Biłam głową o ziemię

Barbara Gruszka-Zych

GN 38/2014 |

publikacja 18.09.2014 00:15

Anna Świrszczyńska pisze bez patosu, że w czasie Powstania Warszawskiego „Była tylko dwojgiem rąk, co podają/ Rannemu basen”. 30 września minie 30 rocznica śmierci tej wybitnej, a za mało docenianej poetki.

Anna Świrszczyńska (1909–1984) jest autorką niezwykle przejmujących wierszy z czasów okupacji ANDRZEJ SZYPOWSKI /EAST NEWS Anna Świrszczyńska (1909–1984) jest autorką niezwykle przejmujących wierszy z czasów okupacji

Słowo „tylko” brzmi w przytoczonej strofie jak wyznacznik tego, co najważniejsze w jej nie tylko okupacyjnej twórczości. Zawsze pokazywała niedostatek okazywania czułości, miłości, miłosierdzia, które powinny być należne naszym bliźnim. W będącym zapisem powstania tomie „Budowałam barykadę” przejmująco, a zarazem ascetycznie pisała o bohaterstwie zwykłych ludzi, najczęściej cywilów, kobiet i dzieci, z których konieczność historyczna wydobyła najwspanialsze cechy – odwagę, poświęcenie, miłość ojczyzny. Chłopcy z poprawczaka, sklepowe, szmuglerzy nie aspirowali do bycia większymi niż są. Robili tylko to, co do nich w tej ekstremalnej sytuacji należało – bez zastanowienia poświęcali swoje życie. To „tylko” zdecydowało, że stali się wielcy pośród tych okropności wojny, przypominających sceny z obrazów Francisca Goi.

Chyba tylko Miron Białoszewski w swoim „Pamiętniku z powstania warszawskiego” pokazał heroizm „tchórzy”, jak w tytułowym wierszu cyklu nazywa ich Świrszczyńska, a może delikatniej pisząc – normalnych ludzi, którzy chcieli żyć, a przyszło im ginąć. Oba utwory zostały przetłumaczone na język angielski, stając się niejako literacką wizytówką tragedii ponad ludzką wytrzymałość, jaką było powstanie warszawskie.
 

Rachunek z życia

Anna Świrszczyńska urodziła się 7 lutego 1909 w Warszawie, a zmarła 30 września 1984 w Krakowie. Przez lata nie przywoływała w swoich wierszach Pana Boga, a nawet jako „postępowa inteligentka” podkreślała, że jest agnostyczką. Choć, jak nikt przed nią w polskiej poezji, potrafiła docenić każdy szczegół codziennego życia, dostrzec piękno i moc na dnie ludzkiej słabości. Niewątpliwie było to poetyckim wyznaniem wiary w sens i wielkość stworzenia. W niespotykany sposób przedstawiła mało fotogeniczną w poezji (bo zwykle „łowi się” zło i tragedie) miłość ojca i matki, łączące ich dobre uczucia, w wybitnym cyklu „Wiersze o ojcu i matce”. Te teksty pomieszczone w tomie „Cierpienie i radość” stanowią zaprzeczenie przypisywanego jej feminizmu. Nie da się jednak zapomnieć, że w swoim czasie to właśnie feministki uznały ją za swoją rzeczniczkę, bo broniła godności kobiet. W wierszach litowała się nad samotnymi matkami, molestowanymi przez mężów pijaków żonami, szczerze pisała o psychice i cielesności kobiet w różnych fazach życia – od młodości do późnej starości.

Co najważniejsze, a może mało nagłośnione – w puencie swojego życia przyznała się do Chrystusa. Jak powiedziała jej córka, przed śmiercią wyspowiadała się i przyjęła Najświętszy Sakrament.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.