Wizjoner wśród kolorowych dymów

Marta Sudnik-Paluch

GOSC.PL |

publikacja 06.04.2013 07:03

Odbudowa domu przemysłowca. Mówili o nim, że miał pakt z diabłem. Jego życie to scenariusz filmowy. Karola Godulę chcą przypomnieć Fundacja „Zamek Chudów” i Stowarzyszenie „Niepokonani 2012”.

Andrzej Sośnierz z dokumentacją domu Karola Goduli Andrzej Sośnierz z dokumentacją domu Karola Goduli
Marta Sudnik-Paluch

Dziś trudno tutaj trafić. Chaszcze, las i kompletnie zrujnowane mury. Tak obecnie wyglądają dom należący niegdyś do Karola Goduli i pobliski zamek rudzki, którego właścicielami byli kiedyś Ballestremowie.

– To miejsce zapomniane. Starsi mieszkańcy Rudy czasem jeszcze wspominają, że dom i zamek stały tutaj właściwie do lat 60. XX wieku – mówi Andrzej Sośnierz z Fundacji „Zamek Chudów”. Taka sama sytuacja była z zamkiem w Chudowie, który dzięki staraniom fundacji powoli jest odbudowywany. Kiedy Andrzej Sośnierz po raz pierwszy natknął się na jego ruiny podczas przejażdżki rowerowej, ledwie było go widać spod chaszczy i krzaków.

– Podejmujemy takie działania bardziej z emocji niż z zamożności. Chcemy chronić zanikające dziedzictwo kulturowe – mówi fundator. – Historia Goduli to gotowy materiał na film. Wzruszamy się, oglądając baśnie, a przecież życie tego przedsiębiorcy to jak połączenie Kopciuszka z „Piękną i bestią” – uważa A. Sośnierz.

Król cynku ze Śląska
Nie da się ukryć, że Karol Godula był postacią, wokół której współcześni wytworzyli wiele legend. Chłopak z gminu (choć niektórzy badacze przypisywali jego rodzinie rycerskie pochodzenie), który własną ciężką pracą zdołał odmienić swoją pozycję społeczną.

– Król pruski zaproponował mu nawet szlachectwo, ale on go nie przyjął. To wywołało niemałe poruszenie – przypomina fundator. Godula wiele zawdzięczał hrabiemu Karolowi Franciszkowi von Ballestremowi, który przyjął go do pracy. Początkowo zarządzał jego majątkiem ziemskim, często stosując innowacyjne techniki. Z czasem stał się zaufanym doradcą i to on przekonał hrabiego do budowy cynkowni. W podzięce za udaną inwestycję Godula otrzymał darowiznę – udziały w firmie. To był początek pracy na własny rachunek.

Jego awans, powiększający się majątek i udane inwestycje współcześni tłumaczyli konszachtami z diabłem. Te wyobrażenia wzmacniały m.in. kłęby dymu w różnych kolorach, które wydobywały się z jego pracowni – efekt licznych eksperymentów chemicznych. Dodatkowo Karol Godula miał się charakteryzować wyjątkowo szpetną fizjonomią – piętno na niej miały odcisnąć kontakty ze szkodliwymi substancjami chemicznymi oraz pobicie, jakiego mieli się dopuścić nieznani sprawcy. Jak pisze w swoim opracowaniu prof. Jan Malicki: „Napadli na niego w lesie i ciężko rannego powiesili na drzewie do góry nogami. Tylko przypadkiem odnaleźli i uratowali go na czas ludzie idący do kościoła”.

Te wydarzenia, wzmocnione obiegowymi opiniami, sprawiły, że Godula „mógł samotnie i przez ciemne a gęste lasy chodzić nocami zupełnie bezpiecznie, a mógł być pewien, że nikt go nie napadnie. Ludzie mijali go z daleka, aby się z nim nie spotkać; prostak, gdy go nie mógł ominąć, robił znak krzyża świętego i odmawiał pacierze, aby być wolnym od pokus”.

Diabelskim kontaktom ludzie przypisywali także przysposobienie Joanny Gryzik, której po śmierci zapisał cały swój majątek. Według legend, jako 4-latka miała go wyleczyć z chorób. Prawda wydaje się być znacznie bardziej banalna – mała dziewczynka po prostu się go nie bała i chętnie przebywała w jego towarzystwie. Godula zaopiekował się nią. Z uwagi na ogromne dziedzictwo, jakie jej pozostawił, nazywaną ją „śląskim Kopciuszkiem”.

Niepokonani stają do walki
O tym wszystkim chcą przypomnieć i należycie uczcić Karola Godulę – tak najkrócej można streścić plan Fundacji „Zamek Chudów” i Stowarzyszenia „Niepokonani 2012”. Pierwsze starania związane z odbudową domu Goduli zostały podjęte już dwa lata temu. Ówczesny prezydent Rudy Śląskiej Andrzej Stania przekazał fundacji grunty, na których znajdują się obie pozostałości po budynkach. Niestety, ze względu na problemy finansowe Fundacja „Zamek Chudów” musiała odłożyć inwestycję w czasie. Obecnie Andrzejowi Sośnierzowi udało się pozyskać dla sprawy Stowarzyszenie „Niepokonani 2012”.

– To grupa przedsiębiorców, którzy – z powodu problemów np. z nieuzasadnionymi kontrolami urzędów skarbowych czy w konsekwencji złych decyzji urzędniczych – musieli walczyć o swoją działalność. Teraz zjednoczyli siły – wyjaśnia A. Sośnierz. Członkowie stowarzyszenia zgodzili się na finansowy udział w odbudowie z uwagi na historię życia Goduli, który przez wielu jest stawiany za wzór przedsiębiorcy, wręcz pioniera i wizjonera.

– Niebawem będziemy podpisywać list intencyjny i umowę. Nasze działania mają patronat prezydent miasta Grażyny Dziedzic – zaznacza fundator. Stowarzyszenie zajmuje się stroną finansową przedsięwzięcia. Natomiast Fundacja „Zamek Chudów” czuwa nad merytoryczną stroną prac – wiernością rekonstrukcji.

Dąb przed prostą chatą
W najbliższym czasie powinny się zakończyć prace porządkowe wokół ruin. Wycięte zostały chaszcze, usunięto zbędny gruz.

– Zachowaliśmy dąb, który rośnie pomiędzy domem a zamkiem i który przez mieszkańców Rudy był nazywany „dębem Goduli”. Prawdopodobnie był on posadzony w roku 1760 i jest najstarszym drzewem w Rudzie. Na pewno oglądał je Karol Godula. W najbliższym czasie chcielibyśmy oficjalnie nadać mu imię – zdradza plany Andrzej Sośnierz. Udało się odsłonić piwnice zamkowe i jedną w domu Goduli.

– W pierwszej kolejności będziemy restaurować dom. Zamkowe piwnice chcielibyśmy zaadaptować na sale konferencyjne – mówi fundator. Mimo kompletnej rozbiórki budynku i niezbyt wyraźnych fotografii, które się zachowały, fundacja otrzymała solidną inwentaryzację obu budynków. Sporządził ją Tadeusz Bartoszek z Bytomia.

– Mamy dokładne pomiary, niczego nie będziemy musieli wymyślać – mówi A. Sośnierz. – Co ciekawe, dom Goduli w rzeczywistości był bardzo skromną chatą, krytą gontem, z drewnianym gankiem. Godula miał, co prawda, pałac w Szombierkach, ale raczej dlatego, że tak wypadało – dodaje. W przyszłości dom przemysłowca ma stać się nie tylko muzeum, ale także centrum spotkań dla przedsiębiorców. Być może powstanie w nim klub.

– Chcielibyśmy wzorować się na zacisznych klubach angielskich, miejscach spotkań i dyskusji – mówi A. Sośnierz. – Marzy nam się, żeby to był taki żywy symbol, oddziałujący na współczesnych przedsiębiorców. Żeby znaleźli w nim inspirację do poszukiwania nowych rozwiązań, podobnie jak Godula. Niestety, nasi przedsiębiorcy w większości odtwarzają sprawdzone rozwiązania. A może czas wskrzesić tego ducha poszukiwania?

Godula, owszem, coś podpatrzył, coś przeniósł z innych części Europy, ale dużo samodzielnie wypracował. Nie bał się nowości – zauważa fundator. Najtrudniejszy etap prac ciągle trwa – to walka o pieniądze. – Liczymy na 1 proc. podatku – zdradza A. Sośnierz. – To przecież inwestycja, która może tchnąć nowe życie w Rudę, dzielnicę Rudy Śląskiej, będąca jakby trochę na uboczu.