Wejdźcie mi w krew

Barbara Gruszka-Zych

GN 11/2015 |

publikacja 12.03.2015 00:15

– Pisanie tych wierszy to był czas łaski – mówi Przemysław Dakowicz, autor tomiku „Łączka”. – Dotknąłem poezji jako obcowania ze zmarłymi. Żądali żywego ucha i żywej ręki.

Przemysław Dakowicz w tomie „Łączka” przypomina o potrzebie znalezienia swojej tożsamości narodowej roman koszowski /foto gość Przemysław Dakowicz w tomie „Łączka” przypomina o potrzebie znalezienia swojej tożsamości narodowej

Setka ciał przewraca się/ z boku lewego na bok prawy/ i jęczy mamrocze przez sen” – atakuje prawie apokaliptycznym obrazem z wiersza „Łyżka” Przemysław Dakowicz. Utwór znajduje się w jego wstrząsającym tomiku „Łączka”, poświęconym żołnierzom wyklętym. Zbiorek, niedługo po ukazaniu się w 2014 r. nakładem wydawnictwa „Arcana”, stał się klasyką współczesnej poezji, którą kiedyś nazywano patriotyczną, a dziś rozsądniej określić ją jako zaangażowaną w pytania o historię i tożsamość. Dakowicz po mistrzowsku, ascetycznie, ale  też z czułością wobec każdego zachowanego szczegółu – czaszek, zaplątanych w nich korzeni, więziennych łyżek – ocala prawdę o zamordowanych. Jest jak matka tuląca ich po latach do serca, żeby wierszem wynagrodzić krzywdy: „Przygarniam was, przygarniam, bezimienni. Niech was ogrzeje oddech żywego. Oddaję wam mój głos. Wejdźcie mi w krew, Cienie”. („Notesik nocnego stróża (2)”) – Nie uciekniemy przed pytaniem bohaterów z setek i tysięcy „Łączek” rozsianych po całym kraju – mówi. – Brzmi ono: „Gdzie jest Polska? Coście uczynili z naszą Polską?”. Musimy sobie na nie udzielić odpowiedzi, przede wszystkim poznając historię. – Bez jej znajomości pozostaniemy ludźmi bez właściwości – dodaje. – Będziemy Europejczykami, ale drugiej kategorii – biezprizornymi. Gdyby tak się stało, spełniłoby się najpierwsze marzenie komunistów. Istotne, że wypowiadający te słowa Dakowicz to reprezentant młodszego pokolenia poetów. Urodził się w 1977 r. w Nowym Sączu. Jest autorem sześciu zbiorów wierszy, krytykiem literackim, historykiem literatury, ale też doktorem nauk humanistycznych, sprawującym funkcję adiunkta w Katedrze Literatury i Tradycji Romantyzmu Uniwersytetu Łódzkiego.

Doszywanie głowy

Już nie pamięta, czy dowiedział się o żołnierzach wyklętych z publikacji IPN, czy Sceny Faktu TVP. – W pewnym sensie zawsze byli w mojej świadomości – jako pierwotne źródło fundamentalnego pytania o Polskę – mówi. – Dlaczego jest taka… labilna, niepewna własnej tożsamości, zrzekająca się odpowiedzialności za samą siebie, cierpiąca na amnezję – wymienia. Im bardziej drążył temat, tym częściej do niego wracał. Uważa, że zestawienie żołnierzy wyklętych z elitą polskiej inteligencji zamordowaną w Katyniu jest uzasadnione: – Katyń to była zbrodnia założycielska tej „nowej Polski”, którą Jakub Berman opisywał w rozmowie z Teresą Torańską. Jego słowa mówią wszystko o rządach komunistów i ich wizji państwa, którym w imieniu Związku Sowieckiego zarządzali. Berman stwierdza wprost, że chodziło „o zmianę koncepcji kraju, o zbudowanie całkiem nowej Polski w kształcie i strukturze, zupełnie niepodobnej do tej, jaka była kiedykolwiek w historii. […] Polska przecież istniała tysiąc lat, przez ten tysiąc lat nagromadziło się w niej szereg pojęć, kompleksów, poglądów i wiar. I nagle przychodzą nowi ludzie, wszystko jedno skąd – stąd czy z Moskwy – i przewracają kraj do góry nogami, by ukształtować go na zupełnie inną modłę”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.