Chwała, nie chała!

Marcin Jakimowicz

GN 34/2016 |

publikacja 18.08.2016 00:00

O tym, jak się robi święty hałas, z Gabrysią Gąsior rozmawia 
Marcin Jakimowicz.

Chwała, nie chała! roman koszowski /foto gość

Marcin Jakimowicz: Wychodziłaś kiedyś na scenę, by zaśpiewać „Słudzy Pańscy chwalcie Pana”, a tak naprawdę chciało Ci się płakać?

Gabrysia Gąsior: Oczywiście. Zastanawiałam się nawet kiedyś, czy można śpiewać utwory uwielbienia w chwili, gdy czujesz, że wszystko ci się sypie, ogarnia cię potężny smutek, a wszystko w środku krzyczy: „Nie!”. Doświadczyłam jednak tego, że uwielbianie w tak trudnym czasie bardzo pomaga. Trudny czas szybciej przemienia się w czas dobry, błogosławiony.

A wiesz, że to samo powiedział mi niedawno Donald Turbitt: „Gdy zaczynasz szemrać, narzekać, wydłuża się proces twego uzdrowienia, dłużej czekasz na odpowiedź Boga”.

Ja naprawdę mam takie doświadczenie. Poza tym, gdy brakuje ci słów, możesz to uwielbienie wyśpiewać. Dla mnie takim zawirowaniem, czasem pustyni, był przedwczesny poród mojego synka Filipa. Urodził się 2,5 miesiąca za wcześnie. W czasie gdy nagrywaliśmy płytę. Mogłam go zobaczyć dopiero po pięciu dniach. Leżałam w szpitalnym łóżku i ogarniał mnie strach. Czasami był tak potworny, że bałam się wstać z łóżka i wyjść do toalety. Nocą moją głowę rozsadzały wątpliwości. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było czytanie słowa Bożego. Modliłam się do Ducha Świętego, otwierałam Biblię i natrafiałam na fragmenty, które idealnie pasowały do mojej sytuacji. Bardzo mnie pokrzepiały. Czułam, że mam uwielbiać Boga w tej ciemnej sytuacji. Pomimo lęku… W lęku. W sytuacji, gdy żaden z lekarzy nie może mi powiedzieć, jak to się wszystko skończy. Widziałam niektóre pacjentki, jak starały się załatwiać podobne sprawy po ludzku. Jakimiś pieniędzmi. Ja czułam, że absolutnie wszystko jest w ręku Boga, a ja mam skupić się jedynie na uwielbieniu.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.