Dziecko Filomeny

Edward Kabiesz

GN 08/2014 |

publikacja 20.02.2014 00:15

Jeden z amerykańskich krytyków napisał, że „Tajemnica Filomeny” to nienawistny atak na katolików.

Podstawą scenariusza „Tajemnicy Filomeny” była książka Martina Sixsmitha (w tej roli na zdjęciu Steve Coogan), w której autor opisał również wydarzenia sprzed 50 lat i, jak sam pisze, wymyślił dialogi i sytuacje, przypisując je osobom, które już zmarły Best Film Podstawą scenariusza „Tajemnicy Filomeny” była książka Martina Sixsmitha (w tej roli na zdjęciu Steve Coogan), w której autor opisał również wydarzenia sprzed 50 lat i, jak sam pisze, wymyślił dialogi i sytuacje, przypisując je osobom, które już zmarły

Nie wiem, czy film Frearsa jest atakiem nienawistnym, ale z pewnością w sposób bardziej przemyślany i wyrafinowany uderza w katolickie pryncypia niż otwarcie ziejąca nienawiścią propagandowa produkcja. Tym bardziej że bohaterką jest osoba, która mówi o sobie, że jest katoliczką. Jednocześnie katolickie wychowanie zrobiło z niej ofiarę. Sprawiło, że odebrano jej dziecko i zmusiło przez lata do życia w poczuciu winy. Nie będę opowiadał treści filmu, bo obecnie jest już powszechnie znana. Zaczęło się od artykułu w prasie „Kościół katolicki sprzedał moje dziecko”, który zwrócił uwagę Coogana. Z tej inspiracji powstał film.

Filomena i „Siostry Magdalenki”

Może najlepiej o założeniach, jakie przyświecały idei powstania filmu, świadczą słowa Jaffa Pope, współscenarzysty, jakie można znaleźć w materiałach dystrybutora. „Chcemy, by filmowe wydarzenia szokowały widownię i jeśli w ten sposób możemy przyczynić się do zjednoczenia matek i dzieci rozdzielonych w tamtej epoce, to wspaniale. To opowieść o triumfie ludzkiego ducha. Filomena przeszła przez mękę, ale jej serce wciąż pełne jest miłości”. Rzeczywiście wizja zakonnic odbierających dzieci znajdującym się pod psychiczną presją matkom jest szokująca. Podobnie jak była nią wizja obozów koncentracyjnych dla kobiet stworzonych przez zakonnice w „Siostrach Magdalenkach” z 2002 roku, która wstrząsnęła opinią publiczną, nie tylko w Irlandii. Mało kto zwrócił uwagę, przynajmniej u nas, na niezależny raport komisji senatora Martina McAleese, która badała sprawę magdalenek. Wyniki zostały opublikowane w 2013 roku. – Ogromna większość kobiet, które zeznawały przed komisją, twierdziły, że nigdy nie doświadczyły ani nie były świadkami fizycznej przemocy nad dziewczętami w pralniach magdalenek” – można przeczytać w raporcie. I dalej: „Tylko jedna kobieta zeznała, że w czasie pobytu w pralniach była ofiarą napastowania seksualnego przez zatrudnioną tam osobę z personelu pomocniczego. Nic nie wie o tym, by zdarzyło się to komuś innemu… Kobiety, które wcześniej (czyli przed pobytem w pralniach magdalenek) przebywały w warsztatach czy zakładach poprawczych, podkreślały różnicę między swoimi doświadczeniami w tych zakładach i pralniach magdalenek. Zdecydowanie stwierdzały, że brutalność, jakiej były świadkami lub same doświadczały w zakładach i szkołach poprawczych, nie miała miejsca w pralniach magdalenek”. Dla ścisłości należy dodać, że raport krytycznie ocenił warunki, w jakich pracowały kobiety, ale podobne panowały w świeckich instytucjach tego rodzaju, nie tylko w Irlandii. Jednak powszechnie dostępna publikacja nie cieszyła się zainteresowaniem mediów.

Nie liczą się fakty

Fakty, jeżeli stoją w sprzeczności z sugestywną filmową wizją, rzadko potrafią przebić się do świadomości widza. To tak jak gdyby czerpał on wiedzę o historii starożytnego Rzymu z hollywoodzkich superprodukcji. Jeżeli jednak film opowiada o czasach współczesnych i jednocześnie dotyczy – jak w „Siostrach Magdalenkach” czy „Tajemnicy Filomeny – wydarzeń opartych na faktach, mimo że są to filmy fabularne, twórców obowiązują pewne granice w ich przedstawianiu, bo jednostkowe przypadki nabierają wymiaru uogólnienia. Szczególnie dotyczy to Kościoła katolickiego, który wielokrotnie przepraszał chyba już za wszystko. Krytycy jednak uznają, że to za mało. Ich zdaniem, powinien przepraszać nieustannie. „Tajemnica Filomeny” reklamowana jest przez producentów i twórców jako film oparty na faktach. Tak jest rzeczywiście. Pierwszą część filmu ogląda się z zainteresowaniem, ale druga, rozgrywająca się w Stanach Zjednoczonych, wydaje się chaotyczna, nie do końca koresponduje z całością. Film nabiera na nowo życia po powrocie bohaterów do Irlandii. Jego walorem są też świetne zdjęcia i znakomita Judi Dench w roli tytułowej bohaterki. Nie ustępuje jej Steve Coogan jako Martin Sixsmith. Znalazło się w tym filmie wiele wzruszających i trzymających za gardło scen. Nie sposób nie przejąć się losami bohaterki. Jeszcze przed polską premierą pojawiły się recenzje wychwalające film pod niebiosa. Na festiwalu w Wenecji zachwycili się nim katoliccy jurorzy, przyznając mu nagrodę SIGNIS. Skoro film został oparty na faktach, a nazwiska bohaterów są prawdziwe, zajmijmy się faktami. Tym bardziej że natychmiast na świecie zrobiło się głośno o kolejnych aferach związanych z irlandzkim Kościołem, w tym wypadku o sprzedawaniu przez zakonnice dzieci rodzinom adopcyjnym. Maleństwa te odebrano wcześniej matkom przebywającym w prowadzonych przez siostry ośrodkach.

Upadły katolicyzm

Zacznijmy od książki Martina Sixsmitha, bo ona jest podstawą scenariusza. Informacje na temat różnic między filmem i książką a rzeczywistością zaczerpnąłem z publikacji Billa Donohue „Demaskacja Filomeny”. Sixmiths deklaruje, że „wszystkie wydarzenia są prawdziwe lub zrekonstruowane według mojej najlepszej wiedzy”. To ważne zastrzeżenie, bo autor opisał w niej również wydarzenia sprzed 50 lat i – jak sam pisze – wymyślił dialogi, przypisując je osobom, które już zmarły. Nie podaje źródeł, z jakich je zaczerpnął. Stawiają one siostry w jak najgorszym świetle. Reżyser filmu powiedział w jednym z wywiadów, że Coogan „wpisał w film siebie, swoją autobiografię. Te wszystkie opinie o upadłym katolicyzmie to jego opinie”. Na okładce książki znalazło się także stwierdzenie, że Filomena Lee jako nastolatka zaszła w ciążę i została oddana do klasztornego ośrodka, gdzie siostry zabrały jej dziecko, zobowiązały ją do zaprzysiężenia tajemnicy i sprzedały je, podobnie jak tysiące innych, do adopcji w Stanach Zjednoczonych. Donohue wyjaśnia, że siostry nie prowadziły żadnej agencji adopcyjnej, a raczej opiekowały się dziećmi i szukały dla nich kochających rodzin. Również informacja o tysiącach dzieci oddanych rodzinom z Ameryki jest nieprawdziwa. Wśród ok. 40 tys. dzieci wychowanych przez przybrane rodziny w Irlandii, ok. 110 rocznie adoptowały w latach 1948–1962 rodziny z USA. Również nieprawdziwe są informacje o opłatach za dzieci. Matka Filomeny zmarła, kiedy córka miała 6 lat. Ojciec oddał ją do klasztornej szkoły wraz z dwiema siostrami, zatrzymując w domu trzech synów. Dziewczyna urodziła syna w wieku lat 18, a dobrowolne zrzeczenie się opieki nad nim podpisała, mając 22 lata. W filmie Judi Dench mówi: „Nikt mnie nie zmuszał. Podpisałam zrzeczenie się z własnej, nieprzymuszonej woli”. Można się zastanawiać, jaki miała wybór w tamtych czasach. Nawet „New York Times” zauważył, że „siostry skierowały jej życie na nowe tory, znalazły jej pracę w szkole dla chłopców w Liverpoole. Córka Filomeny też nie kwestionuje, że „mama podpisując dokument, nie miała wyboru w tamtym czasie. Takie wtedy były społeczne uwarunkowania”. Można sobie tylko wyobrazić, co stałoby się, gdyby nie przyjęły jej siostry. Wówczas dziewczętom, których wyrzekły się rodziny, nie pomagał nikt. Z wyjątkiem klasztornych ośrodków. W filmie jest tak wiele nieścisłości, że trudno je wszystkie omówić. Warto jednak wspomnieć, że Filomena Lee nigdy nie poszukiwała wraz z Sixmithem syna w Ameryce. Nic też nie wiadomo o tym, by w 1977 r. zarówno ona, jak i jej syn szukali siebie w opactwie. Szokująca, końcowa scena konfrontacji Sixmitha z siostrą Hildegardą McNulty, wcieleniem katolickiej hipokryzji, nigdy nie miała miejsca. Siostra, przedstawiona w filmie jako sadystka, zmarła o wiele wcześniej. Oczywiście film fabularny ma swoje prawa, ale mają je także przedstawione w nim osoby czy i nstytucje.• Tajemnica Filomeny, reż. Stephen Frears, wyk.: Judi Dench, Steve Coogan, Sophie Kennedy Clark, Barbara Jefford, USA/ Francja/Wielka Brytania, 2013

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.