Sherlock Holmes z Rogoźnika

GN 51-52/2017 |

publikacja 21.12.2017 00:00

Najnowsza książka Tadeusza Biedzkiego, gdzie autentyczne wydarzenia przeplatają się z fikcją, ukazuje tego autora z zupełnie nowej strony.

Tadeusz Biedzki HENRYK PRZONDZIONO /foto gość Tadeusz Biedzki

Tadeusz Biedzki dotychczas zabierał nas na koniec świata. Jego barwne reportaże pozwalają dotykać zdarzeń i spotykać ludzi. Ale jego najnowsza książka „Ostatnie srebrniki”, gdzie autentyczne wydarzenia przeplatają się z fikcją, ukazuje Biedzkiego z zupełnie nowej strony. Splot wydarzeń, który wręcz zagroził jego życiu i postawił pytanie o bezpieczeństwo jego żony, wyzwolił w nim… detektywa. Tutaj nie ma egzotycznych wypraw, choć są podróże przez karty historii, miejsca, daty i nazwiska. Tym razem jest tajemnica, za którą podąża śmierć.

Oczywiście, to, czym dzieli się Biedzki z czytelnikiem, jest pokłosiem wcześniejszych podróży. Jego wykreowany odpowiednik nie przypuszczał jednak, że wizyta na targu w Nikozji stanie się przyczyną lawiny makabrycznych zdarzeń. Zwłaszcza tych, do których doszło w październiku 2016 r. w Barcelonie. To wtedy Biedzcy mieli znaleźć leżące w krwi zwłoki młodego kapłana, który w rękę miał wciśniętą kartkę z napisem: „Chrześcijanie! Wszyscy zginiecie jak ten klecha i suka w katedrze”. To od tego wydarzenia dla Tadeusza i Wandy zaczął się dramatyczny wyścig ze śmiercią, a oni sami znaleźli się na celowniku ezoterycznej sekty. Z tym zagrożeniem Biedzcy musieli mierzyć się nawet po powrocie do rodzinnego Rogoźnika.

Autor zręcznie przeprowadza nas przez kolejne odsłony historii, która mogłaby być świetnym scenariuszem thrillera.

Krzysztof Błażyca

Tadeusz Biedzki "Ostatnie srebrniki". Bernardinum, Pelplin 2017 ss. 224   Tadeusz Biedzki "Ostatnie srebrniki". Bernardinum, Pelplin 2017 ss. 224

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.