Mężczyzna też rodzic

Krzysztof Król

publikacja 15.04.2009 11:56

Droga do ojcostwa - najpierw wiadomość o dziecku, pierwsze ruchy, przygotowania domu i oczekiwany poród. Kiedy rodzi się dziecko, „rodzi się” też ojciec.

Mężczyzna też rodzic Foto: Krzysztof Król

Może się wydawać, że kiedy kobieta jest w ciąży, rola mężczyzny sprowadza się do spełniania zachcianek małżonki, a rola ojca – tylko do zarabiania pieniędzy. Niektórzy mówią o kryzysie ojcostwa. Wielu mężczyzn odkrywa w nim jednak piękny dar. – Po roku małżeństwa zaczęliśmy się starać o dziecko. Cały czas dopytywałem się żony, czy to już – wspomina Marcin Kobyliński z Zielonej Góry. I wreszcie upragniona przez oboje małżonków nowina. Przy wizytach u ginekologa od początku Marcin towarzyszył swojej żonie Annie. Tylko za pierwszym razem czuł się dziwnie i nieswojo. Okazało się nie był jedynym mężczyzną, który przychodzi tu ze swoją żoną.

Będę przy kolejnym
– Na pierwszym badaniu USG nie było jeszcze nic widać, ale słyszeliśmy już bicie serduszka. Rewelacja! Człowiekowi szczęka opada – mówi Marcin. Przez pierwsze miesiące mała Hania miała być Jasiem. – Pani doktor powiedziała nam, że to chyba chłopiec, ale nie była jeszcze na sto procent pewna. W szóstym miesiącu okazało się, że to jednak dziewczynka – śmieje się Marcin.

Zanim Hania przyszła na świat, jej rodzice uczestniczyli w miesięcznej szkole rodzenia. – Te spotkania otworzyły nam oczy na wiele spraw i pomogły nabrać większego zaufania do personelu medycznego oraz przygotować się do rodzinnego porodu. To tak, jak z człowiekiem, który idzie nieprzygotowany na klasówkę i jest pełen strachu, co się wydarzy. Jeśli się jednak przygotuje, to wie, czego może się spodziewać, i idzie odważnie. Oczywiście podczas porodu wszystko się może wydarzyć, ale te podstawy pozwalają zachować zimną krew – zapewnia młody tata. – Spodziewałem się wszystkiego, nawet tego, że zemdleję. Ale szedłem odważnie i na pewno będę przy kolejnym porodzie – zapewnia z uśmiechem.

Tu potrzeba odwagi
Dzięki zdobytej wiedzy Marcin wiedział, co się dzieje z żoną, widział, jak jej pomóc, i w pełni ufał decyzjom położnej. Jego żona uważa, że wzorowo zdał ten poważny egzamin. – Żadna kobieta nie rozwinie skrzydeł, jeśli nie czuje się bezpieczna – zauważa Anna. – Widziałam i wiem, że cokolwiek się stanie, zarówno w ciąży, podczas porodu czy teraz, to Marcin jest na straży mojego, a teraz naszego bezpieczeństwa. Cieszę się, że był przy porodzie. Motywował mnie i po prostu trzymał za rękę. Bo kiedy przychodzi taki moment, że dalej nie można już wytrzymać, to te proste gesty były dla mnie najważniejsze – opowiada.

Nowa osoba w domu to radykalna zmiana codziennego rytmu dnia. – Przez dziewięć miesięcy mówiliśmy do niej, głaskaliśmy po brzuchu, ale pełna świadomość nowej roli przyszła dopiero wraz z pojawieniem się Hani na świecie – zauważa Marcin. Młodego ojca nie przygniatają nowe obowiązki, wręcz przeciwnie. – Jestem facetem i mam dziecko. Człowiek nabiera odwagi i pewności – mówi tata Hani. Teraz czas na jej wychowanie. Tu też potrzeba odwagi. – Jeśli nie pójdziemy odważnie przez życie, to jak mamy iść? – pyta retorycznie Marcin.

Płakałem ze szczęścia
O wychowaniu coś nie coś mogą powiedzieć już Agnieszka i Paweł Chruszcz z Głogowa. Ich najstarszy syn Bolek ma trzy lata, a najmłodszy Mikołaj sześć miesięcy. Niestety, Paweł nie był przy pierwszym porodzie. Żona miała cesarskie cięcie i czekał na szpitalnym korytarzu. – Za drugim razem też była cesarka, ale przez szybę widziałem, jak wyjmują dziecko – opowiada Paweł. Potem przyszło najtrudniejsze. Dowiedział się, że Mikołaj urodził się niepełnosprawny. – Kiedy człowiek słyszy, że jego syna ma zespół Downa, w jednej chwili dochodzi do wniosku, że musi przewartościować całe swoje życie: prywatne, rodzinne i zawodowe. Nie jest to proste. Mnie zajęło to około 3 miesięcy. Najtrudniejsza był moment, kiedy musiałem poinformować żonę o niepełnosprawności naszego dziecka. To były najcięższe chwile nie tylko w moim dotychczasowym ojcostwie, ale i życiu – mówi głogowianin. Ale zna też smak pięknych chwil ojcostwa. – Na przykład wtedy, kiedy Bolek zaśpiewa piosenkę, której nauczył się w przedszkolu, albo gdy pomaga mi w ogrodzie – mówi Paweł. – Płakałem także ze szczęścia w momencie, kiedy dowiedzieliśmy się, że wbrew wcześniejszym badaniom Mikołajek słyszy – dodaje.

Tata z synem
Właśnie na drugiego syna pan Paweł zdecydował się wziąć tzw. urlop tacierzyński. Starszemu synowi zawsze stara się poświęcać jak najwięcej czasu. Czuł jednak, że przez zwykłe życiowe zabieganie i pracę stracił ten wspaniały okres niemowlęctwa. – Dlatego przy drugim dziecku chciałem skorzystać z możliwości bycia z maleństwem jak najdłużej i skorzystałem z tego urlopu. W tym okresie pełnego skupienia się na wychowaniu dziecka tworzy się niesamowita więź ojciec–dziecko. Co ważne, mężczyzna może również przez własne doświadczenie docenić pracę i trud żony – wyjaśnia.

Obecnie każdy ojciec ma prawo do takiego urlopu, gdy matka wykorzysta co najmniej 14 tygodni macierzyńskiego i zrezygnuje z pozostałej jego części. – W Polsce kulturowo urlop dla ojca po urodzeniu dziecka jest obcy, a poza tym nie każdy może sobie na to pozwolić ze względów zawodowych. U mnie w firmie to było bardzo dobrze przyjęte i nie było żadnego znaku sprzeciwu. Sam jestem na kierowniczym stanowisku i nie zamierzam robić nikomu żadnej przeszkody, jeśli zdecydowałby się na podobny krok – zapewnia Paweł Chruszcz. Jego zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby mężczyzna od początku mógł być z żoną i dzieckiem co najmniej dwa tygodnie. – Te pierwsze są dni wyjątkowym i pięknym doświadczeniem – zapewnia. Zmieni się to od przyszłego roku. Sejm wprowadził osobne urlopy dla ojców. Ojcowie do ukończenie pierwszego roku życia przez ich dziecko będą mogli skorzystać najpierw z tygodnia opieki nad dzieckiem, a od 2011 roku już z dwóch.

***
Obowiązek i przyjemność
O ojcostwie z Mariuszem Pacholakiem, pedagogiem z Uniwersytetu Zielonogórskiego, rozmawia Krzysztof Król.

Ojcostwo w życiu mężczyzny to…
– …według niektórych to najważniejsza kariera.

Dziś wiele mówi się o kryzysach. Dopadł także współczesnych ojców?
– Ludzie nauki, w tym także pedagodzy, mówią o wyraźnym kryzysie wartości. Ale przecież to nie wartości mają kryzys, lecz człowiek. Wielu młodych ludzi – nie mając wystarczającego przykładu – nie wie, co to jest ojcostwo. Nie wszyscy bowiem mają to szczęście wychowywać się w rodzinie pełnej, czerpać wzorce od swoich matek i ojców. I nie myślę tu tylko o rodzinach, w których doszło do tragedii na skutek śmierci współmałżonka. Jesteśmy przecież świadkami fenomenu migracji wielu Polaków udających się za pracą w różne zakątki Europy. Długotrwały brak ojca niesie za sobą podobny lub nawet taki sam skutek dla dziecka jak śmierć rodzica.

Czego brakuje współczesnym ojcom?
– Myślę, że ciągle uzupełnianej wiedzy pedagogicznej. Nie zatrzymujmy się w miejscu, ale wzbogacajmy swoją wiedzę o elementy naukowej i popularnonaukowej wiedzy o wychowaniu dzieci i młodzieży. To dotyczy nie tylko ojców, ale rodziców w ogóle, także tych potencjalnych. Sam mam dwójkę dzieci. Wspaniale być mężem i ojcem. Nie oznacza to jednak, że jest lekko. Wiele spraw należy pogodzić, z niektórych zrezygnować i określić wspólne priorytety. Ale to jeszcze bardziej może wzmocnić rodzinę i uczynić małżeństwo, macierzyństwo, ojcostwo nie tylko zadaniem i obowiązkiem, ale radością i przyjemnością – wspólnym szczęściem!