Tropami Chełmońskiego

Marek A. Koprowski

publikacja 24.08.2009 13:03

Józef Chełmoński - najwybitniejszy polski malarz epoki realizmu. Trudno sobie wyobrazić malarstwo tego okresu bez jego obrazów.


Józef Chełmoński, Bociany, 1900 r.

Chełmoński stworzył tak sugestywną wizję polskiej wsi i krajobrazu, że po dziś dzień pozostaje ona w świadomości większości Polaków synonimem polskości. Wpływ na jego twórczość miało wiele czynników, w tym oczywiście dzieciństwo spędzone w Boczkach pod Łowiczem, w których się urodził. Leżą one z boku Łowicza, osiem kilometrów od głównego traktu przecinającego to miasto, czyli dzisiejszej trasy Warszawa-Poznań. Dzięki swemu ”ubocznemu” położeniu miejscowość ta zyskała właśnie miano Boczki. Mieszkańcy oburzają się jednak, gdy ktoś traktuje ich wieś bez należytego szacunku. Podkreślają, że według historycznych przekazów istniała już ona w czasach, gdy na terenie Łowicza szumiała puszcza i odbywały się łowy.

Dzisiejsze Boczki to oczywiście zupełnie inna wieś, niż ta, w której urodził się Chełmoński. Urbanizacja skutecznie wymiotła z nich relikty dawnego budownictwa. Nie zmienił się jednak zasadniczo krajobraz otaczający wieś, utrwalony na płótnach Chełmońskiego. Dalej króluje tu szachownica pól, równiny łąk i zagajniki. Dostrzec można również bociany. Nie zmieniło się też zajęcie mieszkańców wsi. Dalej zajmują się rolnictwem. Dzięki niezłym glebom i specjalizacji w produkcji warzywnej, w odróżnieniu od ich przodków znających Chełmońskiego, powodzi im się całkiem nieźle.

Nie był tutaj ochrzczony
W czasach Chełmońskiego Boczki były niedużym folwarkiem należącym do administracji Księstwa Łowickiego. Początkowo dzierżawił je dziadek, a później ojciec artysty. Przyszły mistrz polskiego pejzażu urodził się tutaj 7 listopada 1849 r. jako syn Izabeli z Laskowskich i Józefa Adama, który oprócz tego, że dzierżawił folwark, pełnił w Boczkach także obowiązki wójta. - Przyszły malarz nie został jednak ochrzczony w Boczkach - mówi proboszcz parafii pw. św. Rocha w tej miejscowości ks. dr Witold Okrasa.

- Parafii jeszcze wtedy tutaj nie było. Boczki, tak jak większość okolicznych wsi, należały do ówczesnej parafii kolegiackiej w Łowiczu. Tam Józef Chełmoński został ochrzczony i zapisany w księgach. Mieszkańcy Boczek uważają go za swojego krajana i są z niego dumni. Twierdzą, że to ich wieś ukształtowała jego artystyczną wrażliwość.

Józef Chełmoński, Bociany, 1900 r.

Rodzina Chełmońskich należała do zubożałej szlachty. Niewielkie dochody nie pozwalały jej na utrzymanie dawnego poziomu, co sprawiło, że był on bliski chłopskiemu życiu. W obronie przed całkowitą deklasacją kultywowała tradycje płynące ze szlacheckiego pochodzenia, a także ambicje kulturalne wyrażające się w zainteresowaniach literaturą, muzyką i sztuką. Dzięki temu już w dzieciństwie spędzonym w Boczkach zaczęły się rozwijać zdolności artystyczne Józefa Chełmońskiego. Świadomie pielęgnował je jego ojciec, który odznaczał się talentem malarskim i muzycznym. Udzielał mu pierwszych lekcji rysunków i gry na skrzypcach.

Po latach, pod wpływem koncertu skrzypcowego wysłuchanego w Monachium, pisał do rodziny: ”Ten dźwięk skrzypiec łączy się we śnie w harmonię z tym wszystkim, co uważam w sobie za najlepsze i pamięci najdroższe. Cała mi się sala w starej poczcie przypomina z zaglądającym do okien winem w ów Nowy Rok, kiedy Tata na skrzypcach tak długo grał tego wieczora - i jego rysy. I postać Pan Bóg mi głęboko tak w umyśle zachował, żeby mi świeciły wśród tej ciemni tutaj”.

Uważnie obserwował oraczy
Matka Izabela nauczyła zaś syna pracowitości, ambicji i wytrwałości w dążeniu do obranego celu. Domniemywać można, że już jako dziecko przyszły malarz poznał do głębi życie wsi płynące zgodnie z rytmem pór roku i prac polowych, a także ludową tradycję i obrzędowość. Młody Józef, co można wnioskować z jego postawy pod koniec życia, kiedy to zaczął uprawiać ziemię w Kuklówce, musiał uczestniczyć w codziennych zajęciach, podczas których uczył się rolniczego fachu. Uważnie obserwował oraczy, siewców i żniwiarzy. Z różnych przekazów wynika, że młody Józef do rysowania wykorzystywał każdy skrawek papieru. Rysował też węglem na bielonych ścianach chałup.

”Szczęśliwym się czuję, gdy uda mi się co sklepić z tego, co się na świecie działo, a właściwie co się dziać mogło w dworku, albo koło folwarku, w którym mógł mieszkać taki człowiek, jak Tata, albo podobny mu poczciwy szlachcic jak dziadek i com widział i słyszał w księgi umieściłem...” - napisze Chełmoński w 1873 r. Mieszkając w Boczkach, a także dojeżdżając do nich ze szkół, Chełmoński ładował twórcze akumulatory, które wykorzystał przy malowaniu obrazów. Świadczy o tym tematyka jego pierwszych prac zatytułowanych: ”Sobota na folwarku”, ”W ogródku”, a także ”Żurawie” i ”Odlot żurawi”. Zawarł w nich detale zapamiętane z dzieciństwa.


Józef Chełmoński, Bociany, 1900 r.

Fotograficzna pamięć
Było to możliwe, bo artysta miał wyjątkową pamięć wzrokową, budzącą podziw współczesnych. - Jego orle oczy chwytały z szybkością błyskawicy to, co napotkały - pisał Stanisław Witkiewicz. - U Chełmońskiego malowanie z natury nie polegało na tym, że ustawiał on sztalugi we wsi, czy w lesie, lecz na tym, że jeździł, obserwował, szkicował, potem zaś tworzył, już w pracowni, obraz.

Kształcąc się w warszawskiej Klasie Nauki Rysunku i Szkicowania, a także w prywatnej pracowni Wojciecha Gersona. Chełmoński przyjeżdżał do Boczek na pierwsze twórcze plenery. Wykonywał wtedy zalecenia swego mistrza, którego tak wspominał: ”Kazał nam od początku rysować wszystko bez wyjątku: ziemię, kamienie, niebo, trawy, drzewa, wszelkie zwierzęta, nawet drobne, jak żaby, owady itp. Zalecał, aby nie opuszczać żadnej sposobności nastręczającej się do studiowania natury, tak w stanie spokoju, jak i w stanie ruchu; kazał notować liniami chmury poszarpane przez wiatr podczas nadciągającej burzy, falowanie zbóż, ubrania poruszane ruchem nóg ludzi biegnących itp.”. Szkicowani przez młodego Chełmońskiego mieszkańcy Boczek nie przypuszczali zapewne, że dzięki nim w sztuce pojawią się sceny i postacie, które dotychczas ze względu na swój niski status społeczny i estetyczny nie miały prawa znaleźć się w ”krainie piękna”. Dotychczas bowiem tylko szlachecki dwór i sceny dziejące się wokół niego miały prawo być w niej eksponowane.

Krzyż w zadymce
- Naszą drewnianą świątynię, a raczej jej wnętrze, Józef Chełmoński także uwiecznił na jednym z obrazów - mówi ks. Witold Okrasa. - Pochodzi ona z początków XVIII w. i jest w zasadzie jedynym obiektem we wsi pamiętającym czasy Chełmońskiego. Na pewno bywał w niej na nabożeństwach. Boczki należały wprawdzie, jak już wspomniałem, do parafii kolegiackiej w Łowiczu, ale raz w tygodniu w niedzielę dojeżdżał tu kapłan, by odprawić Mszę świętą.

Być może modląc się w tej skromnej drewnianej świątyni, Chełmoński doszedł też do wniosku, że malarstwo to rodzaj religijnego posłannictwa. Nie tylko sztuka, ale i służba Bogu. Krucyfiks z kościółka w Boczkach w każdym bądź razie mocno zapadł mu w pamięć. To on posłużył mu jako pamięciowy model przy malowaniu obrazu ”Krzyż w zadymce śnieżnej”, na którym opierający się podmuchom wichru krzyż potęguje przeżycie wszechogarniającej obecności Boga w naturze.

W Boczkach, niestety, nie zachował się dom i inne zabudowania należące do Chełmońskich. Z obrazu ”Wypłata robocizny”, na którym Chełmoński go umieścił, można jednak dowiedzieć się, jak wyglądał. Tutejsi mieszkańcy potrafią jednak wskazać działkę, na której stał. Znajduje się na niej opuszczony dom rodziny Chrzanowskich...

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne
  • Sylwetki
  • Rodzina i społeczeństwo