Kozanie do ptoków i pnioków

Marek Szołtysek

publikacja 26.03.2012 08:01

W dawnej stolicy Górnego Śląska – w Opolu – jest średniowieczny kościół franciszkanów. Najstarszą jego częścią jest kaplica św. Anny, zwana też kaplicą piastowską.

Św. Franciszek Roman Koszowski/GN Św. Franciszek

Jest w niej wiele zabytków, ale dzisiaj pra­gnę zwrócić uwagę na malowi­dło ścienne przedstawiające św. Franciszka z Asyżu mówiącego kazanie do ptaków. Motyw po­chodzi z książki „Kwiatki św. Franciszka”, gdzie czytamy: „Ptaszki, braciszki moje – mó­wi Franciszek – bądźcie bardzo wdzięczne Bogu, Stwórcy swe­mu (…). Pozwolił wam swo­bodnie latać wszędzie i dał wam odzienie (…). Bóg was żywi i (…) tyle wam zsyła dobrodziejstw. Strzeżcie się, bracia moi, grze­chu niewdzięczności (…)”. Ma też malowidło pewien charakte­rystyczny szczegół, gdyż wśród ptaków słuchających kazania, dawny artysta ukazał śląskiego orła, czyli orła z herbu górnoślą­skich książąt piastowskich.

Z tego malowidła można dzi­siaj odczytać jeszcze drugi sens. Otóż funkcjonuje u nas po­wiedzenie, że mieszkańcy Śląska to pnioki, krzoki lub ptoki. Pnioki to Ślązacy z dziada pradziada, dobrze ukorzenieni. Krzoki – to ludzie zapuszczający już na Śląsku korzenie, ale jeszcze zbyt płytko. Natomiast ptoki to miesz­kańcy Śląska, którzy niedawno przyfrunęli, mieszkają tu, ale niewiele ich jeszcze z tym re­gionem łączy. Więc może tu zo­staną, a może odlecą?

Opole   MAREK SZOŁTYSEK/GN Opole
Święty Franciszek ma coś do powiedzenia nie tylko śląskim ptokom, ale też pniokom i krzokom! Malowidło z kaplicy piastowskiej w Opolu
Czasami stare Ślązoki żartują sobie z tych krzoków i ptoków. Sprawa jest jednak poważna. Musimy sobie uprzytomnić, że kiedyś ptokami, a potem krzokami byli św. Jadwiga, księżna śląska, przod­kowie Wojciecha Korfantego czy większości współczesnych ślą­skich pnioków. To chyba dobrze, że ziemia śląska jest miejscem ukorzeniania się ludzi.

Ukorzenianie nie jest jednak proce­sem automatycznym i wymaga dobrych wa­runków rozwojowych. Nie lubi ono powodzi, suszy, trzęsienia ziemi, wędrówek ludów, chwa­stów… Uzmysłowiłem to sobie wyraźnie, gdy w ze­szłym tygodniu pewna pani za­pytała: „Czekają mnie na Śląsku ciężkie czasy. Nie znam gwary, a śląski ma być językiem urzędo­wym. To prawda?”. Stanowczo temu zaprzeczyłem! Ale skąd się biorą takie pytania?

Otóż niykere Ślązoki skupiają się zbyt­nio na pogrubianiu pnioków, an­gażując się w polityczne tema­ty – języka śląskiego, autonomii czy narodowości śląskiej. Takie poczynania powodują zachwiania procesu ukorzeniania się krzoków, nie mówiąc już o ptokach, które się tylko płoszy. A przecież ślą­skie pnioki powinny być odpowiedzialne nie tylko za swój gru­by pień, ale też za ptoki.

Niechaj śląskie pnioki nie kuszą losu! Niech są ra­czej wdzięczne Ponboczkowi za to, że Śląsk jest jedynym dużym regionem w Polsce, gdzie za­chowała się regionalna kultura ze śląską mową, kuchnią itd. W tej sytuacji należałoby w zasa­dzie zacytować jeszcze raz frag­ment Franciszkowego kazania, ale skierować go do pnioków: „Strzeżcie się, bracia moi, grze­chu niewdzięczności!”.

Tekst z 29 X 2006 r.