Z krwi i kości

GN 2/2017 |

publikacja 12.01.2017 00:00

Mistrz felietonu, autor niepodrabialnej frazy, od lat kreujący swojego ulubionego bohatera – siebie. W biografii wreszcie staje bezradny, bo opowiedziany przez kogoś innego.

Literatura polska z pewnością zapamięta Jerzego Pilcha jako mistrza felietonu. roman koszowski /foto gość Literatura polska z pewnością zapamięta Jerzego Pilcha jako mistrza felietonu.

Jerzy Pilch jako postać przesłania Jerzego Pilcha pisarza. Katarzyna Kubisiowska przedstawia go jako człowieka z krwi i kości. Zastanawiałem się, czy z wielomówstwa Pilcha i zaprzyjaźnionej z nim pisarki może powstać rzetelna biografia. Może. I jest świetna.

Literacki bohater Pilcha, często z samym autorem utożsamiany, to mężczyzna rozdygotany, niepewny siebie, wielbiciel słowa – od urokliwej gawędy aż do nieznośnego gadulstwa. Kobieciarz, który powie o sobie: „Odwracanie wzroku od kobiet nie jest moją najmocniejszą stroną. Przeciwnie. Powiedzieć, że się gapię, to nic nie powiedzieć”. To zdanie otwiera temat przedwcześnie zawartego małżeństwa, zdrad, kochanek, „aktualnych narzeczonych”. W życiu Pilch próbuje przekonać cały świat, że ma wobec siebie dystans. Rzeczywiście, tryska humorem, trudne momenty swojego życia (choroba alkoholowa, parkinson) potrafi obrócić w żart. Ci, którzy go znają, przekonują, że jest to dystans pozorowany. W rzeczywistości autor książki „Pod Mocnym Aniołem” jest egocentrykiem – każda kobieta musi zachwycać się jego prozą.

Z pewnością literatura polska zapamięta go jako mistrza felietonu. Felieton w jego wykonaniu jest okrutny – do połowy jest ostro, czuć, że ta literatura ma mięso i żyły, od połowy zaś nie spada już napięcie: ma być krwisto. Jeśli wchodzi w polemiczne tony, jego przeciwnik zostanie niechybnie unicestwiony. Bywa, że w temperamencie przesadzi. Czytane na spokojnie ostre teksty rażą agresywnością. Z kolei felietony elegijne, wspomnieniowe, urzekają plastycznością opisu. Teksty o rodzinnej Wiśle, o mieszkających tam ewangelikach, są pełne wdzięku. Pisarz trąca w nich struny ciepłej ironii, decyduje się też na autoironię. Ile w tym kokieterii?

Być najpoczytniejszym pisarzem ewangelickim w kraju katolików to świetna pisarska kreacja. Na pytanie, ile w tym naprawdę gorącej wiary, odpowiedź zna sam Pilch. Nie zmienia to faktu, że u podstaw jego języka leży Biblia. Jest jej wytrawnym czytelnikiem. Przez krytyków porównywany z frazy do Gombrowicza, sam przyznaje się do innego mistrza pióra: „Schulz mnie prawdopodobnie znieprawił bardzo mocno”.

Czytelnik otrzymuje portret człowieka, który żyje literaturą, ma swoje pisarskie rytuały, przeżywa sukcesy i niepowodzenia. Czuje się wybrańcem, dlatego też rani (świetnie opisane różnorakie „zdrady”, transfery literackie, gry z wydawcami), pozwala sobie na dużo, wreszcie sam prosi o akceptację, o przyjaźń. „Przesadziłem z tą samotnością” – powie mądrzejszy o kilkadziesiąt lat swojego życia.

Marcin Cielecki

Katarzyna Kubisiowska
Pilch w sensie ścisłym
Znak
Kraków 2016
ss. 478   Katarzyna Kubisiowska Pilch w sensie ścisłym Znak Kraków 2016 ss. 478

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.