Malarze "słonecznej krainy"

Bogdan Gancarz

publikacja 11.08.2009 12:17

W krakowskim Międzynarodowym Centrum Kultury można było zobaczyć wystawę „Mistrzowie światła. Impresjonizm kalifornijski 1890-1930”. Ekspozycja była okazją do obejrzenia pięknych i zupełnie u nas nieznanych obrazów kalifornijskich pejzażystów. Przygotowano ją staraniem The Irvine Museum z Hrabstwa Orange w Kalifornii.

Malarze "słonecznej krainy" fot. Franz A. Bischoff, Cambria, spokojne miasteczko kalifornijskie

„Ameryka 2. połowy XIX wieku w swym dążeniu do nowoczesności kojarzy się przede wszystkim z chicagowskimi drapaczami chmur, które okrzyknięto katedrami amerykańskiej cywilizacji, symbolem uniezależnienia się od tradycji europejskiej. W tym samym czasie południowa Kalifornia - z jej śródziemnomorskim klimatem i malowniczymi krajobrazami - przyciągała »mistrzów światła«. Powstające na wybrzeżu Pacyfiku kolonie artystyczne stanowiły inkubatory nowej sztuki, przenoszonej na peryferie ówczesnego świata prosto z Paryża.

Czy malarstwo kalifornijskie jest więc zaledwie prowincjonalną mutacją i echem osiągnięć paryskiej awangardy, czy też w zderzeniu ze słońcem i plenerami Zachodniego Wybrzeża tworzy nową jakość? Czy pejzaże okolic Laguna Beach i San Diego - z pasją malowane przez Alsona S. Clarka, Guya Rose’a, Williama Wendta - są dowodem amerykańskiej fascynacji Francją i jej kulturą, czy świadectwem amerykańskiej drogi do emancypacji? Polski widz poszerzy zapewne tę listę, pytając o różnice pomiędzy rodzimym i kalifornijskim doświadczeniem impresjonizmu. Te obrazy prowokują do dyskusji - zwłaszcza o relacjach między centrum a peryferiami” - napisał we wstępie do katalogu wystawy prof. Jacek Purchla, dyrektor Międzynarodowego Centrum Kultury, który zabiegał o to, aby wśród miast europejskich, po których wędruje kalifornijska ekspozycja, znalazł się także Kraków.

Rzeczywiście, w trakcie oglądania wystawy trudno się oprzeć wrażeniu bliskości niektórych motywów, a nawet stylistyki poszczególnych obrazów kalifornijskich impresjonistów, z obrazami naszych malarzy. Groźne chmury z obrazu Paula Grimma (1887-1974) „Nadchodząca burza” są bardzo podobne do chmur z obrazów Ferdynanda Ruszczyca. „Zielona parasolka” Guya Rose’a (1867-1925) mogłaby być na pierwszy rzut oka wzięta za obraz Józefa Mehoffera, zaś jego targane wiatrem „Eukaliptusy z Laguny” przypominają bardzo drzewa Jana Stanisławskiego i Leona Wyczółkowskiego.

Malarze „słonecznej krainy”, jak zwykło się nazywać Kalifornię, wykorzystali po mistrzowsku walory zróżnicowanego krajobrazu kalifornijskiego, gdzie są zarówno skaliste góry, zielone doliny, wybrzeża morskie, jak i tereny pustynne. Ich pejzaże są pełne dzikiej roślinności pleniącej się bujnie w promieniach kalifornijskiego słońca. Tę fascynację przyrodą widać szczególnie wyraźnie w „Makach i łubinach” Granville’a Redmonda (1871-1935), „Łożysku rzeki w Monument Valley” Edgara A. Payne’a (1883-1947), „Poinsecjach” Paula Lauritza (1889-1975), „Zakrzywionym występie skalnym” Paula Doghert’ego (1877-1947) „Dolinie Yosemite w zimie” Collina Campbella Coopera (1856-1937), „Radosnym ogrodzie” Benjamina C. Browna (1865-1942). Świetnie potrafili oddawać także nastrój. Patrząc na obraz „Cambria, spokojne miasteczko kalifornijskie” Franza A. Bischoffa (1864-1929), gdzie niewielkie domki stoją wśród zieleni, trudno sobie wyobrazić, że mogłyby się tu dziać jakieś dramatyczne wydarzenia, burzące spokój.

Sielski jest nastrój „Farmy” Armina C. Hansena (1886-1957), z bryczką stojącą przed domem, podobnym do naszego dworku kresowego, smętny zaś „Zachód słońca” Johna Frosta (1890-1924), przypominający mi pejzaże Józefa Rapackiego. Od nastroju wszystkich pokazanych na wystawie obrazów, w większości radosnych, „zalanych” światłem słonecznym, odbiega w sposób wstrząsający „Nokturn” Granville’a Redmonda. Na tamtych pełnia słońca, tu zaś wzgórze w granatowych mrokach nocy. Słabe, zimne światło księżyca oświetla tylko wąski pas drogi (a może strumienia?) wijącej się u podnóża wzniesienia. Wygląda to tak, jak gdyby niemal jednolitą ciemnogranatową powierzchnię obrazu ktoś przeciął nagle ostrzem błyszczącej klingi wąskiej szpady.

Ekspozycja impresjonistów kalifornijskich jest ożywczym haustem piękna, pozwalającym nieco odetchnąć osobom zmęczonym dokonaniami tych przedstawicieli sztuki współczesnej, którzy z uporem starają się przekonać, że istotą nowej sztuki nie jest już harmonia i piękno, lecz bezład, brutalność i brzydota.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki