Pomylony farorz - felieton z cyklu "Jo, Ślązok"

Marek Szołtysek

publikacja 12.02.2009 09:26

Chyba nierozstrzygalny jest spór, które środowisko jest bardziej plotkarskie, kaj sie nojbardzij klacho.

Pomylony farorz - felieton z cyklu "Jo, Ślązok"

Na czołówkę wysuwa się grupa Ślązoczek na szkubkach i poszczególne grupy duchownych, w kolejności – siostry zakonne, zakonnicy i księża. Nie należy się jednak dziwić, bo tam, gdzie się żyje w małym środowisku, zawsze dużo ludzie o sobie wiedzą. A jak się coś wie, to język swędzi, by to obgadać.

Bo ciekawe jest, że Anie ukradli koło spod masarza, albo że siostra przełożona ma śmieszny gybis, czyli sztuczną szczękę. Czy wreszcie pasjonująca jest opowieść o psie farorza, który pogryzł kurialnych urzędników. Jednak z pewnością największym plotkarskim hitem wśród śląskich duchownych z 1861 roku była sprawa pomylenia farorza Bolika. Ale po kolei…

Na początku XIX wieku we wsi Naczęsławice koło Głogówka mieszkał nauczyciel Filip Bolik i miał trzech synów. Karol Bolik, był z synów najmniej zdolny, ale umiejętnie dorobił się funkcji inspektora rolnego i mandatu posła na sejm pruski.

Natomiast kolejne Bolikowe synki, czyli starszy – Edward Bolik (1823–1899) oraz młodszy Ludwik Bolik (1825–1902) ukończyli gimnazjum w Głubczycach, a potem wydział teologiczny na Uniwersytecie Wrocławskim. Następnie przyjęli święcenia kapłańskie i pracowali jako księża diecezjalni. Ks. Edward Bolik w Żorach, Leśnicy, Rudach, w Berlinie, w parafii św. Jadwigi, oraz w Rybniku. Natomiast ks. Ludwik Bolik w Gliwicach, w parafii św. Bartłomieja, oraz w Gierałtowicach.

Starszy – ks. Edward miał wyjątkową pobożność do świętych. Może zostało mu to z rodzinnych Naczęsławic, gdzie kwitł kult św. Stanisława? Tak czy inaczej berlińska parafia św. Jadwigi – patronki Śląska – bardzo mu się podobała i nie czynił starań o przeniesienie na inną parafię. Jednak młodszy – ks. Ludwik – z nieznanych nam powodów próbował przenieść się z Gliwic do wielkiej parafii Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku. I ponoć była mu ona obiecana, ale dopiero po śmierci starego rybnickiego farorza. W końcu przyszedł przełom roku 1860/1861, kiedy zmarł rybnicki proboszcz, ks. Franciszek Ksawery Ruske.

Wtedy ks. Ludwik z niecierpliwością oczekiwał w Gliwicach dekretu uprawniającego do objęcia parafii rybnickiej. Jednak ktoś w kurii czy w jakimś innym urzędzie pomylił imiona i adresy – i wtedy dekret o przyznaniu Rybnika poszedł na początku 1861 roku do ks. Edwarda Bolika do Berlina. Ludwik zaś na otarcie łez dostał w 1865 roku parafię w Gierałtowicach sięgającą od Knurowa do Chudowa. Ale Gierałtowice to nie Rybnik!

Jednak poplotkujmy i my. Odrzućmy wersję pomyłki i przyjmijmy inną hipotezę. Otóż niemieckie koła rządowe i kościelne denerwowały się zbyt polskimi i ludowymi tradycjami ziemi rybnickiej. Sądzono może, że Bolik z Berlina tchnie bardziej niemiecką kulturą? W rzeczywistości było odwrotnie, bo upodobanie ks. Edwarda do kultu świętych krzepiło ludowy rybnicki kult do św. Antoniczka.