Jogging z Pikachu

Maciej Kalbarczyk

GN 32/2016 |

publikacja 04.08.2016 00:00

Na ulicy coraz częściej można spotkać ludzi z telefonami w dłoniach, których ogarnął szał łapania japońskich stworków. 
 Na Pokemon Go poświęcają więcej 
czasu niż na Facebooka.

Jordy Tshimanga i Brett Sapp podczas spotkania dla miłośników gry na stadionie w Lincoln (USA), 14 lipca 2016 r. east news Jordy Tshimanga i Brett Sapp podczas spotkania dla miłośników gry na stadionie w Lincoln (USA), 14 lipca 2016 r.

Leniwe popołudnie przed warszawskim centrum handlowym Arkadia. Grupa kilku osób ze smartfonami wymienia spostrzeżenia: „Mam Pidgeya!”; „A ja Rattata!”. Sam próbuję złapać Vulpixa, ale ubiega mnie jakiś mężczyzna, który pewnym ruchem palca na ekranie telefonu przesuwa Poke Balla w kierunku stworka. Jako świeżo upieczony gracz zostaję z niczym, ale trudno, trzeba szukać dalej. Niezorientowany w cyfrowej rzeczywistości obserwator tej sceny mógłby zapytać: „O co w tym wszystkim chodzi?”.

Pokemon Go to nowa aplikacja na smartfony, wzorowana na popularnej grze, która powstała w 1995 r. w Japonii. Na konsolach grały w nią dzieci na całym świecie, marząc o złapaniu wszystkich 151 pokemonów, z których każdy ma inne cechy i zdolności.

Na czym polega wyjątkowość Pokemon Go poza lepszą niż 20 lat temu grafiką? Nowa gra na Androida wykorzystuje tzw. rzeczywistość rozszerzoną: obraz wykreowany w świecie wirtualnym jest połączony z rzeczywistym, który widzimy dzięki kamerze zainstalowanej w naszym telefonie. – Na konsolach Game Boy wszystko było „rozpikselowane”. Tutaj jest efekt „wow”, kiedy przez aparat widać pokemona pod drzewem, na samochodzie czy na talerzu – opowiada Paulina Dziedzic, która od wielu lat interesuje się pokemonami.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: