Kim jest zło i jaka jego miara?

ks. Jerzy Szymik

publikacja 06.11.2009 20:28

Jan Paweł II i kardynał Joseph Ratzinger o „Fauście” Johanna Wolfganga von Goethe.

Kim jest zło i jaka jego miara? Faust i Mefistofeles przed restauracją Auerbachs Keller w Lipsku, w której bywał Goethe. Foto: randwill/www.flickr.com (cc)

Niezwykła to historia… Oto dwóch papieży (zgoda, jeden z nich w danym momencie nie jest jeszcze papieżem) interpretuje pewien szczególny fragment „Fausta” Johanna Wolfganga Goethego. Ale jednak interpretacje są różne, kąty widzenia inne. I mówi to wszystko coś o arcyludzkim prawie do różnych spojrzeń, o trudzie docierania do prawdy, o pokorze wobec własnych opinii...

A rzecz dotyczy słynnej autodeklaracji Mefistofelesa z pierwszej części „Fausta”, diabła Mefistofelesa, który tak przedstawia się Faustowi:

Ein Teil von jener Kraft,
Die stets das Boese will, und
stets das Gute schaft

co Emil Zegadłowicz przełożył jako:

Ja jestem częścią owej siły,
której władza
pragnie zło zawsze czynić,
a dobro sprowadza.

I oto w „Pamięci i tożsamości” (2005 rok) Jana Pawła II fragment ów doczekał się takiej interpretacji, cytuję dłuższy fragment. Papież mówi tu o panowaniu komunistów w wielkiej części Europy po jałtańskiej konferencji w 1945 roku i komentuje rzecz „Faustem”:

„Można było myśleć, że i to zło było w jakimś sensie potrzebne światu i człowiekowi. Zdarza się bowiem, że w konkretnym realistycznym układzie ludzkiego bytowania zło w jakimś sensie jawi się jako potrzebne – jest potrzebne o tyle, o ile daje okazję do dobra. Czy Johann Wolfgang von Goethe nie powiedział o diable: ein Teil von jener Kraft, die stets das Boese will und stets das Gute schaft – »jestem częścią tej siły, która pragnie zła, a czyni dobro«. Św. Paweł na swój sposób wzywa: »Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj« (Rz 12,21). Ostatecznie, zastanawiając się nad złem, dochodzimy do uznania większego dobra”.

Jest to interpretacja optymistyczna: zło nie zdoła wyjść poza ustalony przez Boga porządek, ani też nie zdoła ono „uwolnić się” od dobra całkowicie. A teraz interpretacja Josepha Ratzingera z roku 2003 (z książki pt. „Wiara – prawda – tolerancja”). Odwołując się do Romano Guardiniego, pisze kardynał, dwa lata później już papież:

„Zło nie jest – jak uważał Hegel oraz jak chciał to ukazać Goethe w Fauście – jedną stroną całości, której potrzebujemy, lecz zniszczeniem bytu. Zła nie można przedstawiać słowami, jakimi Mefistofeles przemawiał do Fausta: Jestem częścią owej mocy, która ciągle pragnie złego, a ciągle czyni dobro. W takim razie dobro potrzebuje zła, a zło nie byłoby naprawdę złem, lecz właśnie niezbędną częścią dialektyki świata. Tego rodzaju filozofia usprawiedliwiła hekatomby ofiar komunizmu, oparte na dialektyce Hegla, którą z kolei Marks przekształcił w praktykę polityczną. Nie, zło nie jest częścią »dialektyki« bytu, lecz atakuje go u samych jego korzeni. Bóg, który jest jednością w trzech osobach i właśnie w swej różności stanowi najwyższą jedność, jest samym Światłem i samą Dobrocią (por. Jk 1,17)”.

Jest to interpretacja krytyczna: ze złem nie wolno w żaden sposób igrać i w żaden sposób nie wolno akceptować jego niszczącej mocy. Jako czysta negacja bytu – zło zasługuje jedynie i zawsze na negację.

Kto wie, może ma rację Miłosz, kiedy pisze, że nasi najwybitniejsi, Norwid i Wojtyła, są ostatecznie „złotopszczeli”, to znaczy jakoś specyficznie, po słowiańsku, uodpornieni na „rozpaczliwość” konfliktu dobra ze złem i na rykoszety tych zmagań? Dodam: widzący bardzo, bardzo daleko, znacznie dalej niż sięga ból i zło? Może rzeczywiście bawarskość – szerzej zachodnioeuropejskość – Ratzingera nadaje szczególnej ostrości jego widzeniu świata i owych fundamentalnych zmagań dobra ze złem? Może rację mają obaj (Jan Paweł II i Ratzinger), bo "Faust", jak na arcydzieło przystało, wymyka się jednoznacznej interpretacji? W każdym razie przenikliwość i siła refleksji każdego z nich idą w różne strony…

Spotykają się, zapewne, owe wizje, w swej ostatecznej głębi: w odrzuceniu zła, w wyborze dobra. Ale drogi do celu są jednak inne. Co jest, przyznajmy, niezwykle interesujące i pokazuje, z jak różnych ludzi buduje Bóg swój Kościół – na wszystkich piętrach, także na piętrze najwyższym. Ale też widać – na tym przykładzie – jak płodna może być literatura w swej niejednoznaczności, jak wielki może z niej wynikać pożytek dla religii i teologii, jak potężną może być ona (poezja) pożywką dla myślenia o kwestiach najważniejszych...

Czym Faust dla Papieży, tym wiersze dla nas. Prawda?

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Malarstwo
  • Architektura
  • Zjawiska
  • Sylwetki