Z trampa król

Edward Kabiesz

GN 30/2014 |

publikacja 24.07.2014 00:15

W filmie Chaplina uderza przenikliwość, z jaką antycypował zachodzące w kulturze, obyczajach i mediach przemiany, które z czasem doprowadzą do bezprzykładnych wynaturzeń. „Król w Nowym Jorku” wchodzi do kin studyjnych.

Król (Charlie Chaplin), nieświadoma ofiara telewizyjnych manipulacji, nie wiedział, że stał się uczestnikiem transmitowanego na żywo „Zaskakującego Przyjęcia”, prekursora współczesnego  „Big Brothera” ART HOUSE Król (Charlie Chaplin), nieświadoma ofiara telewizyjnych manipulacji, nie wiedział, że stał się uczestnikiem transmitowanego na żywo „Zaskakującego Przyjęcia”, prekursora współczesnego „Big Brothera”

Najbardziej chyba osobisty film Chaplina „Król w Nowym Jorku” miał premierę w 1957 roku w Wielkiej Brytanii. Do kin w USA trafił dopiero w 1973 roku. Aktor, który miał na pieńku z tamtejszymi władzami, przez długi czas nie chciał pokazywać go w amerykańskich kinach. „Król w Nowym Jorku” nie należy do najwybitniejszych osiągnięć reżysera, jednak kiedy po ponad półwieczu wchodzi na ekrany kin studyjnych, warto go obejrzeć. Dlaczego? Z pewnością nie dla zwietrzałej i naiwnej, chociaż podanej w ironicznym kontekście politycznej łopatologii, jaką można w nim znaleźć w jego drugiej połowie. Po 60 latach najbardziej uderza przenikliwość, z jaką reżyser antycypował zachodzące w kulturze, obyczajach i mediach przemiany, chociaż trudno przypuszczać, by zdawał sobie sprawę z tego, do jakich wynaturzeń to z czasem doprowadzi. Negatywne aspekty zachodzących przemian zdiagnozował trafnie, używając w tym celu obrazów. Nawet pozbawione dialogów mówią same za siebie.
 

Ofiara czy agent?

Chaplin, podobnie jak wielu ówczesnych amerykańskich twórców, miał poglądy mocno lewicowe, zarzucano mu sympatyzowanie z komunistami. W 1952 roku popłynął wraz z rodziną do Wielkiej Brytanii na premierę swojego filmu „Światła rampy”. Kiedy przebywał za granicą, USA ogłosiły, że nie zostanie wpuszczony z powrotem do kraju z powodu kontaktów z Sowietami. FBI poprosiło wywiad brytyjski, by prześwietlił reżysera. Brytyjczycy nie potwierdzili sugestii FBI, że Chaplin jest „wysoce groźnym komunistą”. Według MI5 był co najwyżej „sympatykiem”, a prawdopodobnie tylko „postępowcem lub radykałem” i nie stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa, choć oceniono, że jego nazwisko „firmowało interesy komunistów”. W aktach kontrwywiadu, ujawnionych przez Archiwa Narodowe w Kew, znalazła się informacja, że finansował organizacje będące komunistycznymi przykrywkami. Polityczna ślepota nie była czymś wyjątkowym w Hollywood.

Amerykanie nie znaleźli dowodów członkostwa reżysera w partii. W latach 80. FBI udostępniło swoje raporty dotyczące Chaplina. Okazało się, że nie było w nich żadnych dowodów, które pozwoliłyby służbom emigracyjnym zapobiec powrotowi Chaplina do USA. Prawdopodobnie otrzymałby zgodę na wjazd, gdyby się o to ubiegał. Po otrzymaniu telegramu obrażony reżyser postanowił zerwać wszystkie więzy ze Stanami Zjednoczonymi. Czy był ofiarą osławionego „polowania na czarownice”, którego symbolem stał się senator McCarthy? Dzisiaj, po ujawnieniu wielu tajnych dokumentów – w tym tzw. operacji Venony, czyli rozszyfrowania depesz radzieckich – można stwierdzić, że senator nawet nie doceniał penetracji amerykańskiej administracji, sfer gospodarczych i intelektualnych przez agentów czy środowiska współpracujące z komunistami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.