Smród

Przepraszam za ten tytuł.

Smród

Ale to trochę tak, jak z góralką Hanusią, co do swojego chłopa roz pado tak:
− Jyndruś, wis co? Jo mom dzisiok straśnom migrene.
− Ka tam, zaś, Hanuś − łón jij na to. − Migrene to mo angielsko królowa. Ciebie po prostu gowa błoli!

Smog, to mają w wielkich metropoliach. I to już od ładnych paru dekad. A u nas po prostu śmierdzi. Smród jest wynikiem synergii dwóch czynników: geograficznego i ludzkiego. Geograficznego, bo - sorry, takie mamy w Beskidach ukształtowanie terenu: Żywiec, Jeleśnia, Węgierska Górka, Milówka i Rajcza, Brenna, Ustroń, Wisła i Bielsko-Biała z leżą w dolinach, ściśniętych obręczą górskich grzbietów. Ludzkiego - bo ludzie to nie kamienie czy świerki, w zimie jest im zimno, więc palą w piecach, żeby się zagrzać. A palenie w piecach śmierdzi i to wcale nie z powodu odpadów, które lądują na ruszcie. Nawet żywiczne drewno śmierdzi, kiedy się je spala w kominku.

Na portalach społecznościowych są już profile, tropiące zimowych smrodotwórców. Do ich grona ktoś wrzucił kilka dni temu schronisko na Szyndzielni. Na zdjęciu faktycznie widać komin plujący flegmą jasnego dymu, jakby jakieś GOPR-owskie konklawe nowego szefa ratowników wybrało. Ale żeby mieć pretensje do schroniska dającego turystom odrobinę ciepła w górach, że w piecu pali? Jak w dowcipie o wariatach, co podpalili jakąś starą szopę w środku wioski, a kiedy ludzie rzucili się do gaszenia pożaru, skwitowali zbiegowisko krótko:
− Podpalić to nie miał kto, ale grzać się teraz wszyscy zbiegli.

Zbierają się lokalne samorządy i po długich naradach oświadczają publicznie i medialnie, że oto biorą się do walki ze smogiem. Oznacza to, że w ciągu najbliższej dekady dorzucą się do wymiany dziesięciu pieców na byle co na dziesięć pieców na ekogroszek, który pod wpływem spalania też śmierdzi, tylko bardziej elegancko. I tyle.

Czy jest na zimowy smród w Beskidach jakiś sposób? Eksperci mówią o długofalowych działaniach, zmianie infrastruktury, ogrzewaniu na gaz i dopłatach. Ja osobiście w sprawie smrodu, przepraszam, smogu mam inny pomysł, a nawet dwa: przyzwyczaić się albo wyjechać.