Siostrzyczki wkraczają do akcji

Edward Kabiesz

publikacja 19.08.2009 10:43

Powodzenie „Ojca Mateusza”, wyświetlanego w TVP 1, zachęciło telewizyjną Jedynkę do realizacji serialu, którego bohaterkami są siostry zakonne. "Siostrzyczki" zadebiutują na małym ekranie jesienią.

Siostrzyczki wkraczają do akcji Foto: Krzysztof Kusz/Agencja GN

Czy „Siostrzyczki” staną się równie popularne jak serial z udziałem Artura Żmijewskiego? Na razie od dwóch tygodni ekipa filmu pracuje na planach w Serocku i Warszawie-Radości. Po wizycie u ojca Mateusza w Sandomierzu „Gość Niedzielny” postanowił odwiedzić również siostrzyczki. Wybieramy Radość. To już czwarty dzień zdjęciowy. Tu, na cichej ulicy Drwali, w otoczonym wspaniałym ogrodem domu, zamieszkają filmowe siostrzyczki. Ale tak naprawdę miejscem akcji całego serialu jest Serock.

Życzenia dla siostry Prudencji
Na plan w Radości przybywamy przed południem. Wspaniała, słoneczna pogoda umożliwia ekipie intensywną pracę bez żadnych przestojów. To ważne, bo dzisiaj trzeba nakręcić cztery sceny, z czego trzy w plenerze z udziałem aktorek odtwarzających główne bohaterki. Przed willą, w której mają zamieszkać siostrzyczki, zgromadził się komitet powitalny. Czekają na przyjazd sióstr zakonnych. Komitetem dowodzi Mariola, grana przez Monikę Dejczer. Wśród witających znajdują się także dwa miejscowe „niebieskie ptaki”, nierozłączni Zbysio i Jasio. Energiczna Mariola jest jednak wyraźnie niezadowolona, kiedy bez użycia alkomatu przekonuje się, że oddech pana Zbysia okazuje wyraźne oznaki spożycia.


Pan Zbysio dla dodania sobie animuszu łyknął piwko. „Ale tylko jedno” – tłumaczy ze skruchą i próbuje ubłagać Mariolę, by nie wyrzucała go z grupy witających. Ostatecznie Mariola każe mu „uzdrowić” oddech gumą do żucia. – Zbysio jest taką postacią stąd. Razem z kolegą to niebieskie ptaki, trochę obiboki, trochę trunkowi – mówi grający Zbysia Piotr Cyrwus.

– Wymyślili sobie, że zamieszkają w tym domu, bo pomagali poprzedniej właścicielce, no ale siostry im ten plan pokrzyżowały. Na początku nie są zadowoleni, że siostry obejmą dom, ale później zaczynają z nimi współdziałać. Siostry są dla nich szansą, nawet razem z Jasiem przystępują do Pierwszej Komunii. Zbysio, jak to nierzadko jeszcze u nas bywa, tęskni za dawnymi czasami. Wspomina, jak to było fajnie w komunie, bo im było lżej, bo się należało.

Wreszcie zjawiają się zakonnice. Zgromadzeni przed domem witają je serdecznie. Siostry Prudencja, Lukrecja, Filipa i Klara są wyraźnie wzruszone. Prudencja, w której postać wcieliła się Maria Pakulnis, otrzymuje specjalne życzenia, bo siostra obchodzi dzisiaj urodziny. Po dwóch dublach rozpoczynają się próby i zdjęcia do kolejnych scen. Dopiero późnym popołudniem aktorzy i statyści będą mogli odpocząć, a po obiedzie ostatnie dzisiaj zdjęcia.

Niektórzy z małych statystów, czekając na swoje wejście, nie mogą usiedzieć spokojnie. Wśród nich 7-letni Kamil Woźnica, który wraz ze swoim starszym o pięć lat bratem Filipem przez kilka dni bierze udział w zdjęciach. Pokłócił się z bratem, nawet go uszczypnął, uspokoił się dopiero po interwencji matki. „Nudzi mi się – tłumaczy. – Nie lubię grać w filmie, lubię za to w reklamach.
Jak się okazuje, jest już prawie weteranem, bo tych reklam było kilka. Natomiast Filipa bardzo interesują tajniki realizacji filmu.


Z „Rancza” do „Siostrzyczek”
Siostrę Lukrecję gra w „Siostrzyczkach” Marta Lipińska. Znakomita aktorka, która w „Ranczu” wystąpiła w roli gospodyni proboszcza, już raz wcieliła się w postać siostry zakonnej. – Grałam zakonnicę, ale w teatrze. Byłam przełożoną klasztoru benedyktynek, przyjaciółką George’a Bernarda Shaw w sztuce „Najlepsi z przyjaciół” Hugh Whitemore’a. Pisarza grał śp. Zbyszek Zapasiewicz. Była to napisana na podstawie autentycznych listów historia o niezwykłej przyjaźni matki Laurencji, przełożonej klasztoru benedyktynek, i pisarza, agnostyka.

Czyli ludzi o kompletnie różnych spojrzeniach na świat. Jednak ponad wszystkimi podziałami przyjaźnili się do samej śmierci – wspomina Marta Lipińska i nawiązuje do postaci siostry Lukrecji z „Siostrzyczek”. – Jestem zadowolona, bo mam grać osobę bardzo pogodną. Otwartą na ludzi, która widzi przede wszystkim pozytywne strony życia. Bardzo mi to odpowiada, bo w „Ranczu” grałam gospodynię księdza trochę chmurną, szalenie rzeczową i serio.




A w siostrze Lukrecji chcę odnaleźć cechy świadczące o jej poczuciu humoru i pogodnym stosunku do otaczającej rzeczywistości. Nie jest to autentyczny zakon, co daje nam pewną swobodę. Nosimy oczywiście zakonne habity, co zobowiązuje, ale nie jest to zakon z jakąś sztywną klauzurą. Jako siostry jesteśmy bardziej nastawione na pomoc ludziom, na życie potoczne, zwykłe. W scenariuszu każda z sióstr jest trochę inna, mają różne zainteresowania, inny charakter, są to postacie bardzo barwne.

Seriale na straży
Zarówno Marta Lipińska, jak i reżyser serialu Wojciech Nowak podobnie wyjaśniają rekordową w Polsce oglądalność seriali, których bohaterami są duchowni czy osoby z Kościołem związane. – Popularność takich seriali jak „Ranczo”, „Plebania” czy „Ojciec Mateusz” bierze się z przekonania ludzi, którzy je oglądają, że strzegą pewnych, podstawowych wartości, bo w ludziach jest tęsknota do ich podtrzymywania – mówi aktorka. – Chcemy usłyszeć ludzi, którzy dochowują im wierności. Wokół tych ludzi toczy się życie. Czasem zwyciężamy, czasem nie dajemy rady.


– Popularność tych seriali wynika stąd, że Polacy są jednak narodem religijnym. Poza tym inaczej opowiadają o tym temacie, są związane z życiem, ludźmi, codziennością – dodaje Wojciech Nowak. – W naszym serialu siostry są miłymi kobietami, tu nie ma szwarccharakterów. Oczywiście bardzo się różnią od siebie, jedna jest bardziej twarda i wymagająca, druga bardziej otwarta na ludzi, wybaczająca.

Nie ma zakonu św. Rity
Dzisiaj kręcone były zdjęcia do pierwszego odcinka „Siostrzyczek”. 13-odcinkowa opowieść rozpoczyna się w momencie przeprowadzki. Kiedyś mieszkały w wielkim domu z ogrodem, jednak w wyniku serii niefortunnych zdarzeń przenoszą się do zrujnowanego domu, który zapisała im parafianka. Zanim na dobre się w nim rozgoszczą, by prowadzić swoją misję, muszą go wyremontować. Sąsiedzkie relacje staną się powodem wielu nieoczekiwanych sytuacji, zwłaszcza gdy siostry zaczną pomagać swoim sąsiadom.

– Sam serial jest właściwie komedią obyczajową – mówi reżyser, z którym rozmawiamy na zakończenie naszej wizyty na planie w Radości. – To ciepła opowieść o ludziach. Nie ma zakonu św. Rity. Zarówno zgromadzenie, jak i habity sióstr zostały wymyślone. Prowadząc swoją działalność misyjną, spotykają się z wieloma ludzkimi problemami i wiele udaje im się szczęśliwie rozwiązać.

Czy serial ma konkurować z „Ojcem Mateuszem”? – pytamy. – W jakiś sposób będą z sobą współzawodniczyć, ale myślę, że oba seriale się uzupełniają – odpowiada reżyser. TVP jeszcze niedawno zapowiadała, że w roli jednej z sióstr wystąpi Małgorzata Kożuchowska, jednak nie zobaczyliśmy jej na planie. – Rzeczywiście chcieliśmy, żeby zagrała pani Małgosia, ale nie udało się, bo ma bardzo dużo zajęć. Z żalem musieliśmy się rozstać z myślą, że zagra w „Siostrzyczkach” – wyjaśnia reżyser.

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Malarstwo
  • Architektura
  • Zjawiska
  • Sylwetki