Czwarty traktat Miłosza

Marcin Cielecki

GN 51/2014 |

publikacja 18.12.2014 00:15

Miłosz nie nadaje się na krótkie i łatwe motta. Nie można umieścić jego wersów na podkoszulku czy kubku do kawy. Zaprasza bowiem tam, gdzie współczesna cywilizacja zdaje się nie sięgać – w głąb samego siebie.

Czwarty traktat Miłosza Danuta Wegiel /FOTONOVA/EAST NEWS „Jeżeli coś osiągnąłem, to dzięki samotności, gorzkiej mędrców mistrzyni” – twierdził Czesław Miłosz

Poeta napisał trzy traktaty: moralny, poetycki, teologiczny. Ten ostatni, o Bogu, rozpoczął znamiennymi słowami: „takiego traktatu młody człowiek nie napisze”. Teraz, gdy otrzymaliśmy czwarty z Miłoszowych traktatów, trzeba zapytać, czy takie dzieło jest w stanie przeczytać człowiek młody. Porwać się na dzieło dotyczące życia – to wyjątkowa śmiałość. Taki traktat musi zostać napisany – w pewnym sensie – przez kogoś innego. W przypadku Traktatu o życiu owo „napisanie” to dokonanie wyboru z rozlicznych pism Miłosza. Podjęła się tego zadania Joanna Gromek-Illg z bardzo ciekawym rezultatem. Wybór myśli pokazuje, że Miłosz nie nadaje się na krótkie i łatwe motta. Nie można umieścić jego wersów na podkoszulku czy kubku do kawy. Miłosz jest niewygodny dla współczesnej kultury.

Zaprasza bowiem tam, gdzie współczesna cywilizacja zdaje się nie sięgać – w głąb samego siebie. Poezja stała się obecnie problemem, ponieważ kieruje nasz żywioł wprost do rozmyślań, ulotnych medytacji, kontemplacji pośród zgiełku świata. W „Traktacie…” znajduję znamienne słowa: „Poezja jest sprawą wstydliwą, ponieważ poczyna się za blisko czynności, które noszą nazwę intymnych”. Może tu tkwi sedno napięć pomiędzy wierszami a współczesną kulturą? Poezja nie nadaje się do sprzedaży; jej bliżej jest raczej do rzeczy zupełnie „nie z tego świata”: do ciszy, surowego piękna, bardziej słuchania niż mówienia… „Miałem to szczęście – pisze Miłosz – że długo żyłem w izolacji i samotności, pisząc, jak wtedy myślałem, na przepadłe, a laury zaczęły mnie wieńczyć na dobre dopiero kilka lat temu. I jeżeli coś osiągnąłem, to dzięki samotności, gorzkiej mędrców mistrzyni”. Jest w tych słowach zarówno autoironia, jak również ciepły dystans do samego siebie. I zastanawiam się, kto z nas, wiecznie zabieganych, potrafi przyjąć je jako swoje? Na ile części, na ile rozdziałów podzielić życie tak witalne i naznaczone twórczością aż do ostatnich dni? Podział „Traktatu o życiu” na 10 rozdziałów odpowiada najważniejszym tematom poruszanym przez poetę. Ta z pozoru niewielka książeczka – raptem 150 stron – dostarcza jednak wielkich wzruszeń. Wiele razy siedziałem nad nią zamyślony lub łapałem się na mimowolnych okrzykach. Napisać, że „podoba mi się”, to tak, jakby nic nie powiedzieć. „Traktat o życiu” zgrabnie podsumowuje najważniejsze wątki twórczości Miłosza. Mamy tu namysł nad religią oraz pięknem przyrody, nad powołaniem artysty i gorzkie podsumowanie minionego wieku. Prowokacyjny tytuł antologii myśli Czesława Miłosza jest na wyrost i nie sposób go zestawić z trzema „traktatami” napisanymi przez noblistę. Zadanie jednak zostało wyrażone w sposób jasny: czytaj, czytaj Miłosza. „Traktat o życiu” ma jeszcze jedną, być może największą zaletę. Mimowolnie podczas lektury każe czytelnikowi zapytać się o jego własne życie. Odpowiedź znajduje się już jednak poza tą książką.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.