Rycerz Boga

Edward Kabiesz

GN 1/2018 |

publikacja 04.01.2018 00:00

Scenariusz „Loyoli” oparty został między innymi na autobiograficznej „Opowieści pielgrzyma”.

Mimo ograniczonych środków reżyser potrafił stworzyć na ekranie interesujący obraz duchowych zmagań bohatera. materiały dystrybutora Mimo ograniczonych środków reżyser potrafił stworzyć na ekranie interesujący obraz duchowych zmagań bohatera.

Święty Ignacy Loyola, założyciel Towarzystwa Jezusowego, zakonu uważanego w swoim czasie za najbardziej wpływowy w historii Kościoła, nie doczekał się filmu, na jaki zasługuje. To dziwne, bo święty miał niezwykłą, filmową wprost – jeżeli można tak powiedzieć – biografię. Może zdecydowała o tym czarna legenda zakonu, który od początku spotykał się z podejrzliwością. W znacznym stopniu przyczynili się do tego protestanci. Nic w tym dziwnego, bo zakon odnosił sukcesy w walce z reformacją. Dzięki działaniom jezuitów powstrzymano odpływ wiernych do Kościołów protestanckich, co udało się za sprawą reformy nauczania, a szczególnie dzięki stworzeniu systemu szkolnictwa średniego. Przyjaciół nie przysparzało też jezuitom prowadzenie ewangelizacji w koloniach. Wysuwane przeciw nim zarzuty znalazły jednak także posłuch w krajach katolickich. Najlepiej, chociaż z pewną przesadą, dokumentują to słowa żyjącego w XVI w. jezuity Kaspra Sawickiego, który ubolewał, że „co się w świecie urodzi, zwłaszcza nietrafnego, tego wszystkiego jezuitowie przyczyną (…) wyglądam rychło, kto się ozwie i pokaże, że i Jadam by nie zgrzeszył w raju, ani się by nie dał Jewie namówić na jabłko, by był jeden jezuita weń nie wmówił. I Kain by nie zabił Abla, by był mu jezuita pałki nie podał”.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.