ich w pierwszej chwili za heretyków i bezczelnych profanów.  

Na takie nadmierne filozofowanie narażony jest każdy i w każdej dziedzinie. Sprzed paru lat pamiętam nawet bardzo emocjonalną dyskusję na temat pewnego rodzaju bab­skich galot, czyli majtek, zwa­nych też stringami. Otóż pewna grupa śląskich górali, a konkret­nie koniakowskich koronczarek, wdała się w dyskusję, czy nie jest profanacją robienie koron­kowych majtek. Oczywiście jed­ni byli za, a inni przeciw. A ja myślę, że Ponboczkowi jest to naprawdę obojętne, że tego sa­mego kształtu koronki stosowa­ne są do zrobienia obrusa na oł­tarz, ozdoby na baldachim, gó­ralskiego czepca i dowolnego kształtu bielizny.