Skarby Donnersmarcków

Klaudia Cwołek

publikacja 05.07.2012 07:17

Przy okazji remontu wieży kościoła w Nakle Śląskim znaleziono tubę z dokumentami, umieszczonymi tam prawie 120 lat temu. – Przeszedł po nas dreszczyk emocji – opowiada ks. proboszcz Eugeniusz Bill, który chce świątyni przywrócić pierwotny blask.

Nakło Arch. parafialne Nakło
Kościół NSPJ w trakcie remontu wieży

Nakło Śląskie należało do katolickiej linii rodu Donnersmarcków. Mie­szkali oni w pałacu naprzeciw kościoła, którego byli fundatorami. Podpisy Łazarza IV Henckel von Donnersmarcka i jego żony Marii znaj­dują się na odnalezionym właśnie dokumencie z datą 12 października 1893 r.

- Z tego wynika, że rok przed poświęceniem kościoła wieża z kopułą już została ustawiona - tłumaczy ks. E. Bill. To on prosił pracowników z ekipy remontowej firmy Marcina Watoły z Kalet, żeby szukali tuby, która według daw­nego zwyczaju powinna tam być umieszczona. Wiedział, że w kuli, przeważnie przy montażu krzyża, zamieszcza się dokumentację związaną z kościołem i począt­kami parafii, aktualną prasę i obowiązujące środki płatnicze. Nie było więc wielkiego zaskoczenia, gdy natrafiono na szczelnie zamknięty pojemnik.

Komisyjne otwarcie w obecności m.in. proboszcza, wikarego i szefa ekipy remontowej odbyło się na specjalnie zwołanym spotkaniu. - Miałem świa­domość, że stykam się bezpośred­nio z historią sprzed 120 lat, i to taką niewyczytaną z książki. Że ktoś ten dokument własnoręcznie sporzą­dził, że własnoręcznie podpisali go fundatorzy – mówi ks. Bill.

Skarby Donnersmarcków   Arch. parafialne Dzień otwarcia tuby z dokumentami o budowie kościoa W środku tuby znaleziono wspomniany dokument z krótkim opisem, w jakim czasie kościół został wybudowany, a było to za papieża Leona XIII, kard. Koppa z Wrocła­wia (wówczas Breslau) i cesarza Wilhelma II. Oprócz tego do środka włożono egzemplarze pięciu czasopism w języku nie­mieckim dla Górnego Śląskiego i egzemplarz „Katolika” w języku polskim – wszystkie są bardzo do­brze zachowane.

Odtwarzanie historycznych klimatów
Na podstawie pozostawionych przez przodków gazet możemy zorientować się, czym żył Górny Śląsk w tamtym okresie. „Katolik” wydawany po polsku podejmował przeróżne tematy: społeczne, po­lityczne, dotyczące kraju, najbliż­szego regionu, spraw lokalnych i areny międzynarodowej. Do­wiadujemy się z niego, jakie były wrocławskie ceny targowe i kurs pieniężny. Niemało miejsca zajmo­wała już wtedy reklama.

W tubie zachowało się także 14 monet – wszystkie to niemieckie marki. 20 – to największy nominał, a największa rozmiarem moneta to 5 marek. Kopa jaj kosztowała wtedy 2,90.

Ksiądz proboszcz był zdu­miony, że wszystko wyglądało tak, jakby było włożone kilka dni wcześniej. Przedtem obawiał się, że dokumenty będą wypalone, bo na szczycie wieży panuje wysoka temperatura. Wewnątrz tuby było też sucho, został jakiś pył w ro­dzaju talku, który prawdopodobnie pochłaniał ewentualną wilgoć.

Ratowanie perełki
Zanim powstał kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, mieszkańcy Nakła należeli do pa­rafii Narodzenia NMP w Żyglinie, oddalonej o ok. 10 km drogi na skróty przez las. – Nasz kościół jest godny uwagi, bo jest związa­ny z Donnersmarckami. Na ziemi świerklanieckiej nie mamy takich budynków sakralnych – podkre­śla ksiądz proboszcz. Niestety, pierwotny blask neoromańskiej budowli został bezmyślnie znisz­czony w latach 70. ubiegłego wie­ku. Kościół na początku był bogato wyposażony w przepiękny ołtarz główny ze specyficznym balda­chimem. W ołtarzu umieszczono wizerunek Serca Pana Jezusa. Były też dwa boczne ołtarze i przepięk­na ambona.

– Na skutek źle pojętej reformy soborowej wszystkie oł­tarze w latach 70. zostały usunięte, spalone i zastąpione nowoczesną metaloplastyką. Kościół został maksymalnie ogołocony – ubole­wa ks. Bill. Po pięciu latach jego proboszczowania wystrój wnętrza znacząco się zmienił, ale do pełni zadowolenia jest jeszcze daleko. Tymczasem już na najbliższy odpust z okazji uroczystości Naj­świętszego Serca Pana Jezusa parafia będzie mogła cieszyć się odremontowaną wieżą. We wrze­śniu natomiast planowana jest ilu­minacja kościoła z zewnątrz.

Rozproszenia na Różańcu
Rozmowa z ks. Eugeniuszem Billem, proboszczem paraf i Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nakle Śląskim.

Klaudia Cwołek: Co Ksiądz po­myślał, gdy pierwszy raz wszedł do kościoła w Nakle?

Ks. Eugeniusz Bill: - Zadałem sobie pytanie, czy były tu ołtarze i czy to nie jest kościół ewangelicki, bo nie ma żadnej figury. Później, gdy stopniowo poznawałem histo­rię, ludzie zaczęli mi przynosić sta­re zdjęcia. Czułem, że kościół został oskalpowany z czegoś, co jest jego bogactwem. Wyglądał, jakby od x lat nie było w nim gospodarza. Moim pragnieniem jest, żeby przy­wrócić mu pierwotny wygląd, kie­dy ludzie zachwycali się tą świąty­nią. Przed pięcioma laty od razu też poczułem w sobie jakąś mobilizację do działania. Ale im bardziej chcia­łem coś zrobić, tym więcej wyska­kiwało problemów natury prawnej. Poza tym mój poprzednik utwier­dzał parafian w przekonaniu, że nic nie można zrobić, bo to jest zabytek. W drugim miesiącu mojego pobytu tutaj, gdy odmawiałem w koście­le Różaniec przed wystawionym w głównym ołtarzu Najświętszym Sakramentem, mój wzrok zatrzy­mał się na obrazie Serca Pana Jezu­sa w kaplicy obok, gdzie zasiadali Donnersmarckowie. Może to były moje rozproszenia na modlitwie, ale patrzyłem na ten krzywo zawie­szony i zalany wizerunek i pomy­ślałem: muszę go umieścić z powro­tem w głównym ołtarzu. I tak się też stało. W momencie, gdy obraz powrócił na swoje miejsce, zaczę­ły się rodzić kolejne pragnienia. Byłem przekonany, że trzeba dzia­łać w tym kierunku, żeby wszystkie stare ołtarze odbudować, a figury ze strychu z powrotem przenieść na ich miejsce.

Odbudować ołtarze - znaczyło wykonać je od początku?
- Tak, według pierwotnego wzoru. Pierwszy odtworzony ołtarz z obrazem krzyża znajdu­je się po lewej stronie prezbiterium. Obecnie wykonywany jest drugi ołtarz boczny, poświęcony Matce Bożej Sykstyńskiej. Obrazy z oby­dwu ołtarzy na szczęście się zacho­wały. Może te prace prowadzone są trochę nie po kolei, bo wypada­łoby zacząć od ołtarza głównego, ale jego rekonstrukcja wiąże się z przebudową posadzki prezbi­terium. A to na dzień dzisiejszy jest dla nas za poważna inwestycja. Docelowo - jak wiele okoliczności dopisze - byłoby to zwieńczeniem prac doprowadzających kościół do pierwotnego wyglądu.

Czy spotkał się Ksiądz z jakimś oporem osób przyzwyczajonych do innego wystroju kościoła?
– To było jak wiatr w żagle – w przeciwieństwie do tego, co się słyszy nieraz z innych parafii, że jak proboszcz próbuje coś zmie­nić, to zaczynają się interwencje w kurii. Ludzie mają pragnienie powrotu do pierwotnego wystro­ju, bo ta świątynia była naprawdę perełką na tych ziemiach. Odbudo­wano też 14 stacji drogi krzyżowej. Witraże poddaliśmy renowacji, zawieszone są nowe żyrandole. Wszystko to jest możliwe dzięki ofiarności parafian, ale także indy­widualnych ofiarodawców, którzy pragną pozostać anonimowi.