W zdrowiu i chorobie

Edward Kabiesz

GN 07/2018 |

publikacja 15.02.2018 00:00

Film „Pełnia życia” uświadamia nam, że każde życie jest bezcenne. I że nawet w sytuacji, w jakiej znalazł się bohater, można widzieć w nim sens.

Robin (Andrew Garfield) w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Monolith Films Robin (Andrew Garfield) w otoczeniu rodziny i przyjaciół.

Robin Cavendish jest postacią autentyczną, a film opowiada prawdziwą historię. Właściwie nie ma tu nic z fikcji, o co zadbał Jonathan Cavendish, syn bohatera, a zarazem producent „Pełni życia”. Reżyserię powierzył Andy’emu Serkisowi, aktorowi znanemu z roli Golluma w trylogii „Władca pierścieni”. Jest to jego debiut reżyserski.

Na początku mamy historię miłości od pierwszego wejrzenia, jak gdyby wyjętą z licznych romantycznych opowieści osadzonych w przepięknych afrykańskich plenerach. Jej bohaterami są Diana i Robin, którzy poznali się w czasie jednego z przyjęć angielskiej socjety. Diana jest piękną, inteligentną dziewczyną, o której względy zabiega wielu adoratorów; Robin służył w armii, a obecnie zajmuje się handlem herbatą. Są nierozłączni. Nawet po ślubie Diana towarzyszy mu w biznesowych podróżach po Afryce, co budzi zdziwienie bardziej konserwatywnych przyjaciół domu. – To żonie nie przystoi – mówi z niesmakiem jedna z dam. Otacza ich grono oddanych przyjaciół, którzy z odrobiną zazdrości patrzą na ich szczęście. Szczęśliwe życie młodej pary, która z radością przyjmuje wiadomość o tym, że wkrótce doczeka się dziecka, obrazują prześwietlone słońcem kadry. Nic nie zapowiada tragedii, która na nich spadnie i doprowadzi do dramatycznych zawirowań w ich uporządkowanym życiu.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.