Bliżej domu

ks. Roman Tomaszczuk

publikacja 20.07.2009 11:13

Zakład Poprawczy w Świdnicy. Jeżeli nie byłeś nigdy zamknięty w więzieniu, nie masz pojęcia, jak smakuje wolność. Nie wiesz, jak odurza widok otwartej na oścież furtki.

Bliżej domu Foto: ks. Roman Tomaszczuk, Dawid z hostelowym psem Świeżakiem, na drugim planie wychowawca Arkadiusz Nawojowski i Adrian

Diagnoza psychologa: niedojrzałość emocjonalno-społeczna, zaniedbania opiekuńczo-wychowawcze, zakłócenia w systemie wartości, osobowość neurotyczna i aspołeczna, skłonność do uzależnień od środków odurzających – nie rokuje zbyt dobrze na przyszłość. To wypis z akt sądowych. Pięć wersji takiej listy zawierają teczki osobowe chłopaków, którzy od niedawna zamieszkali w willi jednego z dolnośląskich miasteczek. To jednak nie jest problem. Dlatego po udanym eksperymencie w Białymstoku i Sadowicach, przyszedł czas na Świdnicę. Dyrektor Zakładu Poprawczego Artur Stączek zdecydował się na uruchomienie hostelu, czyli miejsca, gdzie wybrani wychowankowie będą realizować ostatni etap resocjalizacji.

Jak w domu dziecka
Cały świat odchodzi od dobrze znanych z polskich realiów domów dziecka. Robi się wiele, by jak największa liczba dzieci trafiała do rodzin zastępczych. Powód jest jasny: instytucja domu dziecka nie daje możliwości właściwego przygotowania dziecka do samodzielnego życia. Z zakładem poprawczym jest tak samo. Nie ma się co oszukiwać. Cały system jest skuteczny, gdy trzeba nastolatka ukarać. Mury, zasieki, strażnicy, rygor i dyscyplina – wszystko to jest naprawdę uciążliwe. Dzięki temu pojawia się szansa, że dorastający mężczyzna nie będzie chciał wrócić za kraty.

Z doświadczenia jednak wiadomo, że obrzydzenie do poprawczaka to za mało, żeby nie zostać kryminalistą. Potrzebna jest jeszcze znajomość życia, żeby nie tylko nie chciało się od życia uciekać, ale żeby można je było normalnie przeżyć. O! – i w tym właśnie momencie pojawia się problem. Poprawczak nie przygotowuje do normalności. Poprawczak nie daje realnej szansy na udane życie. Hostel – wprost przeciwnie.

Dajcie sobie spokój
Jest ich czterech: Arkadiusz Nawojowski, Gracjan Kozakiewicz, Arkadiusz Twaróg i Mariusz Nowicki – wychowawcy świdnickiego poprawczaka. Pracują już dostatecznie długo w zawodzie, żeby mieć pewność, jak ograniczony wpływ mają na rozwój swoich wychowanków. Dlatego zdecydowali się podjąć wyzwanie. Inni nie wierzą za bardzo w sukces przedsięwzięcia. Tym czterem to nie przeszkadza. – Byle tylko pozwolili nam zrealizować nasz pomysł, a przekonamy sceptyków, że jest wyjście z impasu, jaki powstaje w dotychczasowej formule poprawczaka – zastrzegają. Tworzą pilotażowy program bezpośredniego przygotowania chłopaków do samodzielnego życia.

– Chcemy w możliwe najpełniejszy sposób zapewnić wychowankom warunki, w których nadrobią zaległości, jakie powstały w ich życiu z powodu patologicznych rodzin – wyjaśnia Nawojowski. – Żeby to było możliwe, musi być grupa, która będzie się rządziła podobnymi prawami co rodzina. Co to znaczy? – Plan dnia uwzględnia zwyczajne sytuacje rodzinne – precyzuje wychowawca. – Chłopcy sami dbają o porządek w domu, uczą się zarządzania domowym budżetem, poznają realną wartość pieniądza, planują zakupy, pracując, zarabiają pierwsze w życiu pieniądze, układają harmonogram dnia, gotują, przekonują się, czym jest odpowiedzialność i systematyczność, udowadniają sobie samym, że zwyczajne życie nie polega na zabawie, ale zabawa jest nagrodą za wierność zobowiązaniom, mają okazję wykazać się solidarnością i wrażliwością – wylicza. A wszystko po to, żeby chciało się młodym ludziom żyć – poza murami więzienia.

Bez raju ani rusz
Żeby dostać się do hostelu, wychowanek musi spełniać określone kryteria. Powinien być w zakładzie minimum trzy miesiące, musi mieć bardzo dobrą ocenę z zachowania i nie próbować wchodzić w układ „drugiego życia”. – To ważne, bo wtedy wiemy, że nie imponuje mu kryminalny światek, ale wykazuje wolę współpracy w wychodzeniu na prostą – uzasadnia Twaróg. Wychowawca nie ukrywa, że możliwość odbywania kary w hostelu jest dla osadzonych motywacją do wysiłku. – Każdy z nas nosi w sobie pragnienie raju. Świata, w którym jesteśmy w pełni sobą, gdzie cieszymy się wolnością, gdzie potrafimy smakować miłość i dojrzewać do spełnienia – zauważa Kozakiewicz. – Dlatego wskazujemy chłopakom konkretny cel i wierzymy, że to będzie ich motywowało do walki ze swoimi słabościami – dodaje. Dobrze brzmi, ale tak naprawdę nie jest to sprawa łatwa. Wychowankowie zostali bowiem pozbawieni w swoich rodzinnych domach naturalnego środowiska, w których kształtuje się człowieczeństwo.

Nigdy nie wpajano im pojęcia normy moralnej, granic, które strzegą godności, wzajemności, która staje się oparciem i gwarancją akceptacji. Nigdy nie poznali smaku prawdziwej miłości. Za to doskonale wiedzą, jak boli nienawiść, obojętność, lekceważenie, opuszczenie czy niesprawiedliwość i krzywda ze strony tych, którzy dali im życie. Tych, którzy nie mają już siły albo nie chcą o to życie się troszczyć.

Ucieczka przed życiem
Chłopaki z poprawczaka mają sporo na swoim koncie. Przekonali się, do czego może posunąć się człowiek, gdy nie jest kochany. Wiedzą to od bardzo dawna. Od chwili popełnienia pierwszego przestępstwa. Gdy jako 9-latkowie kradli samochodziki w supermarkecie. Jako 14-latkowie okradali swoich kolegów, potem szli na włam, przewodzili podwórkowym bandom, ściągali haracze i potrafili bić aż do utraty tchu. Co najgorsze, wiedza to o wiele za mało, żeby przestać. Brakuje hamulców. A sumienie? Jeśli się odzywało, trzeba je było zagłuszyć. Dlatego bardzo szybko zaczęli się upijać, narkotyzować i uprawiać seks. Życie w nieustannym amoku, na haju, w pijackim ciągu tylko z boku wygląda na dno.

Gdy się jest w środku tego szaleńczego wiru, nie ma się szansy na zdrowy rozsądek. Poprawczak staje się wtedy jedyną deską ratunku. Zatrzymuje spiralę nieszczęścia. Jednak to za mało. Jako ksiądz próbuję przekonać każdego „świeżaka”, czyli nowego wychowanka, by zgodził się na swój poprawczakowy los. – Nie jest to zbyt ciekawe miejsce dla młodego człowieka – mówię. – Ale skoro tutaj jesteś, spróbuj nie zmarnować tego, co masz tu do dyspozycji: godne warunki życia, nauki i odpoczynku. Wtedy wygrasz ten czas dla siebie. Od niedawna mogę dodawać jeszcze jedno: – Zgódź się na dobro, które jest w tobie, a będziesz mógł nauczyć się normalnego życia – w hostelu.

Wiem, co zyskuję
Na razie pięciu chłopaków z hostelu żyje w euforii nowych możliwości. – W domu nigdy nie miałem takich warunków jak tutaj, gdzie salon jest tak duży jak całe moje mieszkanie – mówi 16-letni Darek, od 11 miesięcy w zakładzie. – Wierzę, że więcej się tutaj nauczę. Zależy mi na tym. Chcę kiedyś założyć rodzinę i po prostu normalnie żyć. Doświadczenie hostelu będzie jak znalazł. Jego kolega, 18-letni Dawid, w poprawczaku od 14 miesięcy, dodaje: – Wprawdzie wciąż przeraża mnie opanowanie chaosu w kuchni, jednak bardzo się cieszę z klimatu hostelu. Tutaj naprawdę zaczyna być jak w rodzinie. Moi rodzice też są zadowoleni, widzą, że pracuję nad sobą, nad swoim życiem. Adrian za to ceni sobie, że nie jest oddzielony od społeczeństwa. Chłopak ma 19 lat, z czego 3 lata spędził za kratami. – Miałem już dosyć nudy. Tutaj brakuje mi czasu, tyle się dzieje. Aż chce się rano wstawać z łóżka. I jeszcze Marcin. Ten 17-latek w zakładzie jest od 2 lat. Największą radością dla niego jest swoboda spędzania wolnego czasu oraz praca, która wypełnia większą część dnia. Rysiek nie miał czasu ze mną porozmawiać. Spieszył się, bo był umówiony na lekcję jazdy samochodem.

Tęcza to znak nadziei i przymierza
Wychowawcy, którzy pracują w hostelu, nie mają złudzeń. Z jednej strony tworzą zgrany team i wiedzą, jakie cele im przyświecają. – Z drugiej strony mamy świadomość wielkiej niewiadomej – wyznaje Twaróg. – Szukamy właściwych środków do realizacji zamierzeń. Pomysłów jest mnóstwo. Musimy wybrać te najlepsze. Liczymy się także z błędami, których pewnie nie unikniemy. Nie mamy jednak wątpliwości, że obraliśmy dobry kierunek – zapewnia. – Naszym chłopakom potrzeba szkoły, która wyrobi w nich właściwe nawyki i zachowania. Potrzeba im systematyczności, uporu, wytrwałości i stałości. Tutaj się tego nauczą. Jestem pewien – mówi Nawojowski, a Kozakiewicz zaznacza:

– Rzucenie wychowanków na głęboką wodę życia bez wsparcia kończy się najczęściej pójściem na dno. Dlatego chcemy nauczyć ich pływać. Nasz skład jest gwarancją powodzenia tej próby – dodaje. Wracając do Świdnicy, podziwiałem wiosenną tęczę. Pan Bóg dawał do zrozumienia, że jest nadzieja. Dla chłopaków z hostelu i ich wychowawców. Pieczętował swoim błogosławieństwem ich zamierzenia. Przypominał o przymierzu, jakie zawarł z każdym z ludzi: czy może matka zapomnieć o swoim niemowlęciu? A choćby ona zapomniała, ja nigdy nie zapomnę o tobie!

Artykuły z poszczególnych działów serwisu KULTURA:

  • Film
  • Literatura
  • Muzyka
  • Sztuka
  • Zjawiska kulturowe i społeczne