Złamany palec Chrystusa

ks. Piotr Sroga

publikacja 07.05.2014 04:14

Budownictwo sakralne. Minęły czasy samowolki. Teraz trzeba mieć projekt i pozwolenie na jego wykonanie.

 Pracownia Marka Omieczyńskiego w Sztumie ks. Piotr Sroga Pracownia Marka Omieczyńskiego w Sztumie

W kościołach nieustannie coś się remontuje, konserwuje i buduje. Każde pokolenie wnosi w wystrój sakralnych budowli coś nowego. Jedni budują świątynię od fundamentów, inni upiększają ją lub zachowują jej pierwotne piękno. Najważniejszy jest jednak pomysł, projekt, który będzie spełniał wymogi budownictwa sakralnego i jednocześnie uwzględni specyfikę danej wspólnoty ludzi wierzących.

Jednym z projektantów wnętrz kościołów jest Marek Omieczyński (l. 39 ), projektant, malarz artysta i rzeźbiarz w jednej osobie. Choć mieszka i pracuje w Sztumie, w diecezji elbląskiej, od kilku lat pomaga proboszczom z archidiecezji warmińskiej. Już kilka parafii warmińskich skorzystało z jego pomocy przy urządzaniu swoich wnętrz.

Miedzy Wschodem a Zachodem
– Moja przygoda ze sztuką sakralną rozpoczęła się dzięki ks. Ryszardowi Grabowskiemu. Od początku liceum miałem ciągotki artystyczne, a że znałem tego księdza, włączyłem się w projektowanie kościoła, który zaczął budować w Nowej Wsi Ełckiej. Zaproponował mi, abym pomyślał o wnętrzu świątyni. Trwało to dość długo, zdążyłem skończyć studia. To był mój pierwszy kościół, w którym zaprojektowałem i wykonałem rzeźby, stacje drogi krzyżowej i inne przedmioty kultu – mówi Omieczyński.

Zainteresowany sztuką był już wcześniej, lubił rysować i rzeźbić, a że był zawsze blisko Kościoła, w sposób naturalny skłaniał się do sztuki sakralnej. Magisterkę napisał o symbolice barw ikon. Studiował na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.

– Jesteśmy między Wschodem a Zachodem, dlatego w jakiś sposób czuję się rozdarty między tym, co klasyczne a tym, co prawosławne, wschodnie – mówi młody artysta. Po zrealizowaniu pierwszego projektu pojawiły się następne zamówienia i propozycje. Pomocna okazała się także wcześniejsza praca w konserwacji zabytków.

Żeby ludzie się modlili
Pierwszym projektem w archidiecezji warmińskiej był kościół bł. Anieli Salawy w Olsztynku. Budowa rozpoczęła się 17 lat temu i po wzniesieniu murów ks. Sławomir Piniaha dotarł do Marka Omieczyńskiego z propozycją stworzenia całościowego projektu wnętrza kościoła oraz wykonania poszczególnych jego elementów. Potem zgłosili się także proboszczowie z innych miejscowości: Fromborka, Szczytna, Wójtowa, Słup i Dorotowa. Jak powstaje projekt?

– Koncepcja rodzi się ze spotkania ludzi. Najczęściej spotykam się z proboszczem i omawiamy to, co chcielibyśmy zrobić. Z rozmów i dyskusji, czasami sprzeczek, rodzą się zarysy projektu. To jest faza wstępna i wymaga ciągłego konsultowania. Najważniejsze jest, aby uwzględnić podstawowy fakt: kościół jest domem modlitwy. Chodzi o to, aby ludzie spotykali się z Panem Bogiem – mówi sztumski projektant. Oczywiście ważne jest zdanie i wskazówki proboszcza lub osób zaangażowanych w życie parafii. Jest jednak moment, kiedy trzeba siąść i przelać na kartkę konkrety. Ten moment poprzedzony jest „wychodzeniem projektu”. Z pewnymi pomysłami trzeba się zmierzyć w myślach. Wiele z nich dojrzewa powoli.

Przed komisją
– Na początku jest zbiór przemyśleń i szkiców. Potem trzeba to oczywiście przedstawić proboszczowi i komisji. Wtedy jest czas na stworzenie wizualizacji, która musi być czytelna dla zainteresowanych. Inspiracją w tworzeniu koncepcji wystroju kościołów czerpię z wielu źródeł. Jestem wrażliwy na to, co oglądam i spotykam w różnych miejscach kraju i świata. Zawsze jednak staram się obejrzane rozwiązania i pomysły przełożyć na swój język artystycznej wrażliwości – mówi Marek.

Najważniejszym sprawdzianem i jednocześnie wielką pomocą jest przedstawienie projektu Archidiecezjalnej Komisji ds. Budownictwa Sakralnego i Konserwacji, która czuwa nad prawidłowością wszelkich działań budowlanych i konserwatorskich. Omieczyński zwraca jednak uwagę na wielką pomoc, której udzielają członkowie komisji podczas omawiania przedstawianych koncepcji. Na spotkanie przygotowuje prezentację i przedstawia swoje zdanie. Potem odbywa się dyskusja i decyzja o zatwierdzeniu lub zmianie projektu.

– Rozmowa zawsze przynosi dobre owoce. Koncepcje wystroju wnętrz kościelnych są wtedy dojrzalsze. Przecież wyjściowy projekt najczęściej się zmienia, ewoluuje i staje się coraz lepszy. Wszystkim zależy, żeby wszystko było jak najlepsze. Komisja pomaga zobiektywizować założenia projektu. Oczywiście ilu ludzi, tyle zdań, ale wydaje mi się, że ostatecznie dla jakości projektu jest to bardzo dobre. Zarówno dla proboszcza, jak i dla mnie to gwarancja, że tworzymy coś, co nie jest przypadkowe. Nie jest to jakieś widzimisię, ale zaplanowany projekt. Wnętrze kościoła powinno służyć wielu pokoleniom, nie ograniczać się do pobytu jednego proboszcza w parafii. Źle się dzieje, kiedy jeden ksiądz zrobi coś w kościele, a następny musi to zmieniać. Dlatego komisja porządkuje wszystko i daje gwarancję prawidłowości planów. To takie potwierdzenie, że wszystko gra – mówi Marek Omieczyński.

Blokada podciągników
Omieczyński ma swoją pracownię w Sztumie, tuż obok domu, gdzie mieszka ze swoją małżonką i dwójką dzieci. Projektowanie bowiem jest tylko częścią jego działalności. Wykonuje także rzeźby i obrazy do kościołów. Często jest tak, że rzeźbi swoje własne projekty. W Olsztynku na przykład wykonał przepiękną drogę krzyżową, obrazy i 3-metrową postać Chrystusa na krzyż.

– Wykonałem także Chrystusa Ukrzyżowanego do parafii w Szczytnie, dla ks. Andrzeja Wysockiego. Sam krzyż ma 9 metrów, rzeźba zaś 3,5 metra. Jej zawieszenie było wyzwaniem, gdyż wyciągarki w pewnym momencie nie wytrzymały i figura zaczęła się obsuwać. Ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, tylko jeden palec Chrystusa trzeba było poprawiać. Po wszystkim to się lekko wspomina, ale były momenty napięcia – mówi Omieczyński.

Wykonanie rzeźby trwa kilka miesięcy. Zaczyna się od znalezienia odpowiedniego materiału, który musi wcześniej trochę leżakować. Potem zaczyna się sklejanie drewna i na końcu żmudna praca z dłutem i młotkiem w rękach. Wstępny szkic przedstawia charakter postaci. Chrystusa na krzyżu można przecież przedstawić na tysiące sposobów. Może być na przykład tak cierpiący, że podczas patrzenia na Niego będziemy współczuć i współcierpieć. Innym razem można przedstawić Chrystusa tak, jakby spał. Jest wtedy mniej bólu, a więcej pokoju, jakiejś duchowej tajemnicy. Gdy jest już szkic, trzeba zrobić odpowiedni model. Jest on sporządzony na przykład w skali 1:3. Podczas pracy Omieczyński przenosi modelowe elementy do skali1:1.

– Największym problemem są terminy. Nieraz się nie udaje. Praca trwa dość długo i musi być wykonywana w spokoju. Kiedy nie ma presji czasu, realizacja jest zawsze lepsza – mówi artysta ze Sztumu. Oprócz rzeźb Omieczyński wykonuje także obrazy. Największy, jaki namalował, miał rozmiary 3£1,5 metra. Na terenie archidiecezji warmińskiej największą ikoną przez niego wykonaną jest obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Słupach (2,2£2 metry).

Motyli obraz
Zasięg działalności Marka Omieczyńskiego jest międzynarodowy. Przykładem są obrazy Jezusa Miłosiernego, które trafiły do Afryki i na Ukrainę.

– W diecezji ełckiej poznałem ks. Jerzego Szorca. To właśnie on wpadł na pomysł, aby wysłać znajomemu misjonarzowi obraz, by promował kult Miłosierdzia Bożego. Wysłaliśmy także takie malowidło do Kenii. Wraz z małżonką włączyliśmy się w akcję adopcji na odległość i to było kolejna inspiracja do wysłania obrazu w tamte rejony świata. Wioska nazywa się Lary. Znamy tam siostrę, z którą uzgodniliśmy wszystko – mówi Omieczyński.

Radość w wiosce była ogromna. Odbyło się uroczyste poświęcenie i wprowadzenie malowidła, przy radosnym śpiewie i tańcu. Artysta z Polski otrzymał w podziękowaniu obraz Jezusa Miłosiernego, wykonany z kolorowych skrzydeł motyli, które tubylcy traktują jak pasożyty.

Działalność Marka Omieczyńskiego ma miejsce przede wszystkim na terenie całej Polski. W wielu kościołach znajdują się jego rzeźby i obrazy. Coraz więcej proboszczów zgłasza się do niego z prośbą o zaprojektowanie wnętrza świątyni. Właściwie to nieustannie coś rzeźbi, maluje lub siedzi przed komputerem, tworząc multimedialne prezentacje. Zaangażowanie w jeden projekt może trwać kilka lat.

Najpiękniejszym momentem jest jednak widok pięknego kościoła, w którym ludzie znajdują wytchnienie i lubią się modlić. Pierwsza ogólna myśl, naszkicowany pomysł wykuwa się przez miesiące i w końcu można cieszyć się jego realnym widokiem.