Niemieckie sokoły

Przemysław Kucharczak

Gość Katowicki 45/2015 |

publikacja 05.11.2015 00:00

Była trzecia w nocy, kiedy na hasło: „Falke”, czyli „Sokół”, granicę na Śląsku przekroczyły setki mężczyzn w cywilnych ubraniach, ale z czerwonymi opaskami ze swastyką.

  Grzegorz Bębnik, „Sokoły kapitana Ebbinghausa. Sonderformation Ebbinghaus w działaniach wojennych na Górnym Śląsku w 1939 r.” Przemysław Kucharczak /Foto Gość Grzegorz Bębnik, „Sokoły kapitana Ebbinghausa. Sonderformation Ebbinghaus w działaniach wojennych na Górnym Śląsku w 1939 r.”

W ciemnościach nocy 1 września 1939 roku brnęli bagnistymi dolinami, przeskakiwali rowy. Omijali polskie posterunki graniczne, obładowani niezłą bronią. Nieśli pistolety i karabiny, w tym maszynowe, głównie z magazynów czeskiej armii, zajętych przez Niemcy rok wcześniej. W chlebakach dźwigali ręczne granaty i zapas amunicji. Z ich powodu już prawie dwie godziny przed rozpoczęciem II wojny światowej przez regularną armię niemiecką polska część Górnego Śląska stanęła w ogniu. Grzegorz Bębnik, historyk katowickiego IPN, poświęcił tym wydarzeniom książkę „Sokoły kapitana Ebbinghausa”.

Swastyki nad kopalniami

Chodzi o Freikorps – formację specjalną Sonderformation Ebbinghaus. Jej członkowie, zwani potocznie frajkorzystami, pochodzili prawie wyłącznie z polskiej części Górnego Śląska. Byli polskimi obywatelami, dobrze więc znali teren.

W nocy 1 września dowodzący nimi oficerowie Abwehry, czyli niemieckiego wywiadu wojskowego, rozkazali im przekraść się przez granicę, a potem z zaskoczenia zająć górnośląskie kopalnie i huty. „Przed wyruszeniem z restauracji z Bytomia zostało nam powiedziane, że zaraz za nami pójdzie do ataku niemieckie wojsko” – cytuje G. Bębnik frajkorzystę Alfreda Koźlika, wtedy 19-latka. Z początku folksdojcze byli w euforii, bo szło im świetnie. Wywiesili flagi ze swastykami nad wieloma zakładami przemysłowymi. A jednak wkrótce się rozczarowali. A. Koźlik najpierw zobaczył pierwszego trupa – zastrzelonego przez swoich kolegów Ślązaka, stróża kopalni „Radzionków”. Po sześciu godzinach okupacji zakładu zamiast zwycięskiego Wehr- machtu pojawili się kontratakujący Polacy, wspierani przez artylerię. „Wyniosłem rannego w nogę Zioba Józefa za hałdę, a sam z resztą Freikorpsu uciekłem do Bytomia” – cytuje ówczesnego 19-latka autor książki.

Wojsko kontratakuje

Tam, gdzie energicznie kontratakowały śląskie pułki Wojska Polskiego, z oddziałów Sonderformation mało co zostało. W hucie „Zygmunt” w Łagiewnikach uciekający frajkorzyści nadziali się na schron polowy, wykonany zaledwie kilka godzin przed wybuchem wojny.

Obrońcy zakładu nagle przewrócili nadpiłowany wcześniej płot i otworzyli ogień, kładąc trupem wielu napastników. Liczny i dobrze uzbrojony oddział frajkorzystów pod dowództwem Wilhelma Pisarskiego zajął też kopalnię „Michał” w Michałkowicach (dziś dzielnica Siemianowic). Ich entuzjazm zgasł po nadciąg- nięciu Wojska Polskiego. Dziesiątkowani, wciąż zaciekle się bronili, bo liczyli na odsiecz Wehr- machtu. Ich goniec z prośbą o pomoc nie przedarł się jednak przez polskie oblężenie. „Jeśliby nawet jego misja się powiodła, to najpewniej i tak oddział Pisarskiego nie otrzymałby wsparcia” – komentuje G. Bębnik. Wilhelm Pisarski wkrótce poległ. Ukrywających się członków Freikorpsu, wciąż czekających na Wehrmacht, Polacy znajdowali w zakamarkach kopalni jeszcze następnego dnia. Polska Straż Graniczna naliczyła 174 zabitych i 133 rannych frajkorzystów. G. Bębnik wydaje się przychylać do tezy, że dowództwo niemieckie wiedziało, co robi, wysyłając ich na śmierć. Mogło chodzić o to, żeby zasiać chaos i odwrócić polską uwagę od głównego uderzenia Wehrmachtu, sunącego na południe od Katowic – w kierunku Mikołowa i Pszczyny. Frajkorzyści, którzy przeżyli pierwszy dzień wojny, ponownie wkroczyli na polską część Śląska 3 września. Przodowali w okrucieństwie – bili oraz mordowali Ślązaków i Ślązaczki o propolskim nastawieniu, mszcząc się za doznane tutaj dwa dni wcześniej upokorzenie. Kim byli, jak trafili do Sonderformation? Kto nimi dowodził? O tym wszystkim w książce Grzegorza Bębnika.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.