Papieżyca nad Renem

Die Welt/Neuß-Grevenbroicher Zeitung/pd

publikacja 10.11.2009 11:18

Na niemieckich, kinowych ekranach, od kilkunastu dni - poza dokumentem o Michaelu Jacksonie – króluje film „Papieżyca” w reżyserii Sönke Wortmanna.

Papieżyca nad Renem Joanna - w męskim przebraniu - i Sergiusz II. Foto: Oficjalna srona filmu

Jego scenariusz został oparty na motywach zaczerpniętych z powieści Donny Woolfolk Cross o legendarnej, kobiecej postaci średniowiecza, która po dziś dzień rozpala wyobraźnię twórców kultury masowej.

Jak pisał kilka miesięcy temu ojciec Jacek Salij w szkicu „Papieżyca Joanna oraz inne tematy widma” na łamach miesięcznika „W drodze”: „współczesna kultura roi się od odpornych na wszelką demaskację i rzeczowe argumenty pseudofaktów i fałszywych twierdzeń na temat chrześcijaństwa i Kościoła”. Czy film Wortmanna wpisuje się w ów specyficzny „trend”?

Hanns-Georg Rodek, recenzent dziennika „Die Welt” zauważa, iż momentami „Papieżyca” to nieomal traktat feministyczny. Przypomina tym samym „Wizję”, którą wyreżyserowała Margarethe von Trotta, a która także pojawiła się niedawno w niemieckich kinach. Tam jednak główną bohaterką była żyjąca naprawdę słynna, średniowieczna mistyczka, Hildegarda z Bingen. Tu jest nią fikcyjno-legendarna postać, grana przez Johannę Wokalek, która rzekomo miała zasiadać na papieskim tronie w IX wieku, po śmierci papieża Sergiusza II.

Scenarzyści oczywiście wpletli w fabułę filmu romans Joanny z grafem Geroldem, granym przez australijskiego aktora Davida Wenhama, który występował wcześniej w takich produkcjach jak „300”, „Van Helsing”, czy „Władca pierścieni”. Warto w tym miejscu dodać także, iż Sergiusza II zagrał amerykański gwiazdor, John Goodman i to właśnie obsada jest jednym z największych atutów tej europejskiej superprodukcji, w której poza kinematografią niemiecką partycypowały również spółki producenckie z Hiszpanii, Włoch i Wielkiej Brytanii.



Kadr z filmu 'Die Päpstin - Papieżyca'.

Także kwestie scenograficzno-kostiumowe mogą budzić podziw widzów. Zdjęcia do „Papieżycy”, której budżet wyniósł ponad 20 milionów euro, kręcono między innymi Maroku, zaś film – przynajmniej zdaniem wspomnianego tu już dziennikarza „Die Welt” - może bez problemu konkurować z hollywoodzkimi superprodukcjami, co nie do końca udało się bardziej kameralnej „Wizji”.

Próbując zrozumieć i wyjaśnić w jakiś sposób fenomen legendy o papieżycy Joannie, dziennikarka Helga Bittner przeprowadziła na łamach „Neuß-Grevenbroicher Zeitung” wywiad z doktorem Michaelem Hesemannem, który zajmuje się podaniami i legendami związanymi z Kościołem katolickim. Jak zauważa naukowiec: Joanna jest „produktem” ludowej wyobraźni oraz kronikarsko-językowej pomyłki Marcina Polaka, zwanego także Marcinem z Opawy.

Marcin, kapelan papieski w XIII wieki, miał ponoć natknąć się w Rzymie na grobowiec papieża-kobiety, co w jednym ze swych dzieł opisał. Prawda jest jednak taka, iż grób ów – znajdujący się na terenie którejś z byłych papieskich rezydencji - nie był miejscem pochówku żadnej papieżycy, tylko kobiety pochodzącej z włoskiego rodu Pape – wyjaśnia Hasemann.

Kobieta, która w męskim przebraniu wstępuje do benedyktyńskiego klasztoru w Fuldzie i tam para się ziołolecznictwem, a następnie trafia do Watykanu, gdzie „robi karierę” w kurii i zostaje obrana głową Kościoła, jest zdaniem naukowca całkowicie nieprawdopodobna i można ją traktować wyłącznie jako czarną, kościelną legendę, nie zaś jako fakt historyczny.

Jak stwierdza badacz: to - podobnie jak historie z powieści Dana Browna - „ahistoryczne nonsensy. To współczesne baśnie. Mogą bawić, dostarczać materiału na trzymające w napięciu, krwawe filmy, ale z prawdą historyczną, z prawdziwą historią papiestwa nie mają one nic wspólnego” – kończy wywiad na łamach „Neuß-Grevenbroicher Zeitung” Michael Hesemann. Czy i kiedy "Papieżyca" wejdzie na polskie ekrany - jeszcze nie wiadomo.