Jestem po stronie dobra

Szymon Babuchowski

GN 21/2015 |

publikacja 21.05.2015 00:15

O śpiewaniu z najlepszymi, chowaniu aparatów słuchowych i budzeniu emocji - rozmowa z Grzegorzem Wilkiem, wokalistą.

Grzegorz Wilk znany jest m.in. ze współpracy z Piotrem Rubikiem i Włodzimierzem Korczem oraz z programów:  „Jaka to melodia?” i „Twoja twarz  brzmi znajomo” MACIEJ ZAWADA Grzegorz Wilk znany jest m.in. ze współpracy z Piotrem Rubikiem i Włodzimierzem Korczem oraz z programów: „Jaka to melodia?” i „Twoja twarz brzmi znajomo”

Szymon Babuchowski: Zaskoczył Pan niedawno widzów programu „Twoja twarz brzmi znajomo”, przyznając się do wady słuchu. U wokalisty tej klasy wydaje się to wręcz niemożliwe.

Grzegorz Wilk: Nie postrzegałem tego nigdy jako tragedii. Ten problem mam od kilkunastu lat, aparaty noszę dopiero od roku, nie ukrywam ich od kilku tygodni. Chyba jeszcze ciągle dziwi nas, że ktoś może niedosłyszeć. Bo to, że można niedowidzieć, wydaje się normą. Okulary stały się częścią mody. Natomiast aparaty słuchowe jeszcze nie.

Trudno się pracuje wokaliście z niedosłuchem?

Trochę tak jakby się biegało z częściowo zaprotezowaną nogą. Ale skoro jedni bez nogi wchodzą na Mount Everest, to inni mogą śpiewać z częściowym ubytkiem słuchu. Bo też nie jest tak, że ja jestem głuchy. Gdybym był osobą niesłyszącą, to nie potrzebowałbym aparatu. Byłbym zamknięty w świecie ciszy i – rzeczywiście – wtedy pozostaje tylko język migowy. Natomiast ja przez długi czas tej wady u siebie nie zauważałem. Wydawało mi się, że tak słyszy każdy. Jeśli czegoś nie dosłyszałem, zwalałem to na kiepską dykcję mówcy. O swojej wadzie przekonałem się po badaniach. I za którymś razem trzeba się było w końcu z tym pogodzić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.