publikacja 22.09.2016 00:00
O śpiewaniu wierszy księdza Twardowskiego, niewidzialnej ręce poety i dzieleniu się dobrym słowem mówi Krzysztof Napiórkowski.
Jakub Szymczuk /foto gość
Szymon Babuchowski: Właśnie ukazała się płyta „10 × Twardowski”, na której zmierzyłeś się muzycznie z poezją ks. Jana. Nie bałeś się takiego wyzwania?
{body:BRB}Krzysztof Napiórkowski: {/body:BRB}Nie, bo propozycja nagrania takiej płyty przyszła trochę niespodziewanie. Było to w zeszłym roku – z okazji setnej rocznicy urodzin i dziesiątej rocznicy śmierci poety. I zanim się zorientowałem do końca, co robię, byłem już w połowie roboty. (śmiech)
Co Cię zafascynowało w tej poezji, że zgodziłeś się ją nagrać?
Wiersze ks. Twardowskiego towarzyszą mi od dziecka – są to przecież utwory bardzo znane. Natomiast urzekła mnie siła i prostota tych wierszy. One nie epatują żadnym lingwistycznym popisywaniem się, nie ma w nich zbędnych słów – tylko esencja i szczery, jasny przekaz doświadczenia uważnego obserwatora natury ludzkiej.
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.