O biedroneczkach, złej wiedźmie i gęsi znoszącej złote jaja

Piotr Drzyzga

publikacja 16.03.2012 22:21

Dawno, dawno temu, w leśnej chatce mieszkali sobie mamusia, tatuś, braciszek i siostrzyczka.

O biedroneczkach, złej wiedźmie i gęsi znoszącej złote jaja Strange Ones / CC 2.0

Któregoś dnia rodzice postanowili, że pojadą na targ do miasta, gdzie sprzedadzą gęś. Dzieciom ciężko było się rozstawać z ulubioną, choć głupiutką gąską. Cóż jednak mogły zrobić? Rodzice wsiedli na wóz i pojechali, zostawiając braciszka i siostrzyczkę samych  w domu.

Tymczasem po lesie latały sobie dwie biedroneczki, z którymi dzieci często się bawiły. Biedroneczki a to przysiadły na chwilę na kwiatku, a to na gałązce, by wreszcie wylądować na dachu piernikowego domku, w którym mieszkała czarownica. Dach chatki był pokryty lukrem, a że słonko świeciło tego dnia bardzo mocno, lukier zaczął się topić i zamieniać w lepiącą maź.

Pierwsza biedroneczka zauważyła to, więc szybko wzbiła się w powietrze i odleciała. Druga nie miała jednak ochoty nigdzie się ruszać. Postanowiła nieco odpocząć i powygrzewać się w słońcu.

Gdy już się naleniuchowała, zorientowała się, że nie może się ruszyć. Przykleiła się bowiem do polukrowanego dachu. Co gorsza, spostrzegł to czarny jak węgiel pies czarownicy, który pobiegł do czarnej, jak noc myszy i kazał jej wezwać czarnego jak smoła kocura, by wdrapał się na dach i sprowadził na ziemię biedronkę.

Gdy kocur wykonał powierzone mu zadanie, zwierzęta wślizgnęły się do chatki i przekazały biedroneczkę wiedźmie, licząc, że ta da im w zamian coś smacznego do zjedzenia.

- Baaaardzo dobrzeeee! – zaskrzeczała czarownica i zadecydowała, że skrzydełka biedroneczki przydadzą jej się do któregoś z eliksirów. Póki co, zamknęła jednak nieszczęsną w jednym ze słoi i odstawiła na półkę, a swoim głodnym zwierzętom nie dała ani kęsa w nagrodę.

Pierwsza biedroneczka, której udało się zawczasu odlecieć z lukrowanego dachu, była przerażona.

- Co tu robić? Co tu robić? – lamentowała w myślach. Wreszcie zdecydowała się polecieć po pomoc do domku braciszka i siostrzyczki, z którymi obydwie biedroneczki bawiły się przecież dzień wcześniej na polance.

- Musimy uratować twoją towarzyszkę! – z miejsca zadecydował braciszek, ale siostrzyczka była innego zdania.

- To w końcu czarownica, a z takimi nie ma żartów. Lepiej poczekajmy na powrót rodziców – przekonywała.

- Nie ma chwili do stracenia! – nie dawał za wygraną braciszek i wreszcie postawił na swoim.

Dzieci wraz z biedronką ruszyły w kierunku chatki czarownicy. Gdy przybyły na miejsce, zauważyły, że z  czekoladowego komina wydobywa się dym. Ukryły się w krzakach i obserwowały.

- Pewnie czarownica coś gotuje! – domyśliła się siostrzyczka.

- Oby to nie był eliksir, do którego potrzebne będą skrzydełka mojej towarzyszki! – biadała biedroneczka. 

- Pójdę sprawdzić! – odrzekł zniecierpliwiony braciszek i nie zważając na prośby siostrzyczki, by tego nie robić, pobiegł podejrzeć czarownicę przez lizakowe okienko.

Widział jak wiedźma krząta się przy wielkim kotle, w którym coś bulgocze. Dostrzegł także słój z biedroneczką w środku. Próbował wypatrzeć, gdzie są zwierzęcy pomocnicy czarownicy, ale nigdzie w domku ich nie zauważył. Oparł więc łokcie na marcepanowym parapecie i czekał, myśląc, co robić.

Im dłużej myślał, tym bardziej był głodny. A im bardziej był głodny, tym bardziej korciło go, by odłamać sobie kawałek marcepanowego parapetu i zjeść. Wreszcie, gdy nie mógł się już powstrzymać odłamał jeden kawałek, drugi, trzeci…

Kiedy próbował dobrać się do piernikowej framugi, coś za jego plecami zgrzytnęło. Odwrócił się i zobaczył, że stoi tam czarny jak węgiel pies czarownicy z wyszczerzonymi kłami oraz czarny jak smoła kocur, z pazurami przygotowanymi do drapania. Była tam także czarna jak noc mysz, ale szybko pobiegła do chatki, by swym cieniutkim i przeraźliwie piskliwym głosikiem zaalarmować wiedźmę o intruzie, którego psisko i kocisko nie zamierzały wypuścić.

- Kolejna cenna zdobycz! – zarechotała czarownica na widok braciszka. - Będzie z ciebie pieczeń, jak się patrzy! – oznajmiła, po czym zamknęła chłopca w komórce.

Pies, kocur i myszka słysząc o pieczeni oblizały się łakomie, ale na tym się skończyło. Czarownica wygoniła je z domku, zabierając się do swojej roboty, a one dalej pozostały głodne.

Ukryte za krzakami siostrzyczka i biedroneczka były zdruzgotane.  - I co my teraz zrobimy?  - zawodziły, nie wiedząc, co począć.

Ich narzekania i lamenty obudziły śpiącego pod liściem krasnoludka. W pierwszej chwili bardzo się rozgniewał, że ktoś zakłóca mu sen, ale gdy usłyszał, co się stało, wygramolił się spod liścia i tak rzekł:

- Idźcie w kierunku młyna. Kiedy go miniecie, na rozstaju dróg skręćcie w lewo, a potem, za zwalonym mostem odszukajcie krętą ścieżkę, która doprowadzi was do zbójnickiej jaskini.  Nie obawiajcie się jednak, zbójców dawno w niej nie ma. Jest tam za to korytarz, który doprowadzi was do zamku dobrej królowej. Gdy już się w nim znajdziecie, dobra pani z pewnością podpowie wam, jak poradzić sobie z czarownicą.  

Siostrzyczka i biedroneczka podziękowały krasnoludkowi za jego rady i udały się w drogę. Gdy dotarły na miejsce, w zamku dobrej królowej trwała wielka uczta. Władczyni bardzo zdziwiła się widokiem niezapowiedzianych gości i zapytała skąd się tutaj wzięły. Gdy wyjaśniły, że zła czarownica uwięziła braciszka i drugą biedroneczkę, królowa poleciła jednej ze służących, by przyniosła z jej komnaty pelerynę.

- Kto ją założy, staje się niewidoczny. Mając ją na sobie, będziesz mogła niepostrzeżenie wślizgnąć się do chatki czarownicy, ukryć pod nią braciszka i biedroneczkę i  wymknąć się na zewnątrz.

- Dziękuję wasza wysokość – powiedziała siostrzyczka i chciała odejść, ale królowa zatrzymała ją.

- W nagrodę za swoją odwagę możesz ze sobą zabrać tyle złota i srebra z królewskiego skarbca, ile tylko zdołasz unieść.

- Dziękuję za hojność dobra królowo, ale zamiast tego wolałabym zabrać ze stołu tylko serek, rybkę i kiełbaskę.

- Jesteś tego pewna? – upewniła się jeszcze władczyni.

- Jak najbardziej – odrzekła dziewczynka, wzięła jedzenie, o które poprosiła i ruszyła w powrotną drogę do domku czarownicy. Biedroneczka nie mogła pojąć, dlaczego dziewczynka zrezygnowała z oferowanych jej kosztowności, ale siostrzyczka dobrze wiedziała co robi.

Gdy ponownie stanęła przed chatką z piernika, nałożyła pelerynę i stała się niewidoczna. Wemknęła się do środka, uchyliła drzwi do komory, w której czarownica zamknęła jej braciszka i kazała mu schować się pod płaszczem. Następnie ściągnęła z półki słoik z uwięzioną biedroneczką, wręczyła go braciszkowi i ruszyła ku wyjściu tak, by ominąć krzątającą się przy bulgoczącym kotle wiedźmę.

Kiedy siostrzyczka przekraczała próg drzwi, potknęła się o niego i przewróciła. Peleryna zsunęła się na ziemię, a słój z biedroneczką upadł, rozbijając się na tysiąc kawałków. Biedroneczce nic się nie stało, ale całe to zamieszanie nie uszło uwadze czarownicy, która rozkazała swym wygłodniałym zwierzętom, by zaatakowały dzieci.

Czarna jak noc mysz, czarny jak smoła kocur i czarny jak węgiel pies czarownicy tylko na to czekały. Wtedy jednak wydarzyło się coś dziwnego. Siostrzyczka wyciągnęła zza pazuchy serek, rybkę i kiełbaskę, które zabrała ze sobą z zamku dobrej królowej i rzuciła przed siebie.

Mysz, psisko i kocisko wybrały rzecz jasna specjały siostrzyczki. Zaczęły się nimi zajadać, a dzieci i biedroneczki mogły zacząć uciekać.

- Co?! – nie wierzyła własnym oczom wiedźma. – W tej chwili ruszajcie za nimi, albo same marnie skończycie!!! – zaczęła awanturować się jędza. Widząc jednak, że jej krzyki nie przynoszą efektu, jedną nogą nadepnęła myszkę, a drugą kopnęła kotka. Stojącą w kącie miotłą próbowała zamachnąć się na pieska, ale ten warknął groźnie i skoczył jej do gardła.

Czarownica cofnęła się, więc pies skoczył raz jeszcze. Potem wykonał kolejny skok i kolejny, aż wreszcie tym sposobem wepchnął ją do wrzącego kotła, w którym jędza rozgotowała się i zniknęła.

Tymczasem dzieciom udało się bezpiecznie wrócić do domu, przed który właśnie zajeżdżał wóz rodziców. Siedziała też na nim gęś, którą mieli przecież sprzedać.

- Nie uwierzycie, co się nam przydarzyło. Kiedy na targowisku ściągaliśmy gęś z wozu, okazało się, że zniosła trzy złote jaja – powiedziała mama.

- Ooo! Znosi kolejne! – uradował się tata.

I tak, za sprawą czaru dobrej królowej, która zamieniła zwykłą gęś w znoszącą złote jajka, braciszek, siostrzyczka i ich rodzice żyli długo, dostatnio i szczęśliwie. 

Koniec