Śląskość z blokowiska

Piotr Drzyzga

W sypialni Katowic dzieje się, dzieje.

Śląskość z blokowiska

Tychy to bardzo specyficzne śląskie miasto. Jako że zdecydowaną większość jego mieszkańców stanowią osoby przyjezdne, rzadko kojarzy się ono komuś ze śląskością. 

Jako rodowity Ślązak, a jednocześnie ktoś, ko od urodzenia mieszka w Tychach, nieraz słyszałem, że… przecież to się wyklucza. Ślązak z Tychów? Niemożliwe!

A jednak. Trzeba bowiem pamiętać, że oprócz „przyjezdnych z daleka” (osób, które przyjechały na Śląsk za pracą w czasach PRL-u z innych zakątków Polski), są i tacy, którzy mieszkają w Tychach od pokoleń oraz ci, którzy przybyli z bliska. Z okolicznych miejscowości takich jak Bieruń, Lędziny, Mikołów, Bojszowy, Chełm Śląski, czy Imielin. Wszystkie one – podobnie jak Tychy - leżą na ziemi pszczyńskiej, ta zaś ma historię barwną, bogatą i pogmatwaną. Zbyt pogmatwaną i kompletnie nie pasującą do wizji dziejów, jaką przez dekady próbowali forsować komunistyczni ideolodzy.

Turzonowie, Anhaltowie, Promnitzowie, Hochbergowie… - choć przez całe wieki władcy pszczyńscy z tych rodów wpływali na oblicze Tychów i okolic, w XX wieku postanowiono wymazać ich z kart historii. Węgrzy? Czesi? Niemcy? Nie, nie. Ich obecność w świadomości społecznej gryzłaby się z tezą o Śląsku jako odwiecznie piastowskiej ziemi. Wspominanie o ich dokonaniach nie pasowałoby też do opowieści o cudzie socjalistycznej architektury z wielkiej płyty, jakim miały być tzw. Nowe Tychy. Przecież wcześniej żadnych innych dokonań na tym terenie nie było, prawda?

Dziś całe szczęście jest już inaczej. Tychy szukają swojej przedPRL-owskiej tożsamości, a więc także śląskości. Przykładem tego może być chociażby Tyski Bifyj – videoblog w serwisie Youtube, prowadzony przez znaną m.in. z konkursu „Po naszymu czyli po śląsku” Stefanię Dyduch. Prywatnie videobloguje ona już od jakiegoś czasu. Teraz jednak, dzięki wsparciu Tyskiego Banku Kultury, jej filmiki mają szansę dotrzeć do większej ilości odbiorców, a i od strony technicznej powinno być lepiej.

Będą też poświęcone stricte dziejom Tychów, dzięki czemu dotychczasowa, prywatno-rodzinno-wspomnieniowa e-twórczość autorki, zostanie wzbogacona o równie ważną, a przy tym przystępnie podaną tematykę historyczną. Link do „Tyskiego Bifyja” znajdą Państwo tutaj

Warto także zaglądać do tyskiego Muzeum Miejskiego. Ostatnio otwarto tam wystawę „Tychy oczywiste i nieoczywiste. Książęce ślady, dotknięcie sacrum i nowe miasto”. Fantastycznie pokazano na niej kulturowe, wielowiekowe bogactwo Tychów. Wszystkie te mityczne i legendarne miejsca, które są na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko wyjść z tej swojej szuflody z betónu i trochę się wokół rozejrzeć.

Książęta, utopce, święci (o twarzach do złudzenia przypominających słowiańskie bożki i pogańskie świątki) - oni nadal „są” w Tychach i okolicach. Cała sztuka polega na tym, by odszukać ich ślady. Wygrzebać, wczytać się w opowieści o nich i zacząć je znowu - po wiekach, dekadach - opowiadać. Chociażby na videoblogach. Oto jest zadanie!