Bądźcie jak osły!

Marek Szołtysek

publikacja 22.12.2011 07:42

W ośle jest coś szczerego. To jego ciepłe spojrzenie i beztrosko wyszpicowane uszy budziły sympatie nie tylko starożytnych Żydów, Greków czy Rzymian, dla których zwierzę to było symbolem pracowitości i wierności.

Bądźcie jak osły! Klearchos Kapoutsis / CC 2.0 Dlaczego na zbliżają­ce się święta można chyba życzyć wszystkim, by stali się jak osły?

Coraz bliżej do Wilije i po­woli budowane są już betlyjki, czyli stajenki. A dla mnie fest ważne są w te święta makówki, prezent od Dzieciątka i betlyjka. Muszę się wam przyznać, że mnie zawsze w tej betlyjce najbardziej intere­sował yjzel, czyli osioł, i kamela, czyli wielbłąd. I nie ma w tym z pozoru żadnych elementów teologicznych, tylko po prostu mam tak od dzieciństwa i już. Myślałem, że może z wiekiem z tego wyrosnę, ale nie. Ciągle jak tylko oglądam jakąś stajenkę, to zaraz wypatruję moich ulubio­nych bohaterów.

Z osłem zresztą związane są moje pierwsze suk­cesy szkolne. Otóż pew­nego dnia, chodząc do pierw­szej klasy, nauczycielka tłuma­czyła, że u nas nie ma słów za­czynających się na literę „y”. Spontanicznie wtedy zareago­wałem, mówiąc: To nieprawda! Moja ciotka na Wirku nazywo sie Yma, a dziadek od kolegi – to Ywald! Zakłopotana tym fak­tem nauczycielka zgasi­ła mnie, mówiąc, że to się nie liczy, bo to jest po śląsku. Jak to się nie liczy – pomyślałem. To moja ciotka Yma się nie liczy, nie liczy się Ywald i Ymil? A co ze słowami yno, yny, ynta, yntka, yjzokiel albo tak popularne  określenie jak – yjzel. I zaraz so­bie pomyślałem: Do ja­kiej szkoły ja chodzę? Może do yjzyszule, czy­li szkoły specjalnej? I tak dzięki takim sło­wom jak yjzel, budziła się moja śląska świa­domość regionalna – i to były moje sukcesy, choć niektórzy jeszcze mieli mnie wtedy bar­dziej za osła niż za fi­lozofa.

Wróćmy jednak do betlyjki. Więc nieraz zastanawiałem się, dlaczego tak lubię te zwie­rzęta. Początkowo myślałem, że to może z powodu mo­jej biografii? Bo przecież nie­raz w dzieciństwie napomina­no mnie: „Wyprostuj się! Nie garb się, bo będziesz miał pukel jak kamela!”. Także w nie­których szkolnych okolicz­nościach mówiono mi, że je­stem osioł. To jednak wszyst­kiego nie tłumaczy, bo prze­cież mówiono mi też: „Co się tak patrzysz jak wół na ma­lowane wrota!” albo „Ale z ciebie baran!”, a jednak wół i baranki w stajence nie bu­dzą tak mojego zaintereso­wania. A więc przyczyna musi leżeć w czym innym. Zostawmy jednak te kamele, bo nimi zajmiemy się w styczniu na okoliczność przybycia do betlyjki Trzech Króli. Dzisiaj natomiast skupmy się na osłach.

Otóż – jak sądzę – w ośle jest coś szcze­rego. To jego ciepłe spojrzenie i beztrosko wyszpicowane uszy budzi­ły sympatie nie tylko staro­żytnych Żydów, Greków czy Rzymian, dla których zwie­rzę to było symbolem praco­witości i wierności. A świę­ty Franciszek z Asyżu, który ustawił osła w swojej pierw­szej na świecie betlyjce, znał bardzo dobrze to stworze­nie, bo przecież w swym ro­dzinnym Asyżu – można by powiedzieć – jego dzieciń­stwo upłynęło wśród osłów. Oczywiście ostatecznym powodem światowej karie­ry osła w betlyjce jest słyn­ny fragment z biblijnej księgi proroka Izajasza (Iz 1,3), gdzie czyta­my, że osioł pozna żłóbek swego Pana. A więc na zbliżają­ce się święta można chyba życzyć wszystkim, by stali się jak osły.