Co Facebook wie o tobie?

Szymon Babuchowski

GN 28/2015 |

publikacja 09.07.2015 00:15

Wszystko. A przynajmniej to wszystko, co na nim udostępnisz. Nie tylko wie, ale jeszcze przeanalizuje, porówna, wyciągnie wnioski.

Wielu z nas, odsłaniając się  w serwisach społecznościowych,  traci instynkt samozachowawczy jakub szymczuk /foto gość Wielu z nas, odsłaniając się w serwisach społecznościowych, traci instynkt samozachowawczy

Przesada? Ależ skąd! Nie jest przecież żadną tajemnicą, że właściciele serwisu od dawna badają zawartość naszych postów, polubień, zaproszeń i zależności między nimi. Dowodzi tego m.in. eksperyment z 2012 r., w którym nieświadomie wzięło udział 700 tys. osób. Portal sprawdzał wówczas, czy treść publikowanych przez nas informacji zmienia się, jeśli na naszej facebookowej ścianie dominują pozytywne wiadomości. Okazało się, że chętnie ulegamy temu nurtowi – widząc, że inni są „szczęśliwi”, sami też chcemy się pochwalić swoim szczęściem. I analogicznie: mniej dobrych informacji powoduje większą liczbę negatywnych wpisów.

Tęczowy eksperyment?

Oczywiście, nie jest wielkim odkryciem to, że człowiek ma tendencję do zachowań stadnych. Jednak to właśnie serwisy społecznościowe mają najlepsze narzędzia, by zbadać skalę tego zjawiska. W ostatnich tygodniach wielu z nas mogło obserwować, jak zdjęcia profilowe ich facebookowych znajomych zabarwiały się na tęczowo. Owa zmiana miała być wyrazem radości z decyzji Sądu Najwyższego USA, stwierdzającej legalność małżeństw homoseksualnych we wszystkich stanach. Jako jeden z pierwszych taką grafikę opublikował sam twórca Facebooka Mark Zuckerberg. Czy i tym razem mamy do czynienia z eksperymentem? Rzecznik portalu William Nevius, zapytany o to przez amerykański magazyn „The Atlantic”, zaprzecza. Jednak wiadomo, że podobne badania były przeprowadzane już wcześniej.

Kiedy w 2013 r. miała miejsce akcja poparcia dla małżeństw jednopłciowych, polegająca na zamianie zdjęcia profilowego na znak równości, naukowcy związani z portalem Zuckerberga dokładnie przeanalizowali to zjawisko. Bogdan State z Uniwersytetu w Stanfordzie i Lada Adamic, specjalistka ds. danych Facebooka, wykazali, że prawdopodobieństwo zmiany zdjęcia zależy od kilku czynników. Okazało się, że oprócz wieku, poglądów politycznych czy religijności istotny wpływ na decyzję o zmianie ma także liczba znajomych, którzy zrobili to wcześniej. Im więcej ich było, tym większa była też szansa, że fotka zostanie zamieniona. Jednak zasada ta nie działa w nieskończoność: jeśli liczba owych znajomych przekroczy sześć, kolejne „coming outy” nie robią już różnicy.

Operacje wewnętrzne

To zresztą niejedyne badania socjologiczne, jakie przeprowadził już Facebook. W ciągu ostatnich pięciu lat serwis analizował m.in. rozmowy rodziców z dziećmi, reakcje użytkowników na emocjonalne wypowiedzi, a także podatność facebookowiczów na agitację polityczną. Głośnym echem odbił się eksperyment przeprowadzony w 2010 r. przy okazji wyborów do Kongresu USA. Publikowana na wielu tablicach wiadomość zachęcająca do głosowania i zawierająca zdjęcie znajomych, którzy kliknęli już przycisk „Zagłosowałem”, zwiększyła – według badań – wyborczą frekwencję aż o 340 tys. osób.

Okazuje się więc, że Facebook może mieć realny wpływ na nasze decyzje. Czy jest to działanie etyczne? Przeciwnicy podobnych eksperymentów podkreślają, że regulamin portalu nie informuje nas o tym, że możemy być poddawani badaniom psychologicznym. Jest tylko wzmianka o używaniu danych do „operacji wewnętrznych, w tym rozwiązywania problemów, analizy danych, testowania, researchu i poprawiania usług”. Jednak autorzy badań twierdzą, że oni sami nie oglądają danych pochodzących od użytkowników, bo to program komputerowy skanuje posty w poszukiwaniu odpowiednich słów, a potem zestawia je ze sobą. Właśnie w ciągłym zestawianiu informacji, osób, ich wzajemnych relacji Facebook nie ma sobie równych. Prawdopodobnie najbogatszym człowiekiem na świecie stałby się ten, kto opanowałby wszystkie facebookowe algorytmy sprawiające, że na naszej prywatnej ścianie pojawiają się te, a nie inne wiadomości. A przecież to narzędzie ciągle jest udoskonalane, tak by każdemu wyświetlało się to, co go najbardziej interesuje. Dotyczy to newsów, proponowanych znajomych, zaproszeń na rozmaite wydarzenia i oczywiście reklam, bo przecież ostatecznie chodzi o to, by serwis na nas zarobił.

Uważaj, co udostępniasz

To jasne, że to programy komputerowe analizują dane, a potem dobierają odpowiednie treści. Jednak sama możliwość wykonania takiej operacji powinna być dla nas ostrzeżeniem. Wielu z nas zostawia bowiem na serwisach społecznościowych, takich jak Facebook czy Instagram, taką ilość danych o sobie, która – przynajmniej teoretycznie – pozwala na rozpracowanie człowieka pod kątem zainteresowań, poglądów, słabostek, a nawet dokładnego miejsca zamieszkania, aktualnego pobytu i planu całego dnia. Bez przesady można powiedzieć, że serwisy społecznościowe dysponują wiedzą o obywatelach porównywalną z tą, jaką posiadają służby bezpieczeństwa. Oczywiście nie znaczy to wcale, że w podobnym celu ją wykorzystują. Strach jednak pomyśleć, co może się stać, jeśli taka wiedza dostanie się w niepowołane ręce. A przecież niektóre informacje z łatwością mogą wykorzystać inni użytkownicy, zwłaszcza jeśli wiadomości przez nas publikowane mają charakter publiczny.

W sieci można odnaleźć krótki, pouczający filmik zatytułowany „Uważaj, co udostępniasz”. Przedstawia on eksperyment przeprowadzony przez internautów, którzy zebrali dane o kilku młodych użytkowniczkach serwisów społecznościowych, a następnie namierzyli je w realu. Spotkanie było dla dziewczyn ogromnym zaskoczeniem, zwłaszcza że dowcipni nieznajomi zasypywali je szczegółowymi informacjami o ich życiu – niektóre z nich wydawały się nawet dość intymne. A przecież wszystkie te rzeczy można było wywnioskować z publikowanych przez nie wpisów, zdjęć czy filmików. Tuż po zakończeniu rozmowy dwie z poddanych eksperymentowi dziewczyn postanowiły ustawić swój profil jako prywatny.

Tym razem była to zabawa, ale co może się stać, jeśli podobne informacje wpadną w ręce przestępców? Dlatego każdą publikację w serwisie społecznościowym warto kilka razy przemyśleć. Wszystko, co publikujesz, może być użyte przeciwko tobie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.