Modlitwa

Ks. Kazimierz Orzechowski

publikacja 13.03.2008 11:05

Nie sposób inaczej: myśląc już o rozmowie z nim uśmiecham się. Nie mogę uwierzyć, że tak wiele ufności, dobra, rozmodlenia i poczucia humoru może być w jednym człowieku. Nawet gdy jest bardzo zmęczony nie przestaje być miły i pełen zrozumienia. Po każdej rozmowie z nim jeszcze długo się uśmiecham. Fragment książki "Siła codzienności"

Modlitwa








Czym jest modlitwa?

Może być prawie wszystkim. Bóg dał nam ten piękny świat i przez świat do nas mówi.

Poprzez muzykę, np. księdza ukochaną Edith Piaf?

Tak! Ile w jej muzyce jest rozmodlenia. Ładunek jaki ona wnosi do wiary w Boga, miłości do człowieka, szalonej wiary by żyć i zaczynać wciąż od nowa. To jest tak budujące!

Niezależnie od życia jakie prowadziła?

A może właśnie dlatego, że takie życie miała. Nie rzucajmy tak szybko kamieniem w drugiego człowieka, nie bądźmy tak skorzy do osądzania po pozorach. Ona naprawdę kochała Boga i potrafiła się modlić. Pamiętajmy, że Jezus wysłuchał jawnogrzesznicę i nie rzucił w nią kamieniem.

Jak w piosence: „Podaruj, podaruj mi Panie, słowa, które darowałeś Magdalenie. Podaruj, podaruj mi Panie, tylko jedno, tylko Twoje wybaczenie”…

Tak. Bóg działa według innych zasad niż świat, bo On widzi serca i szczerość modlitwy. Tylko On może podarować całkowite i bezwarunkowe przebaczenie. Teraz mam jechać z koncertem Edith Piaf do Wilna. To zawsze jest nie tyle koncert ile modlitwa, kazanie. To czasem nawet nie jest dla publiczności, ale dla wiernych, dla Boga i tych, którzy chcą Boga przyjąć do serca. Chcę wtedy, na tyle, na ile potrafię, przekazać swoją wiarę, bo przecież to co przekazuję o Edith oparte jest na moim zrozumieniu i omodleniu sprawy. To moja piękna praca.

Każda praca może być modlitwą?

Od początku świata praca jest wspaniałą modlitwą. Powinniśmy o tym pamiętać i nadać tylko intencje tej modlitwie: „Mój Boże przyjmij to szorowanie, szycie, gotowanie, uczenie jako modlitwę do Ciebie wznoszoną”. Praca jest przecież czymś co Bóg rozpoczął. Pracując tworzymy i chwalimy Boga. Bóg dał nam dar pracy, ale dojście do tego, że jest to dar zostawił nam.

Bóg ma niesamowite poczucie humoru.

Oj tak, pięknieś to powiedziała. Ja sobie żartuję, że skoro Pan Bóg przemówił kiedyś przez oślicę Balaama to nie mogę się dziwić, że i przeze mnie czasem coś chce przekazać ludziom.
Sama przekonuję się wielokrotnie, że Pan Bóg z uśmiechem obserwuje moje poczynania. Gdy krzyczę do Niego: „Czemu znów mnie doświadczasz?”, wtedy Bóg zsyła mi człowieka, który podaje mi bezinteresownie rękę.

A my się wtedy zawstydzamy i mówimy sobie: „Ale ja głupi byłem, że Bogu nie zawierzyłem, że zwątpiłem”. Ale po jakimś czasie znów zastanawiamy się, czy Pan Bóg nie przesadził i za dużo na nas nie zesłał. Wtedy On znów się uśmiecha i zsyła nam pomoc.

Ksiądz przeżył ciężkie chwile, kiedy trudno nie zwątpić. Rak trzustki i ból męczący tak bardzo, że chce się tylko zakończyć cierpienie.

Widzę, że rozumiesz co wtedy czułem. Inni się za mnie modlili, a ja na nich krzyczałem, że już mam dość. Cierpienie fizyczne może czasem zasłonić Boga. Musiałem w bólu zawołać: „Boże pomóż!” i wtedy w tym zawierzeniu, w tych dwóch słowach była moja modlitwa i Bóg jej wysłuchał. Żyję, a przecież byłem już trochę po tamtej stronie. To był cud wymodlony przez moją mamę i przyjaciół. Dał mi Pan czas na dobro, które co dzień mnie spotyka.

Tym dobrem są częste pielgrzymki do Ziemi Świętej?

Tak. Przebywanie tam daje mi tak wiele. Wiesz, tam ziemia jest tak gorąca modlitwą i wiarą, że aż parzy. Słucham wspomnień tej ziemi, wsłuchuję się w to co ona pamięta i mam wrażenie, że tam wiara zamienia się w pewność. Jeździmy tam maleńkimi grupkami, tak np. w pięć osób i nie spieszymy się. Modlimy się ciszą, spokojem jaki tam nas ogarnia.

Nie musimy przecież wciąż mówić do Boga.

Dobrze mówisz, głęboka dziewczynka jesteś, wrośnięta w Boga. Przecież On zna nasze myśli, serca, pragnienia. Wie o nas więcej niż my sami. Trwanie w ciszy przed Bogiem jest zanurzeniem się w Panu.

Kto księdza nauczył tak kochać modlitwę?

Moja matka. To była wspaniała kobieta. Dla niej modlitwą było życie i tego mnie uczyła – nie słowami, ale przykładem. Jej rozmodlenie było prawdziwe i szczere. Ona umiała ufać Bogu i ludziom. To zapada w serce i na zawsze tam pozostaje.
A wiara w ludzi, w dobro w nich tkwiące, skąd one są w sercu Księdza?

To ładnie, że mi tak mówisz, że twierdzisz, że jest we mnie miłość do ludzi i wiara w nich. Masz chyba rację, ale nie mogę ci powiedzieć skąd się to wzięło. To chyba kolejny dar od Pana Boga. Nie wszystko możemy wytłumaczyć. Czasem powinniśmy się uśmiechnąć i przyjąć, że dostaliśmy prezent od Pana. Ja zawsze taki byłem, niewiele się pod tym względem na starość zmieniłem. Musimy zresztą pamiętać, że człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, więc kochając Stwórcę musimy kochać też człowieka. Jest w nas dobro, bo Pan nam je dał w sercu. Nie wiem jak można przekreślić człowieka, to trochę tak jakby przekreślało się Boga, który go stworzył.

Jest Ksiądz szczęśliwy?

Każdy z nas wprawdzie inaczej rozumie szczęście, ale tak, ja jestem szczęśliwy. Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem. Jestem szczęśliwy kapłaństwem, pracą, przyjaciółmi, miejscami, które pozwala mi oglądać Bóg...

Skolimowem, w którym Ksiądz mieszka również?

Tak, to moja pustelnia. Wychodzę na dwór i widzę piękno, w którym jest Bóg. Otaczają mnie tu wspaniali ludzie. Patrzę na zdjęcia tych, którzy mieszkali tu wcześniej i otacza mnie ich wielki talent jaki otrzymali od Boga.

To miejsce jest również modlitwą. Patrzę na drzewa i mówię: „O Boże, ale tu pięknie!”, spoglądam na zdjęcia wiszące na korytarzach i wzdycham do Boga: „Ależ oni byli wspaniali” albo „Boże, że też pozwoliłeś mi mieć w nich przyjaciół”. Powiedz, czy to nie jest modlitwa?

***

Ksiądz Kazimierz odprowadza mnie do wyjścia, mówi, że tak trzeba. Po drodze pokazuje mi zdjęcie, na którym przytula go Jan Paweł II. Uśmiecha się i z dumą mówi, że na jego Mszy prymicyjnej Kardynał Karol Wojtyła mówił kazanie. W pewnym momencie bierze mnie pod rękę i mówi: „Chodźmy przywitać Jezusa”. Idziemy do maleńkiej kaplicy. Akurat trwa Msza Święta, a my trafiamy na podniesienie. Myślę sobie, że to wspaniałe podsumowanie naszej rozmowy.