Mój Poeta, czyli poetka o poecie

a.

publikacja 14.08.2007 07:57

Dziennikarka Gościa Niedzielnego” reporterka (nakładem Księgarni św. Jacka w Katowicach ukazały się dwa zbiory jej reportaży: Mało obstawiony święty. Cztery reportaże z Bratem Albertem w tle oraz Zapisz jako…), autorka ośmiu tomików poezji, wydała właśnie nową książkę zatytułowaną Mój Poeta. Wydawca – Videograf II tak rekomenduje tę publikację czytelnikom:

Mój Poeta, czyli poetka o poecie

Książka, którą Państwu proponujemy, to zapis osobistych spotkań Barbary Gruszki-Zych z Czesławem Miłoszem. Jak ważne były one dla autorki, o tym świadczy fakt, że po każdym sporządzała szczegółowe notatki, niektóre zaś zainspirowały ją także do napisania wierszy. Dzięki temu niezwykle szczeremu zapisowi, przekraczającemu ramy czysto reporterskiej relacji, mamy sposobność odkryć Miłosza nieznanego, dowiedzieć się trochę o tym, jaki był prywatnie. Gruszka-Zych nie kryje swojego kultu dla twórcy „Traktatu moralnego”, widać też, że spotkania z nim były dla niej przeżyciem ważnym, przez co stresującym Jednocześnie umie ona obserwować, dzięki czemu powstaje swoisty „portret Poety we wnętrzu” własnego mieszkania.

Mój Poeta

(fragmenty)

1.
(…) Zanim jeszcze usiedliśmy przy ogrodowych stolikach, wyjęłam z plecaka swój świeżo wydany debiutancki tomik Napić się pierwszej wody. Na trzeciej stronie okładki „na wszelki wypadek” zapisałam długopisem domowy adres, nie bardzo jednak licząc, że to coś da. Po jakimś czasie okazało się, że dało. Bo prawdopodobnie, bez tej mojej zapobiegliwości, nasze spotkanie nie miało by niezwykłego dla mnie dalszego ciągu. W miesiąc później do mojego domu w Czeladzi przyszedł list lotniczy z Kalifornii. Pisany ręcznie, niebieskim atramentem, na żółtym papierze listowym:
Droga Pani Barbaro, pytała mnie Pani na Rynku w Krakowie jak to jest z debiutami. Powinien do Pani zwrócić się red. Illg ze „Znaku”, z którym o Pani wierszach mówiłem. Albo niech Pani coś pośle do Bronisława Mamonia z „Tygodnika Powszechnego” , który zajmuje się działem poezji. W Pani tomiku najbardziej podobają mi się krótkie wiersze. Najlepszy jest „Miłość”. Z najlepszymi życzeniami – napisał do mnie sam wielki Czesław Miłosz. Z radości skakałam prawie do sufitu. Niestety, „red. Illg” nigdy się do mnie nie zgłosił. Ale od tamtego czasu rozpoczęła się moja korespondencja z Miłoszem. Do dziś przechowuję listy pisane z Grizzly Peak, z czasów, kiedy był wykładowcą na Wydziale Języków i Literatur Słowiańskich w Berkeley. Osobiste recenzje moich kolejnych tomików. Trudno mi je bez skrupułów cytować, bo zawierają zbyt pochlebne opinie. Ale, czynię to, bo już we fragmentach zostały upublicznione. Znalazły się na okładce mojego tomiku Pali się mój próg. I jakoś tam „przeszły do historii”.

Błogosławiona Barbaro, Bo jednak myślę, że błogosławiona za swoją poezję, która mnie wzrusza i cieszy swoim polskim językiem, tak bardzo polska, jak u niewielu poetów i nie bojąca się dobrych uczuć, miłości, modlitwy. Więc bardzo Panią chwalę za ten tomik „Teren prywatny” i bardzo dobrze życzę Pani i dzieciom, martwiąc się, że rosną na Śląsku, bo podczas pobytu w Polsce przyglądałem się dzieciom w Krakowie i myślałem, że wszystkie wyglądają jakoś mizernie i blado, chyba z powodu zatrutego powietrza. Pewnie pani oczekuje krytyki literackiej, oceny poszczególnych wierszy. Otóż wolę dać ogólne wrażenie po lekturze całości, dobre. Chyba zawsze ciągnie mnie do wierszy opisowych, jak „Jabłko”. Osobne zagadnienie to wiersze religijne, Pani własne, ale nie tylko. Istnieje pewien polski styl wierszy religijnych, niejako sielankowy, tak jak w kolędach, nieco dziecinny, polegający na oswajaniu Boskości. Dla mnie krzyż jest przerażający i nie rozumiem, jak mógł być zamieniony tak łatwo w symbol. Przecie to gorzej niż szubienica, narzędzie tortury wymyślone przez Rzymian, a jakiej sadystycznej wyobraźni potrzeba, żeby karę śmierci zamienić w męczarnie powolnego umierania, bo sama śmierć byłaby za małą karą. Myślę czasem, że ich imperium dlatego upadło, że cierpienia niewolników tak karanych wreszcie do ucha boskiego dotarły. Tak jak klęska Indian amerykańskich, tych diabłów na ziemi, których wioski – wszyscy, mężczyźni, kobiety i dzieci – zbierały się na ulubione widowisko powolnego torturowania, aż do śmierci jeńców wojennych. Cóż w porównaniu z tym corrida. „Matko ja też kobieta” może najlepszy z wierszy do Marii, ale to trudny temat jeżeli próbować wyrwać się z sielankowego kręgu. Wiersze o egzotycznych krajach mniej mi się podobały, te z polską przyrodą najlepsze. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, oby szczęśliwie wam było obchodząc je w rodzinie, błogosławiona Barbaro
Berkeley 30.11.94
(Rozważania o krzyżu Poeta częściowo wykorzystał wiele lat później w Piesku przydrożnym.)


2.
(…)
- Za to pisanie po polsku przez lata Pan płacił.
- Płacę za pisanie dużą cenę i dawałem temu wyraz w swoich pismach. W życiu za wszystko płacimy, nie ma nic darmo. W Ameryce żyje pewien wariat, który twierdzi, że zapisałem duszę diabłu.(śmiech) To wariat, ale tego, co mówią wariaci, należy słuchać. Żeby tworzyć wielką poezję, trzeba podpisać rodzaj cyrografu, niekoniecznie z diabłem. Ale przecież to nie znaczy, że trzeba być złym człowiekiem, żeby pisać dobre wiersze.
- Gdzie skarb Twój tam serce Twoje – mówi Pismo.
- Literatura nie bardzo daje się pogodzić z tym wskazaniem Ewangelii. Bo skarb pisarza i każdego twórcy zanadto jest umieszczony w tym, co robi, a to, co robi, jest związane z jego osobą. W samym założeniu spędzania takiej ilości czasu na obcowaniu ze sobą tkwi niebezpieczeństwo, twórca w ten sposób oddziela się od innych ludzi.

3.
(…)
- Wciąż powstaje poezja religijna, choć chyba ją pisać najtrudniej...
- Polska poezja religijna jest sielankowa, polega jakby na oswajaniu boskości. Żaden z poetów polskich XX wieku nie napisał wierszy tak ściśle katolickich, jak amerykańska poetka Denis Levertov – rewolucjonistka, agnostyczka. Jej poezje to jedne z najlepszych wierszy religijnych jakie znam. Mówią o Zwiastowaniu, Zmartwychwstaniu, o niewiernym Tomaszu. To świetna ilustracja do Nowego Testamentu. Ale widocznie trzeba być agnostyczką i rewolucjonistką, żeby pod koniec życia napisać takie wiersze (śmiech).
- Co jest dla Pana najważniejsze?
- Powstrzymuję się od odpowiedzi. Proszę zajrzeć do moich tekstów – Miłosz popatrzył wymownie na mojego syna. I nic więcej już nie chciał powiedzieć. Ale jeszcze nas zatrzymał. Przez chwilę szukał książki, którą chciał nam ofiarować. Ostatecznie wyszliśmy z świeżo wydaną w kraju Księgą Mądrości w jego przekładzie z greckiego. Te tłumaczenia Biblii robił w Berkeley, kiedy przez 10 lat odchodziła jego pierwsza żona Janka. To wtedy zaczął uczyć się greki i hebrajskiego (Biblia była pisana w koine – języku potocznym, najprostszym). Kolejno zajmował się Księgą Psalmów, Księgą Hioba, Księgą Pięciu Megilot czyli Pieśnią nad Pieśniami, Księgą Ruth, Trenami, Eklezjastą i Księgą Estery i Księgę Mądrości. Z Nowego Testamentu wybrał Ewangelię według św. Marka i Apokalipsę. To było bardzo wnikliwe czytanie Pisma. Kiedy podarował mi Księgę Mądrości, potraktowałam to jako swoistą pointę naszej rozmowy. Na chybił trafił otwarłam książkę w białych okładkach:
Jedno jest bowiem dla wszystkich wejście w życie/ i wyjście dla wszystkich jest to samo – (Mądrość Syracha).

4.
(…)
6 marca 2003 roku światowa premiera Tryptyku rzymskiego Jana Pawła II. Dom Arcybiskupów Krakowskich, słynna Franciszkańska 3 (tam znajduje się miejsce po, niestety, wymienionym na nowe oknie, z którego Jan Paweł II rozmawiał z młodzieżą). Do dziś tekst utworu napisanego we wrześniu poprzedniego roku przez Papieża był utrzymywany w tajemnicy. Wszyscy poznają go za chwilę. (…)Po wszystkim Miłosz zostaje otoczony kilkunastoma dziennikarzami:
- Tu każde słowo waży. To wykład teologiczny – dzieli się pierwszymi spostrzeżeniami.- Zauważyłem związki jego poezji z Norwidem. On też chce odpowiednie dać rzeczy słowo.
Agnieszka Kosińska robi mi miejsce, żebym „popilnowała” Profesora. Sama znika, żeby przynieść mu kawę i ciasteczka. Inni goście patrzą na Noblistę, podchodzą z szacunkiem.
- Pani mi jeszcze nie zadała pytania – Profesor prowokuje mnie do rozmowy. - Słuchałem czytania z olbrzymią uwagą, bo za każdym słowem czuje się głęboką treść, słowa są tylko powłoką. To skrótowe ujęcie dogmatyki katolickiej. Mnie się zdaje, że tak jak Papież przemawia nikt z nas by się nie ośmielił. Trzeba być człowiekiem głębokiej wiary, żeby mówić tak bezpośrednio. Od połowy XIX wieku historia poezji polega na bezustannych eksperymentach formalnych. Papież się o to nie troszczy, jemu chodzi o nasycenie utworu treścią. Dzisiaj bardzo rozmywają się granice pomiędzy poezją, medytacją filozoficzną i esejem. Po wysłuchaniu Tryptyku rzymskiego mniej myślę o jego formie, jestem pod dużym wrażeniem samej jego treści. Jakie ważne jest w nim to zwrócenie uwagi na człowieka. Cała przyroda wokół nas przemija, tylko człowiek może przezwyciężyć przemijanie poprzez ten wspomniany w tekście „moment zdumienia”. Starożytni mówili, że jest ono matką filozofii. To tekst antropocentryczny. Człowiek zajmuje w nim centralne miejsce we wszechświecie, wznosi się poprzez swoją świadomość ponad czas...
Rozważania Poety przerywa Agnieszka przynosząc krzepiącą kawę i kilka ciasteczek. Kardynał Macharski – tutejszy gospodarz podchodzi do każdego z uczestników spotkania i dziękuje za obecność.

5.
(…)
Po powrocie z miesięcznego stypendium w Rzymie, tuż przed świętami w grudniu 2003 roku zadzwoniłam do Profesora.
– Pani była w Rzymie, pewnie nic się nie dało zobaczyć przez japońskich turystów? – żartował.
- Wręcz przeciwnie, do wiecznego miasta trzeba jeździć w grudniu, ma się wtedy wszędzie pierwszeństwo – informowałam, jak było. Życzyłam mu dobrych Świąt Bożego Narodzenia.
Po nowym roku dowiedziałam się, że Poeta poczuł się gorzej, przestał wychodzić z domu. W Święta Wielkiej Nocy już nie przyjmował gości.