Noe czy Neo?

Edward Kabiesz

GN 15/2014 |

publikacja 10.04.2014 00:15

W filmie Aronofsky’ego nie ma Boga. Reżyser boi się użyć tego słowa. Jest Stwórca. Uznał, że to termin bardziej bezpieczny.

Zwierzęta i ptactwo zgromadzone w arce w magiczny sposób zostają uśpione na czas potopu Paramount Pictures /ILM Zwierzęta i ptactwo zgromadzone w arce w magiczny sposób zostają uśpione na czas potopu

Film „Noe” wzbudzał dyskusje, jeszcze zanim reżyser rozpoczął zdjęcia. Czy ateista Warren Aronofsky może nakręcić film oddający wiernie ducha opowieści o Noem z biblijnej Księgi Rodzaju? Z tym wiąże się zagadnienie bardziej ogólne: czy niewierzący może przenieść na ekran Pismo Święte, zachowując jego ducha? Okazuje się, że tak. Dowodem „Ewangelia wg św. Mateusza” Piera Paolo Pasoliniego, homoseksualisty, ateisty i skandalisty. Kiedyś ktoś zapytał Pasoliniego, dlaczego zajmuje się tematami religijnymi, skoro jest niewierzący. „Jeżeli wiesz, że jestem niewierzący, to znasz mnie lepiej niż ja sam. Być może i jestem człowiekiem niewierzącym, ale takim, który tęskni za wiarą” – odpowiedział Pasolini. W filmie dedykowanym papieżowi Janowi XXIII reżyser ten położył nacisk nie na rekonstrukcję biografii, ale na nauczanie Jezusa. Ta ascetyczna, pozbawiona wizualnych fajerwerków opowieść, to chyba do tej pory najwierniejsza próba przeniesienia Ewangelii na ekran. „Ewangelia wg św. Mateusza” znalazła się nawet na opublikowanej w 1995 roku przez watykańską Kongregację do spraw Środków Masowego Przekazu liście 45 filmów fabularnych, zawierających szczególne wartości religijne, moralne i artystyczne.

Raj utracony Dotychczasowe dokonania Aronofsky’ego, twórcy „Requiem dla snu”, „Źródła” i „Zapaśnika”, nie pozostawiały jednak wątpliwości, że realizuje on kino bardzo osobiste, znajdujące inspirację w jego mrocznej, a jednocześnie rozbuchanej wyobraźni. Potwierdza to „Noe” – jego pierwsza superprodukcja. Zresztą sam reżyser w wywiadzie dla magazynu „New Yorker” przyznał, że bardziej zależy mu na tym, by film był „fascynujący” niż wierny Biblii. Jego zdaniem „Noe” nie jest filmem biblijnym. Skomentował w ten sposób negatywne wyniki testowych projekcji, jakie producenci organizują przed seansami dla wybranej widowni, by zorientować się, jak film zostanie odebrany przez publiczność. – Nie obchodzą mnie testowe pokazy. Moje filmy są ponad tym – dodał z pewną dozą megalomanii.

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.