Problem z „Idą”

Andrzej Grajewski

GN 08/2015 |

publikacja 19.02.2015 00:15

Film „Ida” Pawła Pawlikowskiego może otrzyma Oscara, już zdobył wiele prestiżowych nagród, m.in. jako najlepszy film europejski. Mam jednak wątpliwości, czy powinniśmy się cieszyć z sukcesów tego filmu.

„Ida” jest filmem obsypanym nagrodami „Ida” jest filmem obsypanym nagrodami

Film jest z pewnością dobrze zrobiony. Jego atutem są wysmakowane i nastrojowe zdjęcia, lakoniczne, wieloznaczne dialogi, wreszcie gra aktorska, zwłaszcza Agaty Kuleszy jako prokurator Wandy Gruz, znakomita. Dawno nie widziałem filmu tak konsekwentnego, oszczędnego w formie, a zarazem pełnego treści jak „Ida”. Jednak opowieść o nowicjuszce Annie, która dzięki ciotce, w przeszłości prokuratorze oskarżającym w procesach stalinowskich, odkrywa, że nazywa się Ida Lebenstein i rozpoczyna poszukiwanie prawdy o swym pochodzeniu, zawiera tyle dwuznaczności oraz insynuacji, że trudno wobec tego przejść obojętnie, komplementując jedynie stronę formalną filmu.

Pytania o przeszłość

Autorzy filmu podkreślają, że ich film opowiada o konfrontacji dwóch kobiet oraz dwóch światów reprezentowanych przez nie wartości, a także o próbie poszukiwania tożsamości. Z pewnością film jest także o tym, ale nie ten wątek, w moim przekonaniu, jest w nim najważniejszy, a w każdym razie nie wybrzmiewa z największą siłą. Jednym z zasadniczych pytań tego filmu jest kwestia nierozliczonej odpowiedzialności Polaków za współudział w zabijaniu Żydów podczas wojny. To nie tylko problem moralny. Rodzina polskich sąsiadów jest także beneficjentem zbrodni popełnionej na Żydach. Oczywiście „Idy” nie można porównywać do prymitywnego, łopatologicznego „Pokłosia”, chociaż stawia w gruncie rzeczy podobną diagnozę o nieprzetrawionej przez Polakach traumie po zagładzie Żydów oraz nierozliczeniu się z ich majątkiem, którego staliśmy się właścicielami. Źródłem antysemickich postaw wielu Polaków, przekonują reżyserzy obu filmów, jest głęboko skrywany strach przed tym, że przyjdzie prawdziwy właściciel domu czy kamienicy, albo jego plenipotent, i wystawi nam rachunek za mienie przez nas używane. Ten lęk dobrze pokazuje scena, kiedy Ida ze swą ciotką odnajdują we wsi Piaski koło Łomży swój rodzinny dom. Dostępu do niego broni Florian Skiba, syn sąsiada, który kiedyś ukrywał rodzinę Lebensteinów, ze słowami: „To mój dom i moja ziemia”. Dodaje, że tutaj nigdy nie mieszkali Żydzi, choć nikt wcześniej go o to nie pyta. Scena nie przypadkiem rozgrywa się w pejzażu ziemi łomżyńskiej. Niedaleko jest Jedwabne, gdzie z niemieckiej inspiracji grupa polskich mieszkańców zamordowała swych żydowskich sąsiadów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.