Ziarnko do ziarnka

WARSZAWSKI GOŚĆ NIEDZIELNY

GOSC.PL |

publikacja 25.07.2012 07:07

Wszystko tu przypomina o wakacjach. I to właśnie najbardziej podoba się najmłodszym, dla których „... i bach prosto w piach!” może być nie tylko wstępem do teatralnej pasji, ale przede wszystkim zwykłą frajdą.

Teatr dwóch aktorów Teatr dwóch aktorów
Na koniec jednak ustępuje miejsca najmłodszym, którzy dają im lekcję, jak się można bawić… w piachu
Tomasz Gołąb/GN

Stołeczny Teatr Małego Widza konse­kwentnie szuka drogi do naj­młodszych. Tym razem usypu­je ją z ziaren piasku, które dosłownie przelatują przez dziurę w worku nie­sionym przez jednego z dwóch ak­torów.

Minimalizm środków, wśród których znalazło się kilkadziesiąt kilogramów piachu i trochę plażo­wych zabawek, w niczym nie odbiera teatralności całemu przedsięwzięciu. Bo od pierwszych minut, gdy na sce­nie pojawiają się Bartek Adamczyk i Arkadiusz Wrzesień, aż po końcowe oklaski, dzieci siedzą z rozdziawio­nymi buziami, głośno śmiejąc się z nieporadności dorosłych, którzy odkrywają uroki piaskownicy. I jeśli już w ogóle padają w tym spektaklu jakieś słowa, to raczej z kameralnej 40-osobowej widowni, bo małe dzieci nadziwić się nie mogą, że niby dorośli, a zwykłej babki postawić nie umieją...

Ale przecież teatr nie tylko bawi. Zwłaszcza, że jego gośćmi są maluszki od pierwszego do piątego, szóstego roku życia. 30-minutowy spektakl pełen jest zaskakujących odkryć i pomysłów, co ze zwykłym piachem zrobić można. Gdzie miejsce na mo­rał? Chyba w stwierdzeniu, że wy­obraźnia nie stawia granic dziecię­cej kreatywności. I, co ważniejsze, we dwóch można zrobić więcej, niż samemu. Drobne ziarenka fruwają więc w górę i w dół, przesiewane sitem wywijają węże, a na koniec – z pomocą lejka i kilkunastu plasti­kowych łyżek... albo nie, wszystkiego zdradzić nie można. Dość powiedzieć, że gdy – jak zwykle w przypadku Te­atru Małego Widza – na koniec dzieci same mogą wtargnąć na scenę, dość trudno zabrać je stamtąd w ciągu 15 minut.

Kolorowe zabawki, muzyka, sym­patyczni aktorzy, którzy od dzieci pobierają darmowe lekcje tarzania się, przeskakiwania, a przede wszyst­kim plażowej architektury, sprawiają, że „... i bach prosto w piach!” może cie­kawie urozmaicić weekendowy spa­cer po Starym Mieście. Teatr Małego Widza mieści się bowiem w wyre­montowanych staromiejskich piwni­cach, w podziemiach Stołecznego Cen­trum Edukacji Kulturalnej (wejście od ul. Brzozowej).

Scena jest jedną z najmłodszych na teatralnej mapie stolicy. Ale w jej repertuarze już zna­lazło się kilka interesujących pozycji. „Rozplatanie tęczy” to zaproszenie do zabawy z wodą i kolorami, „Lśnie­nie” – warsztaty, w których w teatrze cieni to rodzice stają się widownią. W „Julce i Kulce” fantastyczna Justy­na Banasiak, tancerka i gimnastyczka artystyczna, która reprezentowała Polskę na olimpiadzie w Atenach, pokazuje w rytm skomponowanej i wykonywanej na żywo przez wiolonczelistkę Izabelę Lamik muzyki, ile niezwykłych emocji może kryć się w odkrywaniu świata i w zwykłej pił­ce. Z kolei w „Małym Chopinie” z po­mnika schodzi wielki kompozytor, żeby samemu opowiedzieć dzieciom o swoich perypetiach z łakociami i mrówkami. Bez nachalnego dy­daktyzmu daje najmłodszym lekcję historii i muzyki.

Teatr Małego Widza zachwyca w każdym wcieleniu. To sztuka ko­loru, dźwięku, ale także zapachu oraz dotyku. Interaktywna i mądra.