Nadzieja, która ocala

Bernadeta Prandzioch

publikacja 16.04.2015 07:02

Bez przypomnienia sobie antycznych Greków, nie ma Europy, Polski i nie ma Górnego Śląska.

Nadzieja, która ocala   Wydawnictwo Silesia Progress Na początku były „Listy z Rzymu” – tekst, który wielokrotnie już nazwałam kanonicznym dla refleksji o śląskiej tożsamości, śląskiej kulturze i śląskim języku. Tekst wobec którego nie sposób przejść obojętnie, który – nie mając tego na celu – udowodnił, że śląszczyzna jest takim samym medium jak każdy inny język i może służyć do wyrażania najważniejszych myśli i formułowania najistotniejszych pytań. Tekst, który był doskonałym wyborem na otwarcie serii wydawniczej CANON SILESIAE.

Obecnie przyszedł czas na drugą publikację, ale pierwsze tłumaczenie – znów: kanoniczne. A jeszcze bardziej symboliczne. Oto trzymam w rękach przekład antycznego tekstu Ajschylosa Prōmytojs przibity. Prometeusz, a więc ten, który dał ludziom bezcenne niemal dary. Wszyscy kojarzymy go jako tytana, który podarował ludzkości ogień. Ale Ajschylos wylicza jeszcze inne prezenty. Jak mówi Prometeusz, człowiek:

„Niy znoł downi lykōw, to żech im lyki
Na kŏżdy bōl prziniōs, na kŏżdŏ choroba.

Wiyncyj żech ich nŏuczył:
Jak poznać swōj los i kyndy losy wiedōm.
(…)
We ziymi kopać i stawiać szalōnki uczył żech ich,
I piyrszy żech tam postawiył szyb z kołowrotym,
By wōngel na wiyrch wyciōngać i złoto.”

Ale jest jeszcze jeden dar, który człowiek otrzymał od Prometeusza, być może najważniejszy. Dar, o którym Nŏjstarszo z Ōkyanidōw w rozmowie z Prōmetojsem mówi: „Gyszynk wielgi żeś mu doł, niy powiem.” Tym darem jest nadzieja.

I chociaż więcej słów na jej temat nie pada (jakież to śląskie!), to właśnie nadzieja jest fundamentem, pre-tekstem i sensem opowieści, którą snuje Ajschylos. Prometeusz, pozbawiony wszystkiego, skazany za wierność człowiekowi na ogromne męki, doświadczony z powodu swojego miłosierdzia, nie traci nadziei. Skarży się na swój los, cierpi, ale nie jest to krzyk beznadziejnej rozpaczy. To lament, który ma dosięgnąć skamieniałych serc, który ma otworzyć uszy i zrzucić z oczu bielma. Prometeusz ponosi klęskę, ale nie jest przegranym. Trudno zatem o lepszy wzór. Dla przykutego do skały bohatera jedyną bronią stają się słowa. Prometeusz działa poprzez słowa. 

Profesor Kadłubek również podjął się pracy tytanicznej. Swoim tłumaczeniem po raz kolejny ożywił śląszczyznę, przenosząc ją na wyższy poziom oddziaływania. Język – zdaje się nam przypominać – nie służy tylko codziennej komunikacji, udzielaniu odpowiedzi, przekazywaniu informacji, tłumaczeniu rzeczywistości. Ta funkcja śląszczyzny jest oswojona, bliska, domowa. Ale język ma również z tego zakorzenienia wyprowadzać, język pozwala stawiać pytania, wzbudzać niepokój, wątpić, dotykać tego co nie-wypowiedziane i nie-nazywalne. A więc zmuszać do poszukiwań i rozszerzania pola widzenia, pola rozumienia. Taką ścieżkę wybiera profesor Kadłubek, kiedy „przebiera Ajschylosa w śląskie słowa”, podważa znajome sensy i konteksty, kruszy powłokę pewności, wzburza to, co dotychczas zastygłe – by przywołać metaforę wulkanu, majaczącego w tle opowieści o Prometeuszu.

Kadłubek w-myśla Prometeusza, Ajschylosa, greckie mity, opowieść o początkach, a szerzej: europejskość u samych jej źródeł w śląskość, jednocześnie w-myślając śląskość w ciąg europejskiej tradycji. Pisze w odautorskiej nocie, że „bez przypomnienia sobie Greków nie ma Europy, Polski i nie ma Górnego Śląska”. Potrzebujemy Greków, by myśleć o Śląsku: to ważna lekcja. Potrzebujemy również tego zdrowego fermentu, by formować śląską tożsamość. I nie zapominać, że to nigdy nie może być dzieło ukończone. Trzeba ciągle w-myślać w śląską przestrzeń dialogu coś nowego, ożywiać ją, rozszerzać, otwierać. Tylko w taki sposób śląskość może się zakorzeniać i umacniać.

***

Tekst z cyklu Mała Biblioteczka Śląska