Muzyka jak pokarm

Szymon Babuchowski

GN 14/2014 |

publikacja 03.04.2014 00:15

O dojrzewaniu marzeń, kolorach miłości i zarażaniu sztuką z Alicją Węgorzewską

Alicja Węgorzewska – Śpiewaczka operowa, mezzosopran, urodzona w Szczecinie. Rafał Masłow Alicja Węgorzewska – Śpiewaczka operowa, mezzosopran, urodzona w Szczecinie.

Szymon Babuchowski: Podobno zrealizowała Pani kolejne marzenie?

Alicja Węgorzewska: Czasami z zewnątrz może się wydawać, że marzenia tak szybko się spełniają. A one nieraz dojrzewają latami – tak jak moja najnowsza płyta „I Colori Dell’ Amore”. Jej idea narodziła się kilkanaście lat temu. Miałam ją zrealizować z Grzegorzem Ciechowskim. Pamiętam, jak rozmawialiśmy o płycie operowej, ale mieszającej różne style. Grzegorz bardzo się do tego pomysłu zapalił. Potem jednak dostał propozycję nagrania ścieżki dźwiękowej do „Wiedźmina”, więc trzeba było sprawę odłożyć. Do filmu Grzegorz napisał dla mnie piękne wokalizy. Dostrzegłam w nim wtedy jakieś inne pokłady niż te, które dotąd ujawniał w rozrywce. Dostaliśmy złotą płytę, zapowiadała się piękna współpraca. Miesiąc później Grzegorz już nie żył.

To chyba bardzo osobisty album?

Nawet bardzo bardzo! Teksty dotykają sytuacji z życia mojego i przyjaciół. „Venezia” napisana jest dla mojej córki Amelii, która ma na drugie imię Venice, bo została poczęta w Wenecji. Ja chyba dostałam dziecko prosto od Boga. Ona jest wyjątkowa. Czasami mam wrażenie, że to ja jestem jej córką, a ona moją matką. Śpiewam, że przynieśli ją na ziemię aniołowie, a Bóg dał jej  wspaniałą duszę i talent. Napisałam też, że powinna odrzucić zwątpienia, rozłożyć skrzydła i lecieć. Chciałabym, żeby uwierzyła w siebie. Jest niezwykle wrażliwym dzieckiem. Na płycie jest też piosenka dla matki… „Mamma” to przepiękny utwór, napisany przez Tomka Betkę. Wszedł na płytę w ostatniej chwili. Siedziałam z kilkorgiem przyjaciół i moją córeczką, słuchając empetrójki przysłanej przez Tomka i nagle widzę, że moja córka płacze. Wszyscy mówią: jaka piękna piosenka, taka smutna! Od razu wiedziałam, że będzie dla mojej mamy. Śpiewam do niej: „Jestem dzisiaj silna twoją siłą. Zawsze mnie wspierałaś, kochałaś, wierzyłaś we mnie”. To, kim jestem, zawdzięczam temu, że mama nigdy mi nie stwarzała ograniczeń, tylko mówiła: próbuj.

Czyli to ludzie tworzą tytułowe „kolory miłości”?

Tak! To nie jest płyta o miłości męsko-damskiej, tylko o miłości do dziecka, matki, muzyki, przyjaciół. Piosenka „1 Giugno” to tragiczna historia matki chrzestnej mojego dziecka, która zmarła na raka i osierociła trójkę potomstwa. Ale są też na płycie inne kolory, np. „Perche” – prześmiewcza piosenka o tym, jak mężczyźni manipulują kobietami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.