Zabobony i przywiarki

Gawęda Stacha Kropiciela

publikacja 30.04.2015 07:02

Co sie też to ludzie nacyganili ło tych rozmaitych duchach, Jaroszkach, utopkach, połednicach. Są to jeszcze stare zabytki z czasów pogańskich, kaj to ludzie byli bardzo ciemni i zabobonni.

Stach Kropiciel Stach Kropiciel
Taki właśnie rysunek widniał przy jego śląskich gawędach, publikowanych przed wojną na łamach "Gościa Niedzielnego"

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jużech sie downo do tego zabieroł, ale mi to jakoś nie szło, nie wiem co temu było winne, może też i to, że nie roz musza porządnie łogreść, jak tam jako gawęda napisza, co sie tam komu nie podobo.

Już łod downa mi moja staro godo: Kiejbyś to już nie pisoł tych gawęd, ale siedzioł se spokojnie z fajfką za piecem, toby ci też ludziska dali pokój. Dyć nie roz i babskie stworzenie mo prawie, ale jakby tak wszyscy godali i wszyscy za piecem siedzieli, no, pieknieby na świecie wyglądało. Nie byłoby ani gazety, ani „Gościa Niedzielnego”, nie wiedziałoby sie kto umarł, kto tam coś nowego wynalozł, nie mielibyśmy pojęcia, jak ciepło było w lecie, jaki mróz był w nocy, jak wysoko stoi pieniądz murzyński, no nudnoby było na świecie jak flakom w łoleju a człowiek by był ciemny jak sadza w kominie.

Moja staro tego wszystkiego nie rozumie, lo tego buczy po całym dniu: nie pisz gawęd, będziesz mioł pokój, nie jeno łod ludzi czasem mądrych, ale nawet nie roz łod takich chłystków, coby to chcieli wszystko lepiej wiedzieć: łosklekotołech sie nad moją niedolą bardziej jak baby, kiedy to każdo wychwolo swego starego.

Jo chca dzisiej trocha napisać ło przywiarkach, zabobonach, ło czarownicach młodych i starych, ło czarach po wsiach i u inteligencji, no, ło wszystkiem, co sie tyczy głupot i cygaństw ludzkich.

Niema może nikaj na całym świecie ani nojmniejszej wsi, kajby nie było przywiarków, zabobonów. Była se we wsi, skąd jo mom to szczęście pochodzić, porządno gospodyni. Miała bydło piekne, krowy gładkie, czyściutkie wesołe i tłuste i piekne, bo nawet i krowa piękno to na prowda pieknie wyglądo.

Miała tych krów kilkoro, mi się zdo, że aż sześć, do tego zawsze kilka cielątek i powolnego, tempogłowego byczka. Prawie wszyscy, co krowy nie mieli, kupowali łod tej to gospodyni mleko, masło i maślonka. Dużo sprzedowała, dużo zarobiła.

Babska na wsi, co też to miały krowy, ale jakie krowy, chude, brzydkie, głodne i smutne jak żydzi w sądny dzień, były wściekłe na ta staro gospodyni. Zaś chłopi, każdy swej starej godoł: lobocz jeno, co to ta mo za bydło, i co za dochód, a u nos to nie ma nic.

Dalej baby łosmyślać, jakby sie tu zemścić! Sąd bob złych, to sąd nie dobry! Cha, z tą se będziemy wiedziały rada, dyć to czarownica, i lo tego jeno mo tyla mleka łod krów. Dyć łona bezma mo palec łod wisielca, i jak głęboko go do mleka w maśniczce wrazi, tak rubo mo masła po działaniu!

Tak łorzekł babski sąd, tak godała cało wieś. No, nie jest to głupstwo, tak ubliżać poczciwej gospodyni? Ale jo se takie myśli robił i tak pomyśloł: Nie łona jest czarownica, jeno wasze krowy mają to nieszczęście, że czarownica do nich chodzi, a ta czarownica toście wy same, co krowie nie chcecie nic porządnego dać zjeść, a potem łod krowy sie spodziewocie cudu, żeby ci łod jałowej sieczki i trocha pomyj i 3 razowego poplucio gichała mlekiem. A wiecie, takich czarownic to dużo, w każdej wsi. Z tego widzicie, kaj te czarownice siedzą. Jak docie krowie kiepskie jodło i lichy łopatrunek, no, to takie ubogie krowsko nie może ci mleka dać, bo z próżnego to ani mądry Salomon nie naleje!

Jak mie tak posłali matka do sąsiady po maślonka, to sąsiada nojprzód wyjrzała, czy też aby już słońce nie zaszło, bo jakby tak było zaszło, to vorbaj  z maślonką! Baba nie przedała i dobrze, bo sie boła, żeby krowy za to, że przedowo maślonka po zachodzie słońca, mleka nie straciły.

Nie pomogło żodne godanie. I bezma i dzisiej jeszcze tak jest na wsi. Co to za głupota! Kaj tu mo krowa mleko stracić, jak jo se ida wesoło z maślonką przez wieś! Kaj tu krowskie wymiączko i kaj tu zachód słońca! Dejcie wy jeno krowie porządne jodło, niech i chlew będzie hędogi i ciepły, niech krowy nie stoją aż pod brzuchy w gnoju, to ci krowa do mleka a nie będziesz musiała wyzywać na inne czarownice, których wcale nie ma.

*

Jużech roz ło wisielcu spomnioł. Widziołech, jak sie to chłopi chnet bili ło powróz, na którym sie pewien pijok powiesił. Padali, że taki powróz, choć jeno kawołek, to im przyniesie szczęścio, a już nojbardziej przy kartach.

No, to prowda, że taki nieszczęsny powróz musi szczęście przynieść, ale szczęście djabelskie, bo wisielca już zaprowadził do djobła, a ciebie też za ten kawołek tego powroza do siebie przyciągnie, jak będziesz grywoł w karty i innych paskudnie łogrywoł. Jo tam przeciwko temu nie mom nic. Jak se tam po szychcie, po robocie siedną koledzy do gawędy i se lo rozrywki zagrają na chwile, ale musi to być bez klątwy, bez złości, bez łogrywanio drugiego. Lo zobawy, przy milej pogadance, bez pieniędzy, to ci żodyn nie zabroni, a do takiej gry nie potrzebujesz żodnego powroza, na którym wisiało cielsko potępięca.

Bardzo ciemni ci ludzie, co to w urzeczenie (urok) wierzą: łobali sie krowa i zrazi (utrzaśnie) sobie róg, no, to nie samo sobą, to ją musioł ktoś urzec. Zaboli dziecka głowa, znowu urok. Trzeba dziecku 3 razy głowa (nie powiem ani czem) łotrzyć, i dziecko będzie zdrowe. Wszystko głupstwo, krowa sie przewróciła bo szpotlawie lazła, a dziecka głowa boli, bo może zjadło coś. Dej dziecku rycyny i będzie dobrze i nie mów bzdur ło urzeczeniu.

Co sie też to ludzie nacyganili ło tych rozmaitych duchach, Jaroszkach, utopkach (utopielcach), połednicach. Są to jeszcze stare zabytki z czasów pogańskich, kaj to ludzie byli bardzo ciemni i zabobonni. Nigdy tam nie było nikaj Jaroszków, co to ludzi i konie straszą. Że tam nie roz chłop z końmi i furą pobłądził, a zwykle jak jechoł do domu ze chrzcin abo z weselo abo z pogrzebu abo z łodpustu, no, my tego Jaroszka znomy; łon i dzisiej jeszcze mo wielko moc nad ludźmi, ale jeno wtedy, jak z pod fropa sie dostanie do ciebie przy pijatyce, a potem nie wiesz, kaj prawo abo lewo i idziesz abo jedziesz z głową porządnie zapruszoną. Do domu toś już jeno z biedą na łozworze przyjechoł, boś połkloski i deski po dziurach i przykopach potracił, a w doma przed starą to już musi „Jaroszek” łogreść, coś ty nagrzeszył.

Tak samo ludziska kłamią, że w rzekach i stawach są utopielce, utopki, małe chłopki czerwone. Roz mi nawet taki poważny gospodorz, Szymon mu było, na prowda godoł, że na takiego utopka roz zastawił sidła, a to widły do kopki siana postawił do góry, i jak utopek se chcioł przez ta kopka koziełka przewrócić, to sie na tych widłach łobiesił. Mie tego utopka było z początku bardzo żoł, bo kiej se koziełki przewrocoł, to zaś tam taki bardzo zły nie mógł być, ale potem mi go zaś i nie było żol, choć tam mioł na tych widłach wisieć, boch wiedzioł dobrze, że utopielców nie ma.

A widzicie, jednak sa utopielce, utopki, i ło tym rodzaju byłbych chnet zapomnioł. I to są prawdziwe topielce, bo topią ciebie, dusza swoja, szczęście dzieci swoich i żony w gorzole. A takie utopki, to chyba już nigdy nie wyginą, braknie ich dopiero wtedy, jak łostatniemu pijokowi ten patron wszystkich lożarciuchów tam w karczmie do Mefistofelesa naleje do tego przepitego pysku gorącej smoły.

Mówią ludzie ło zmorach. Nie mają tam na myśli tych stworzeń, które nie roz mają ta nieprzyjemność słyszeć „ty zmoro”, ale godają ło takich duchach, co to człowiekowi w nocy spać nie dają, jeno mu sprawiają wielkie nieprzyjemności. Widzisz, takich zmorów to też wcale nie ma, ale jak sie na wieczerzo bardzo nabuchosz, to ci potem żołądek sztrejkuje i mosz uczucie, jakby ci kto na żołądku siedzioł. Nie jedz tyla na wieczerzo, to ci sie będzie dobrze spało.

Nie roz to słychać z gęby gospodyni: Ty, stary, ta kura popielato pieje, trza jej łeb uciąć, bo to na nieszczęście. Hano, kura pieje, to prowda, bo sie nie roz i nawet takiej kurze może w łebie przewrócić i myśli, że jest kokotem i pieje, ale z nieszczęściem lo ludzi to mo tyla do czynienia co poczciwy sobie polski kret z libyjskim lwem.

„Zaś ktoś umrze, bo pies bardzo wyje!” To już prowda, że ktoś umrze, bo śmierć nie mo fajerki i codziennie umiero na całej ziemi około 30.000 ludzi, ale umierają lo tego, że Bóg tak chce, a nie że pies wyje. Psu dej porządne żarcie, wody, w zimie mu dej ciepło buda, to nie będzie wył.

To są takie rozmajte głupstwa, bery, przywiarki, zabobony po wsiach, ale gorzej jest, w co to tak po miastach tak nie roz ta tak zwano i sobie bardzo dużo myśląco inteligencyjo wierzi. Prawie w każdej gazecie to możecie ogłoszenia takich jasnowidzów, grafologów, wróżek, spirytystów i innych złodzieji i cyganów, wyrwijgroszów czytać. Ludziska sie do nich cisną, a ci złodzieje sie z głupoty tych mamlasów miejskich śmieją i wcale dobrze se z nich żyją.

Na takich posiedzeniach (seansach), to do tych głuptasiów „duchy” przemawiają, a to zawsze muszą być „duchy” wysokich osób, jak np. Herkulesa, Aleksandra Wielkiego, Sokratesa, potem Napoleona, Bismarka, zamordowanego Cara, Fryderyka II itd. Że to głupstwo i kłamstwo, to z tego możecie sami uznać, że już nie roz takich spirytystów za łoszustwo wsadzono do kozy. A potem, jeżeli taki duch łostoł roz łod Boga rozsadzony, to takiemu duchowi Pon Bóg nigdy nie pozwoli na tako bomlerka do Berlina abo do Katowic.

Z nieba żodyn duch już na ziemia nie przyjdzie, a z piekła nigdy już wyjścia nie ma. Nie roz, to takie „duchy” łokropne bzdury godają, duch z nieba głupstwa pleść nie będzie! Jest to zwykłe cygaństwo, a jeżeli już sprawiedliwie, w co nie wierza, duchy przemawiają, mogą to jeno być duchy złe.

Nie wiem, czyście już kiedy w aucie jechali. Prawie w każdym takiem aucie to wisi jakoś lalkowo potwora. Pytom sie roz takiego szofera, co to mo być? A łon mi: to przeca jest na szczęście, i sprawiedliwie, u nos w katolickiej Polsce łotwiero sie nowo gałęź przemysłu archytystycznego. Może nie uwierzycie, że tak jest: U nos w Polsce katolickiej wyrobiają fabryki tak zwane maskoty, talismany, łobrzydłe lalki i pajacze.

Prawie, jakech już pedzioł, kożde auto mo takie „szczęście” w postaci wisielcowej lalki na tylniej szybie wisieć, a zaś u państwa inteligentnego, to bezma takie paskudne pajacze sie rozwolaja po zofach i klubowych stołkach. To mo przynieś błogosławieństwo domowi. No, jo dziękuja, to przeca jest bałwochwalstwo, wiara we fetysze, to samo, w co wierzą pogańscy Hindusi! Do takiej głupoty sie jeno mogą ludzie posunąć, co już w prawdziwego Boga nie wierzą. Za to se szukają innego boga, boga wisielca, boga pajacza, coby im pomógł. Hańba wom i wstyd!

Za toch czytoł nie downo temu, jak to sławni lotnicy z Ameryki, którzy przelecieli cały Atlantyk, mieli ze sobą krzyż i Pismo święte, a zaś hiszpańscy lotnicy poświecili swój samolot Chrystusowi Panu.

Na tem chca dzisiej zakończyć, może jeszcze roz w tej sprawie będa pisoł, ale wy, kochani czytelnicy, poślijcie mi też materjału, co wy ło tych zabobonach i przywiarkach wiecie, bo jo jedyn nie moga wszystkiego wiedzieć, ale wy wszyscy dużo wiecie.

Wasz Stach Kropiciel

Ps. Ty mały przyjocielu z Nowego Bytomia, przyjdź se roz z tatusiem do „Gościa Niedzielnego” dostaniesz książka.

***

Powyższy tekst ukazał się w „Gościu Niedzielnym” w 1929 roku (nr. 48). Można go także znaleźć w książce "Śląskie gawędy Stacha Kropiciela". Tytuł gawędy pochodzi od redakcji.