Turner na fali

Barbara Gruszka-Zych

GN 49/2011 |

publikacja 08.12.2011 00:15

Przez półtora miesiąca wystawę „Turner. Malarz żywiołów” obejrzało aż 30 tysięcy osób. W kolejce „do obrazów” stała sama Wisława Szymborska.

Turner na fali HENRYK PRZONDZIONO Obrazy Williama Turnera na krakowskiej wystawie: „Bohater setki bitew”

W Muzeum Narodowym w Krakowie przedłużono godziny zwiedzania ekspozycji, bo nawet do południa w dni powszednie przychodzi mnóstwo zainteresowanych. Niektórzy przyjeżdżają do Krakowa z Warszawy czy Gdańska, nie po to, żeby zobaczyć Wawel, ale… obrazy Josepha Mallorda Williama Turnera.

Podobno artysta na starość lubił przebywać w ciemności, żeby nie rozpraszać oczu innymi widokami niż malowanymi przez siebie. My oglądamy je w subtelnym muzealnym świetle, jakby zaglądając artyście pod powieki. Co sprawia, że po niespełna dwóch wiekach od ich powstania tak masowo garniemy się, żeby je podziwiać? Z pewnością nie wystarczy podanie faktu, że to pierwsza w Polsce prezentacja jego dzieł. Sekret musi tkwić gdzie indziej.

Testament z obrazów

Turner nie lubił rozstawać się ze swoimi pracami. Kiedy sama królowa Wiktoria poprosiła go o sprzedaż dwóch płócien przedstawiających sceny upadku Kartaginy – odmówił. Aż 20 tys. spośród 30 tys. prac zapisał w testamencie narodowi brytyjskiemu. Do końca trzymał to w sekrecie. Ludzie myśleli, że on – samotnik i ekscentryk – wysadzi się w powietrze ze swoimi dziełami. Na szczęście nie miał takiego zamiaru. Dziś najwięcej jego dzieł znajduje się w Tate Gallery w jego rodzinnym Londynie. To właśnie stamtąd oraz z kilku kolekcji angielskich i amerykańskich wypożyczyły obrazy kuratorki wystawy – Inés Richter-Musso i Ortrud Westheider. Te dwie Niemki od lat zajmują się popularyzacją malarza w Europie. Wymyśloną przez nie ekspozycję krakowską wcześniej można było oglądać w Bucerius Kunst Forum w Hamburgu.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.