Szczurołapy

Wojciech Roszkowski

publikacja 28.10.2009 14:16

Kochana młodzieży, życie nie jest takie złe i głupie, ktoś wam robi wodę z mózgu.

Szczurołapy Foto: .res/www.flickr.com (cc)

W różnych wersjach krążyła dawniej w Europie niemiecka opowieść o szczurołapie, który grą na fujarce wywabiał z miast szczury, zapobiegając roznoszeniu przez nie zarazy. Zbiesiwszy się z powodu odmowy zapłaty w pewnym mieście, omamił swą grą dzieci i wywiódł je na zatracenie. Piszczałki, a właściwie głośniejsze dźwięki muzyczne szczurołapów są dobrze słyszalne i dziś. Można je usłyszeć w bardzo wielu utworach muzyki pop, a w sensie przenośnym – w najpopularniejszych przejawach współczesnej kultury.

Wystarczy przejrzeć kilka numerów dodatku kulturalnego do „Dziennika”, by dojść do wniosku, że kultura obraca się od pewnego czasu w kręgu obsesji na punkcie seksu, zboczeń, okrucieństwa, depresji i poczucia bezsensu. Nie wiem, czy tak jest istotnie, ale taki obraz wyziera z publikacji „Dziennika”. Coraz bardziej popularny reżyser filmu „Antychryst” Lars von Trier sam przyznaje, że „dzieło” to zrodziło się z jego depresji. Jedna z najgłośniejszych gwiazd muzyki pop, Marylin Manson, pali na scenie krzyże, zjada zwierzęta i wykrzykuje satanistyczne teksty. W Polsce triumfy święcą Doda, Nergal i Behemoth.

Kultura „wysoka” przestała się w tym względzie odróżniać od kultury masowej. Powieściopisarz David Thewlis nie jest bardziej odkrywczy. „Nasienie, ekskrementy, pot, popiół i krew – w takim kontekście dylematy egzystencjalne dojrzałego mężczyzny bredzącego niczym nastolatek nie wydają się szczególnie przekonujące” – pisze o jego książce Ewelina Kustra. Czy mamy się spodziewać, że mało kto zajrzy do owego dzieła? Bo tego, że produkcje MTV obejrzą miliony, można być pewnym. A tu rządzi prowokacja obyczajowa. W 2003 r., podczas wręczania nagród MTV Video Awards, skąpo odziana Madonna zaczęła namiętnie całować inną wybitną „artystkę”, Britney Spears. Ostatnio skandalista Sacha Baron Cohen – ten od szydzenia z Kazachów – miał w stroju anioła sfrunąć podczas tej gali na scenę na linie, ale wobec awarii sprzętu spadł na rzędy krzeseł i wyrżnął gołymi pośladkami w twarz innego „artysty”, rapera Eminema. Ten najpierw zaatakował Barona, a potem obrażony opuścił salę. Miliony widzów dobrze się bawiły rzekomą wpadką, ale wkrótce okazało się, że wszystko było i tak wyreżyserowane.

Sterany życiem estradowym pod wpływem nadużywania wolności 62-letni Iggy Pop jest głównie zainteresowany „seksem, śmiercią i końcem rasy ludzkiej”. Wesoło. Można by się nad nim użalić, ale dziennikarz Marcin Staniszewski, który omawia nową płytę Iggy Popa, przeciwnie – czerpie z jego kariery natchnienie. „Słuchając Iggy’ego Popa w tym komfortowym repertuarze – pisze – nie czuję się oszukany. Nie zmienił się nagle w kogoś innego, nie został dziadkiem śpiewającym kolędy albo piosneczki o jesiennej miłości.

To ten sam stary pies uderzający między oczy groteskowym poczuciem humoru i dystansem do siebie. Kiedy śpiewa: »Możesz próbować przekonać świat, że jesteś gwiazdą, ale tak naprawdę jesteś dupkiem«, wiem, że ten gość nigdy mnie nie oszuka”. Bardzo wyrafinowane przesłanie. Iggy Pop gra na swej elektrycznej fujarce, a pan Staniszewski idzie za nim, wierząc, że nic nie ma sensu poza „seksem, śmiercią i końcem rasy ludzkiej”, wierząc, że Iggy Pop ma rację, że go nie oszuka.

Najsłynniejszy biały raper, wspomniany Eminem, który zrobił karierę, produkując się w głupawych perukach, promując odgłosy wymiotów i puszczania wiatrów, prezentuje się na najnowszej płycie jako ofiara otoczenia. Fantazjuje na temat zabójstw, ale oskarża swoją matkę o własne uzależnienie od prochów. Zwierzając się ze swych cierpień wywołanych owym uzależnieniem, nie daje sobie i innym nadziei.

Można by powiedzieć: „Masz, chłopie, co chciałeś, więc nie zawracaj głowy i siedź cicho”, ale Eminem musi sprzedać swoje wynurzenia w kolejnej wersji, aby poruszyć i wciągnąć w chandrę kolejne miliony nastolatków i zarobić przy tym kolejne miliony dolarów. A Nick Cave, który sam przyznaje, że „ucieczka w zdeprawowany świat bagnistej krainy Ukulore była dla niego terapią”? Już był na dnie, już pisał swe teksty zakrwawioną strzykawką w londyńskim metrze, a obecnie święci triumfy jako odrodzony pisarz. Czy ma coś mądrego do powiedzenia swym czytelnikom? Co powie tym, którzy się zdemoralizowali za jego przykładem i nie potrafili się już odbić od dna?

Listę współczesnych szczurołapów, uwodzących młodzież, można wydłużać w nieskończoność. Kapele postpunkowe, alternatywne, nowofalowe i inne są tylko następującymi po sobie wydaniami tego samego przesłania: „nic nie ma sensu”, „jest tylko kpina i szyderstwo ze wszystkiego” oraz „jedyne wyjście to odjazd”. Przekaz ten trafia do emocjonalności nastolatków, wyjątkowo wrażliwych na punkcie własnego „ja”, kontestujących rzeczywistość i buntujących się przeciw rodzicom, nawet jeśli nie mają po temu dość powodów. Może w końcu warto powiedzieć: Kochani młodzi, nie dajcie się zwariować, życie nie jest takie złe i głupie, ktoś wam robi wodę z mózgu.